Rozdział 3

1.6K 54 18
                                    

Na wspólnej kolacji się oczywiście nie skończyło. Po zjedzonym posiłku mogłam śmiało streścić życie dwudziestopięcioletniego Logana, który  był w szczęśliwym związku od czterech lat z Philipem. Z jego opowieści wywnioskowałam, że chciał się stąd wyprowadzić i wylecieć do Europy ale jego partner nie jest przychylny co do tego pomysłu, dlatego miłość go tutaj zatrzymuje.

Opuściliśmy restaurację około godziny dwudziestej drugiej i zamiast bezpiecznie udać się do pokoju, mijałam właśnie kolejny z rzędu bar, który wyglądał jakby dopiero zaczynało się w nim życie. Logan zapewnił mnie, że pomimo tego jak poważnie wygląda Boston, wcale tak nie jest i mam się nie nastawiać na to, że każdy kogo spotkam będzie biznesmenem, bo się zawiodę. Uprzedził mnie, że co druga osoba, którą mijam na ulicy, prowadzi potajemne nocne życie w klubach.

— Czy to tutaj? — zapytałam, gdy zaczynałam czuć jak nogi mi już miękną od pokonanych mil. Na oko mogłam stwierdzić, że z powrotem do mieszkania miałam ponad godzinę piechotą.

— Nie — powiedział, powstrzymując śmiech. — Przyzwyczaisz się do chodzenia, bo pomimo tego, że mieszkasz w samym centrum to nadal wszędzie jest daleko — dodał, obejmując mnie ramieniem. Mimo, że znaliśmy się dopiero parę godzin, czułam się przy nim bardzo komfortowo. — O patrz — wskazał dłonią na chłopaka w czarnych włosach, które sięgały mu lekko za ucho i delikatnie się zakręcały w urocze loki. — To już tam.

Odetchnęłam z ulgą i wciągnęłam na usta uśmiech, aby nie wyjść na chamską przy chłopaku mojego nowego znajomego. Poprawiłam swoją sukienkę, w którą zmuszona byłam się ubrać, bo Logan stwierdził, że nie pójdziemy na kluby w dresie.

— A co to za piękny Anioł? — powiedział Philip, patrząc na mnie z uśmiechem na pełnych wargach w odcieniu dojrzałej truskawki. Zastanawiałam się czy miał pomadkę, czy faktycznie jego usta były w tak intensywnym kolorze.

— To jest Isabel, ale znienawidzi cię na starcie, gdy do niej tak powiesz — wyjaśnił Logan, a ja zachichotałam.

— Isa.

Chłopak uścisnął moją dłoń, a po chwili dotknął moich włosów, co było dla mnie kompletnie dziwne.

— Powiedz mi, anjo co ty robisz, że masz tak jedwabiście miękkie włosy — zagadnął chłopak, macając kosmyki moich platynowych włosów.

— Ja ci powiem jak ty mi powiesz co masz na ustach, chyba że to naturalne.

— Pomadka z Diora z kolekcji Addict numer 972 Silhouette — wyrecytował, jakby znał tą formułkę na pamięć. — Wydałem na nią ostatnie pieniądze — dodał szeptem do mojego ucha.

— Nie jesteś stąd, co nie? — chłopak pokiwał, przecząco głową, obejmując mnie ramieniem i powolnym krokiem wprowadzając do klubu. — Brazylia? — strzeliłam.

— Tak jest. Brazylijczyk z krwi i kości.

Po niedługim przy patrzeniu się chłopakowi, zaczęłam to coraz bardziej zauważać. Ciemne włosy, opalona cera, delikatne rysy twarzy i ta bijąca pewność siebie.

Weszliśmy do klubu, w którym od razu przywitały nas kolorowe neony, głośna muzyka, zapach alkoholu, ale nie takiego taniego. Pachniało drinkami, których sam zapach kusił do skosztowania.

Logan złapał mnie i Philipa za dłonie i pociągnął w kierunku baru. Po lewej stronie było mnóstwo prywatnych lóż, które były zajęte przez grupki młodych ludzi, jak i dorosłych biznesmenów ubranych w garnitury, droższe niż cały ten budynek. Nigdy nie będę w stanie pojąć co tak oficjalni ludzie jak oni, robią w miejscach takich jak to.

The Company Man #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz