Ten dzień nie był jak każdy inny. Od samego rana czułam się inaczej po wczorajszych badaniach, które trwały chyba cały dzień. Harvey upierał się, że musi otrzymać wszystkie wyniki, które upewnią go co to była za tabletka.
Ostatecznie ja się nic nie dowiedziałam, bo odpuściłam i tylko poddawałam się wbijaniu igłom. Ręce mi odpadały, a w głowie się kręciło przez cały wieczór, przez co zasnęłam już o dwudziestej. Przynajmniej teraz byłam wypoczęta i gotowa stawić czoła nowym zadaniom. Oraz moim stosunkom z Harveyem, bo teraz sama nie wiedziałam co jest między nami i co powinno być. Wydawało mi się, że oboje pogubiliśmy się we własnych uczuciach i żadne nie chciało się do tego przyznać.
Albo to tylko ja się pogubiłam, ale nie chciałam trwać w tym sama.
Usiadłam wygodnie w fotelu i upiłam łyk kawy ze Starbucksa. Smak kofeiny miło łaskotał moje gardło. Włączyłam laptopa i wpatrywałam się w ekran, bo na tym wykonywanie mojej pracy się kończyło.
Sama nie byłam już pewna czy chciałabym, aby Harvey napisał mi pochlebną opinię, czy żeby wspomniał tam o tym, jak bardzo nic nie ogarniam. Byłam tylko pewna, że nie chcę tam wracać.
— Kurwa — siarczyste przekleństwo wypadło z ust mojego szefa, który agresywnym krokiem zmierzał w moim kierunku.
Oho, cyrk odjechał, a klauna zostawili.
— Z kim ty się do chuja związałaś? To jest pierdolony psychol! — krzyknął, rzucając mi na blat białą kopertę.
W sumie było ich dwie ale tylko na jednej skupiłam swoje spojrzenie. Dlatego, że widniało na niej pismo Patricka. Przeżegnałam się w myślach.
Otworzyłam jedną kopertę i ujrzałam jedno krótkie zmieniające całe moje życie zdanie.
Zostaw Isę, albo twoja firma upadnie.
— Pogadam z nim — powiedziałam spokojnym tonem, bo byłam pewna, że jeśli do niego wrócę, wszystko wróci do normy.
Harvey skinął głową i wyrzucił kopertę do śmieci. Tym razem wziął do ręki tę drugą i otworzył ją, skupiając się na tekście. Wyglądał pieprzenie idealnie, gdy był tak skupiony. Po chwili podał kopertę mnie, pocierając palcami skronie.
— Jak masz migrenę to mam Apap.
— W chuju mam ten Apap.
— Spoko.
Wzięłam się za czytanie listu z koperty.
Zaproszenie
Boże, ten napis aż raził w oczy.
Serdecznie pragnę zaprosić Harveya James'a wraz z osobą towarzyszącą na bankiet organizowany przez SirIrleUnited Banqueting z okazji rocznicy powstania firmy, w Bostonie w restauracji Goldens o godzinie dziewiętnastej, dnia 18 lipca
z pozdrowieniami i wyrazami szacunku,
Haylie i Ronald Sir'owieCiekawe kto to do chuja jest. I ciekawe po co mi to pokazuje.
— Jedziesz ze mną — odparł nagle mężczyzna, wprawiając mnie w zakłopotanie.
No chyba cię dupa piecze, Harvi.
— Bez dyskusji — powiedział, gdy zobaczył, że rozchylam usta aby odmówić.
— Oczywiście.
Moja asertywność umarła przez tego faceta.
Westchnęłam ciężko i chwyciłam w dłoń telefon. Wstałam z fotela i powolnym jak żółw krokiem, ruszyłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i oparłam się o nie, wybierając numer Patricka. Chciałam mieć to z głowy.
CZYTASZ
The Company Man #3
Romancetrzecia część serii „law and business" Nie trzeba znać poprzednich dwóch części, ale mogą występować spojlery!!! - Gdzie się pani widzi za pięć lat? - W dupie, proszę pana.