Epilog - część druga perspektywa Isy

1.4K 48 2
                                    

Mówiłam, że dam sobie radę. Mówiłam, że na nowo pokocham Patricka. Mówiłam, że usunę dziecko.

Jednak, gdy Harvey stanął tuż przede mną, a jego oczy miały ten hipnotyzujący odcień, wszystko stanęło na głowie. A ja zdałam sobie sprawę z tego, że wciąż kocham tylko jego. I to się już nigdy nie zmieni.

Przepadłam dla Harveya Jamesa. Ale nasza historia nie miała prawa skończyć się dobrze. Nasz los był przesądzony już na starcie i nic nie miało prawa go zmienić.

Zdeterminowany wyraz twarzy Harveya zmienił się w okaz bólu i smaku porażki. On się poddawał. A ja nie chciałam by to robił, jednak jednocześnie musiał odpuścić. A ja musiałam na nowo pokochać faceta, którego od dawna nie darzyłam niczym więcej prócz nienawiścią.

— Pozwól mi zamienić z tobą kilka słów. Proszę, Isa.

Harvey prosił. Prosił o rozmowę ze mną. Z kobietą, która go zostawiła bez słowa i ukrywała przed nim ciążę.

Nie Isa, nie myśl o tym. Usuniesz to dziecko i wszystko wróci do normy. Nie wróci.

Spojrzałam w oczy Patricka, które wyraźnie przekazywały mi, że jeśli wyjdę porozmawiać z Jamesem, nie będę miała do czego wrócić. Musiałam postawić wszystko na jedną kartę.

Albo zostać i udawać, że moje życie jest tym, o którym marzyłam, albo wyjść i prowadzić życie, o którym marzyłam. Nie było nic pomiędzy.

Albo ciężka do przejścia droga z Harveyem, albo łatwa bez emocjonalna ścieżka z Patrickiem.

Nie potrafiłam zdecydować mimo, że serce dawno dało mi odpowiedź.

Odpowiedziało mi, gdy w momencie zobaczenia Harveya, jego rytm się przyspieszył.

— Ja... — wyjąkałam, spuszczając głowę i otulając się mocniej ramionami.

Dłoń Patricka znalazła się u dołu moich pleców. Przeszły mnie ciarki.

— Patrick, pomożesz mi... naprawisz mi... em... — usłyszałam głos Williama i wiedziałam, że ten dzieciak jest moim zbawieniem. — Coś się stało w garderobie.

Patrick westchnął ciężko i odchrząknął, nie spuszczając czujnego spojrzenia z Harveya.

— Nie możesz poczekać? Rozmawiamy. — Burknął.

Cichym szeptem chłopca usłyszałam "pierdolenie", ledwo powstrzymałam śmiech.

— To szczur. — Wymyślił na poczekaniu William.

— Poradzę sobie — zapewniłam, a Patrick niechętnie ruszył na górę. — Więc co? — zapytałam, schodząc ze schodów i siadając na kanapie.

— Więc, jestem ojcem — oznajmił, a ja wstrzymałam oddech. — I co dalej, Isa? Zostaniesz z tym fiutem i będziesz udawała szczęśliwą? Dlaczego nie wrócisz do Bostonu? Jeśli jesteś spłukana, zapewnię ci pracę, pokryje wszystkie koszty za wynajem mieszkania, ufunduje dobrego lekarza, zrobię dla ciebie wszystko, tylko powiedz mi czego oczekujesz.

— Jeśli kazałabym ci odejść, też byś to zrobił? — zapytałam, łapiąc z mężczyzną kontakt wzrokowy.

Jego jabłko Adama poruszyło się pod wpływem ciężkiego przełykania śliny, a ciężar spojrzenia zmalał. Harvey się bał.

— Nie odszedłbym. Zbyt mocno cię kocham, abym poddał się bez walki.

I to właśnie przez te słowa jedna część mnie rozpadła się na drobne kawałki, a druga poskładała się na nowo.

— A ty każesz mi odejść? — zapytał.

Wzięłam głęboki oddech, uniosłam delikatnie kąciki ust i pogłaskałam swoje kolana dłońmi. Wtedy Harvey już wiedział.

Czytał ze mnie jak z otwartej księgi. I to tylko dla niego pragnęłam taką księgą być.

— Zbyt mocno cię kocham, abym pozwoliła ci odejść.

Blondyn uśmiechnął się, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Podniosłam się i starłam ją własną dłonią, a później złączyłam nasze usta w pocałunku.

Pocałunku takim naszym. Taniec dwóch idealnie dopasowanych do siebie języków rozpoczął się w tej chwili, a zakończyć miał się dopiero, gdy obojga nas rozłączy śmierć.

Na zawsze i każdy kolejny dzień później.

KONIEC HISTORII ISY I HARVEYA

DOKOŃCZENIE HISTORII W ROZDZIALE DODATKOWYM

#TheCompanyMan

The Company Man #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz