Rozdział 24

1K 45 4
                                    

To był ostatni dzień w mojej pracy. Przeżyłam go, choć dopiero teraz dobiegał końca. Nie byłam gotowa wejść do gabinetu Harveya i zapytać go, jaką opinię mi wypisał. Tak naprawdę, nie wiedziałam nawet czy to jest jeszcze istotne. W końcu mojego taty już tutaj nie było, a firmą zarządzała moja matka.

Dzisiejszy dzień nie był zwyczajny. Oprócz mojego ostatniego dnia pracy, w Los Angeles właśnie odbywał się pogrzeb mojego ojca.

Moje życie w przeciągu tych paru tygodni stanęło na głowie. Nie byłam już tą samą kobietą, co przed wyjazdem do Bostonu. Teraz byłam gotowa zawalczyć o siebie i liczyłam, że mi się uda.

Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę drzwi gabinetu Harveya. Wciąż panowała tam ciemność. A ja nadal nie wiedziałam dlaczego. Może to chwila, aby o to zapytać?

— Isa? — zapytał Harvey, a ja przełknęłam ciężko ślinę.

— Pamiętasz jak zapytałam cię dlaczego zawsze przebywasz w ciemności? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie, podchodząc bliżej biurka przy którym siedział mężczyzna.

— Zapewne to nie jest jedyne pytanie, które cię dręczy, ale pamiętam — w ciemności dostrzegłam jak złącza przed sobą dłonie i spuszcza głowę. — Gdy byłem dzieciakiem mojego ojca często nie było w domu. Siedziałem wtedy tylko z mamą. Gotowaliśmy, bawiliśmy się i ciągle byliśmy razem — westchnął, odsuwając się od biurka. — Do momentu, gdy pewnego razu do domu weszło dwóch mężczyzn. Nie znałem ich, ale słyszałem jak krzyczą na mamę. Zostałem w salonie i schowałem się za kanapą, żeby ich obserwować. Wszędzie paliło się światło. Widziałem wszystko. Gwałcili ją na moich oczach, a ona ciągle płakała — wyjaśnił, a jego głos powoli się załamywał. Pękło mi serce, po raz kolejny podczas tego nieszczęsnego tygodnia. — Od tamtej pory wolę być w ciemności, bo codziennie boję się, że znów zobaczę coś, czego nie wymażę z pamięci.

Harvey też przeżył piekło. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić co musiał czuć, gdy obserwował jak obcy mężczyźni gwałcą jego mamę na jego oczach. Harvey James również został kiedyś skrzywdzony, jednak on potrafił ukrywać to pod grubą maską, którą mi udało się rozedrzeć. Harvey James otworzył się przede mną.

Zaufał mi, a ja za chwilę miałam na zawsze zniknąć z jego życia.

— Nie byłem u nich od czasu śmierci — wyszeptał, chowając dłonie do kieszeni garniturowych szarych spodni.

Tego dnia wyglądał tak samo, jak gdy pierwszy raz na siebie wpadliśmy.

— Dlaczego?

— Bo to właśnie ta jebana firma mi ich odebrała.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie potrafiłam wysilić się na nic. Teraz miałam dodatkowo wrażenie, że opinia, którą ma mi wypisać Harvey, nie była już ważna. Teraz najważniejsza była nasza relacja, która miała określoną datę ważności i my nie mogliśmy nic z tym zrobić.

— Chcesz ich odwiedzić? Mogę pojechać z tobą — zaproponowałam, powstrzymując płacz.

Nie mogłam płakać. Wylałam już zbyt dużo łez. Musiałam chociaż zgrywać silną i niezależną. Przecież poradzę sobie, prawda? Wrócę do LA i wszystko będzie po staremu. Zacznę pracować w firmie i... pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Nie chciałam tam wracać. To tutaj było moje wszystko.

Tutaj był Harvey.

— Jutro, proszę. Nie mam już dziś siły — powiedział, wbijając we mnie spojrzenie.

Otarłam wierzchem dłoni łzę i uśmiechnęłam się. Znów udajesz, Isa, podpowiedział mi głos w głowie. Pokiwałam głową na boki.

— Kiedyś powiedziałem ci, że jesteś pierwszą kobietą, z którą gdzieś się pokazałem — przypomniał, a ja w głowie odtworzyłam ten moment. — Na początku odpychałem cię od siebie, mimo że ledwo dawałem sobie radę. Odpychałem, bo każda kobieta, która wcześniej była dla mnie ważna, cierpiała. Cierpiała przeze mnie. Nie chciałem, abyś ty też cierpiała.

The Company Man #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz