Isa Jones poskładała moje serce, aby następnie pokruszyć je na najdrobniejszy mak.
Odeszła bez słowa. Dopuściłem ją do siebie. Pozwoliłem jej wejść do mojego spierdolonego życia, a ona mnie zostawiła. Odeszła, nie mówiąc nawet głupiego cześć, lub do zobaczenia.
Może wewnętrznie liczyła, że już nigdy się nie zobaczymy. Może od początku w jej głowie był tylko jeden plan, aby mnie w sobie rozkochać, a później zostawić jak ostatniego skurwiela.
Teraz śmiało mogłem powiedzieć, że zakochałem się w niej. Byłem i nadal jestem zakochany w niej do szpiku kości.
Ale złamała mi serce. Sprawiła, że już nigdy z nikim się nie zwiąże. Trzymała w swoich dłoniach wszystkie skrawki mojego złamanego serca. I tylko ona wiedziała co z nimi zrobi.
Miała mnie w garści.
Oszalałem dla niej. Przepadłem dla niej.
A ona odeszła.
Zabrała ze sobą wszystko. Zabrała moje serce i całe moje życie. A ja wciąż musiałem funkcjonować normalnie i udawać, że nic się nie stało.
Właśnie dlatego siedziałem w gabinecie, gdy godziny mojej pracy dobiegły końca ponad sto dwadzieścia minut temu. Patrzyłem tylko w wielkie ciemne drzwi i liczyłem, że nagle przejdzie przez nie blondynka o pięknej figurze, a jeszcze piękniejszym wnętrzu.
Isa nie była tylko piękna na zewnątrz. To jej wnętrze sprawiło, że skradła całą moją uwagę.
Usłyszałem ciężkie kroki, a następnie mocne trzaśnięcie w drzwi. Wzdrygnąłem się, jednak po chwili poczułem dziwną ulgę. W progu drzwi mojego gabinetu stał Logan. Przyjaciel Isy.
— Szukaj jej palancie! — wrzasnął, a ja zmarszczyłem brwi, odkładając pióro do kubeczka na biurku. — Wyjechała, kurwa, rozumiesz to?! Ona odeszła!
Krzyczał, a w jego oczach pojawiły się łzy. Wargi zaczęły mu drżeć, a po chwili dłonie zaciśnięte w pięści opadły luźno wzdłuż ciała.
Logan zaczął płakać. Nie, to nie był płacz. To był szloch rozrywający serce.
— Nie zatrzymałeś jej — wymamrotał.
On nie wiedział jak bardzo pragnąłem to zrobić, ale nie sądziłem, że wyjedzie szybciej.
— Nie mogłem. — Odparłem, chowając twarz w dłoniach.
— Mogłeś. Ona by została. Wystarczyło jej powiedzieć, że zależy ci na niej. Spierdoliłeś, kurwa! Ona nie powinna tam wracać, wiesz co ona tam przeszła? Czy do ciebie to w ogóle, kurwa, dociera? Pozwoliłeś jej odejść!
Nie chciałem tego słuchać, bo myśl, że Isy nie było już w Bostonie, zgniatała moje barki. To był ciężar, którego nie potrafiłem na sobie udźwignąć.
— Ona podjęła sama tą decyzję. Miała dziś jechać ze mną na cmentarz. Umówiliśmy się. Chciałem jej dzisiaj wszystko powiedzieć. Ale nie przyjechała. Wyłączyła telefon i zablokowała mój profil. Odcięła się ode mnie.
— Bo ona cię kocha — wyszlochał, patrząc prosto w moje oczy.
Ja też ją kocham. I to w popierdolony sposób.
— Odeszła, Logan. Nie mogę jej mieć na siłę przy sobie.
I choć te słowa były jak igły wbijające się w moją skórę, były prawdą. A prawda bywa cholernie bolesna.
— Harvey — wyszeptał, a ja uniosłem na niego wzrok. Jego wargi drżały, a z oczu ciekły łzy. — Philip prowadzi sprawę jej ojca. Jutro tam leci. Leć z nim i wróć z nią tutaj. Proszę cię.
CZYTASZ
The Company Man #3
Romancetrzecia część serii „law and business" Nie trzeba znać poprzednich dwóch części, ale mogą występować spojlery!!! - Gdzie się pani widzi za pięć lat? - W dupie, proszę pana.