Niebiesko czerwone światła migały w moich oczach, powodując delikatne zawroty głowy. Roztrzęsiona jeszcze po koszmarze w moim śnie, wbiegłam po schodach do domu, w którym się wychowałam.
Na kanapie w salonie leżał mój tata. Kolor jego skóry wydawał się być jaśniejszy od białych ścian, a roztrzęsiona i płacząca moja matka stojąca nad nim, pokazywała tylko, że nie było już dobrze.
— Przywoływanie akcji serca! — krzyknął ratownik, wyciągając ręce po defibrylator.
Zadrżałam, gdy urządzenie wydało z siebie głośne pyknięcie, a ciałem mojego taty wstrząsnął dreszcz. To wszystko było popierdolone i dziwne.
Ivan stał za kanapą i ze łzami w oczach wpatrywał się w mojego tatę, który nie pokazywał żadnych oznak życia. Zupełnie jakby przestał istnieć.
Gdy moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Ivana, poczułam jakby coś ciepłego osiadało na moim sercu.
Tylko on znał całe moje życie. Wiedział przez co przeszłam i tylko on rozumiał dlaczego wciąż potrafiłam martwić się o swojego tatę.
Ivan po prostu wiedział i znał to uczucie, które mnie prześladowało.
— Zabieramy go do szpitala — powiedział jeden z ratowników, podczas gdy dwóch kolejnych wciąż próbowało przywrócić mojego tatę do życia.
Ostatni dzień. Wytrzymaj jeszcze chwilę.
— Jadę z wami — otrząsnęła się moja matka, zbierając z kuchennego blatu portfel i torebkę.
— Proszę zabrać dokumenty — poinstruował ratownik, a moja matka skinęła głową.
— Cholera, ma je w gabinecie. Nie zdążę wszystkiego znaleźć — mówiła niczym oszalała.
— Mamo, jedź. Ivan pojedź z nią, żeby nie oszalała proszę. Ja przywiozę wszystko — wyjaśniłam na co wszyscy skinęli głowami i wyszli z domu tuż za ratownikami niosącymi mojego ojca na noszach.
Usiadłam na kanapę i chwyciłam się za głowę, próbując opanować swój rozszalały oddech. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam. Czułam się jakbym przebiegła cały maraton, a to była tylko chwila, w której potwór znikał z mojego życia.
Więc dlaczego się nie cieszyłam? Dlaczego nie byłam szczęśliwa, że może w końcu opuszczą mnie koszmary i moje życie nareszcie zacznie nowy rozdział.
Czasami utrata osoby, która najbardziej nas skrzywdziła bywa bardziej bolesna od utraty osoby, którą faktycznie prawdziwie kochaliśmy.
Harvey usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem, sprawiając, że chociaż chwilę nie czułam się jakbym była sama. Poczułam się kochana. Pierwszy raz od dłuższego czasu zaczynałam czuć, że jestem dla kogoś ważna.
Jednak po chwili uświadomiłam sobie, że za chwilę to się skończy, a i tak uparcie wmawiałam sobie, że wcale nie wrócę do LA.
Moja matka miała rację. Jak zwykle.
— Isa spokojnie — kojący głos Harveya, owiewał moją szyję. — Jestem przy tobie i nic, ani nikt tego nie zmieni. Wszystko będzie dobrze i niczym się nie martw.
Pokiwałam głową i leniwie wstałam z kanapy. W głowie wciąż szumiały mi syreny karetki pogotowia, odjeżdżającej spod domu.
Powolnym krokiem ruszyłam na górę gdzie mieścił się gabinet mojego taty. Nie miałam z nim dobrych wspomnień, ale tym razem sytuacja wymagała mojego wejścia do miejsca, w którym żyły potwory.
CZYTASZ
The Company Man #3
Romancetrzecia część serii „law and business" Nie trzeba znać poprzednich dwóch części, ale mogą występować spojlery!!! - Gdzie się pani widzi za pięć lat? - W dupie, proszę pana.