ON

366 6 3
                                    

-Kto to?- zapytała Mona, gdy zauważyła jak patrzę ze strachem w telefon.

-Leo.- skłamałam, obok stali bracia, nie mogłam tego powiedzieć na głos, że napisał ON.

-My pójdziemy do pokoju.- poinformowała Maya.

Pobiegłyśmy jak najszybciej do sypialni.

-Adrien napisał!!!- krzyknęłam.

-Co napisał?

-Że z chęcią pójdzie ze mną na kolację. Najlepiej w przyszłą niedzielę.

-Co ty na to?

-No nie wiem czy to dobry pomysł. 

-Hailie, chcesz go, prawda?

-Tak, bardzo go chce.

-To się z nim umów.

-Daj napiszę do niego.- zaproponowała Mona.

Chwile główkował i wysłała wiadomość, gdzie dziękowała i zapytała o godzinę i dojazd.

-Musimy poczekać aż odpisze.

-Zależy mu, zaraz dostaniesz wiadomość.

Miały racje, po chwili napisał, że mu odpowiada i przyjedzie po mnie o 19 kawałek od Rezydencji dla bezpieczeństwa. 

Zachichotałyśmy i ktoś zapukał.

-Tu Shane. Mogę wejść?

-A jeśli nie? Nie no wchodź.

-O czym rozmawiałyśmy? 

Popatrzyłyśmy na siebie i Maya powiedziała.

-Rozmawiamy o jutrzejszej randce Hailie z Leo.

-No dobra. Vincent zaproponował, żebyśmy coś zamówili do jedzenia. 

Podał nam telefon z menu jakiejś włoskiej restauracji i dodał:

-Wybierzcie sobie coś i zapiszcie na kartce. Jak skończycie dajcie Tony'em.

-Yhym. 

-Vincent powiedział, że masz do niego zadzwonić za już...10 minut.

-Po co?

-Coś tam paplał o Dylanie.

-Dylanie!?

-Nie wiem. 

-Dzięki, możesz już iść?

Przytulił mnie szybko i wyszedł. 

Po ustalonym czasie zadzwoniłam do Vincenta.

Odebrał ktoś inny.

-Cześć Dylan. Jak tam?

-Cześć mała. Właśnie miałem prześwietlenie nogi i tak jak mówiłaś, jest zwichnięta.

-Jednak się znam na medycynie.

-Dzisiaj mnie wypuszczą.

-To dobrze. 

-Mała, zaraz mam jeszcze jedno badanie. Zobaczymy się w domu. Pamiętaj, kocham cię. Nara.

-Też cię kocham. Pa.

Po rozmowie poszłam z Moną szukać Tony'ego, a Maya z Anją Shane'a.

Tony był na siłowni. W szortach i bez koszulki. Widziałam go nie raz, ale Mona nie. Zaświeciły się jej oczy. 

-Shane powiedział, że masz sobie coś wybrać z tego menu i zapisać na kartce czy gdzie i mu dać. 

-Spoko, możecie już iść?

-Tak, idziemy Mona.

Usiadłyśmy na kanapie, gdzie siedziały dziewczyny. Oglądałyśmy jakiś film, dopóki nie przyszło jedzenie. 

Shane je odebrał i każdemu rozdał. 

Zjedliśmy w spokoju przy stole.

Po jedzeniu poszłam na drzemkę. Spała trzy godziny. Obudził mnie Daktyl. 

Wszyscy byli na dworzu, dokładnie w basenie. Dobrze się bawili, no prawie każdy. Dylan nie mógł zamoczyć nogi. Biedaczek.

-Cześć Dylanek. Jak się czujesz?

-Cześć Hailie. Bardzo dobrze, trochę mnie boli noga, ale to nic.

-Hailie, idziesz do nas!- krzyknęła Mona z basenu. 

-Tak, pójdę się przebrać. Pa.

Pobiegłam do pokoju. Przebrałam się, założyłam kapelusz i okulary. Wysmarowałam się kremem przeciwsłonecznym i olejkiem.

-Już jestem!- zawołałam i wskoczyłam do wody z saltem.

-Niezłe młoda.- podchawalił mnie Shane.

-Zagramy w tchórza?- zapytał Tony.

-Jak się w to gra?

-Są dwie drużyny po dwie osoby na jedną. Jedna osoba wchodzi na ramiona drugiej i się przepycha z drugą drużyną. Ten kto straci równowagę i wpadnie przegrywa. Jasne?

-Tak.

Wyszło na to, że byłam w drużynie z Shane'em, a Mona z Tonym.

Weszłam na ramiona Shane'a bez problemu. Mona miała problem, bo się wysmarowała bardzo dużą ilością olejków. 

-Gotowi?- zapytał Dylan, który miał być takim jakby szefem.

-3...2...1...

Ledwo się trzymałam,ale Shane mocno trzymał mnie za nogi. Tony i Mona mieli gorzej, mój brat lżej trzymał moją przyjaciółkę, więc łatwo odpadli. Spadli.

-Shane i Hailie wygrali!



Życie HailieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz