Promienie słońca przebijały się przez żaluzję do pokoju, w którym spałam. Czułam pod policzkiem coś twardego, a gdy otworzyłam oczy do mojej głowy zaczęły wpadać wspomnienia, które nie zwiastowały niczego dobrego.
Leżałam na klatce piersiowej Harveya. Nagiej klatce piersiowej mojego szefa.
Kurwaaaa.
Nie żałowałam niczego co się zdarzyło ubiegłej nocy ale wiedziałam, że to kwestia czasu aż będę płakała nocami przez nasz wybryk.
— Nie śpisz już?
Miły dla ucha zachrypnięty szept Harveya dotarł do mnie, a po chwili jego dłoń zaczęła głaskać moje włosy.
— Kurwa, twój zapach.
Zaciągnął się bardziej, przymykając oczy.
— Coś z nim nie tak? — zapytałam zdezorientowana, poprawiając swoje ułożenie.
— Chciałbym się z nim budzić codziennie.
I to było tylko kilka wyrwanych z kontekstu słów, ale mi tyle wystarczyło, aby szeroko się uśmiechnąć i unieść wzrok by spojrzeć wprost w zielone oczy mężczyzny. Ich kolor był wyjątkowy, taki, którego nikt jeszcze nie miał. Hipnotyzujący i nie pozwalający ci odejść. A spojrzenie, którym codziennie obdarzał mnie Harvey kazało mi ciągle być przy nim.
— Chyba nic nie będzie stało ci na drodze — mruknęłam nieśmiało, bo byłam pewna, że te słowa znaczą o wiele więcej niż powinny.
— Mam taką nadzieję.
Pocałował mnie w czoło, a po chwili wrócił głową na poduszkę i przymknął sennie oczy. Wyglądał tak uroczo i bezbronnie. Jakby zmieniał się w innego człowieka poza granicami swojej firmy. Zupełnie tak jakby firma była dla niego uciążliwym problemem, a nie przyjemnością.
Bałam się zapytać o to, co chodziło mi po głowie.
— Harvi — zaczęłam ostrożnie, upewniając się, że nie wchodzę na kruszący się lód. Blondyn mruknął ciche zapytanie. Nie dam rady. — Fajne masz tatuaże. — Stchórzyłam.
Bałam się. Znowu strach ze mną wygrywał, a tyrana wciąż nie było blisko. Byłam bezpieczna, a jednak coś podpowiadało mi inaczej.
— Dziękuję, Is.
Pokiwałam głową i przyjrzałam się jakieś dacie, która dziwną czcionką została wytatuowana na przedramieniu. Na żebrach widniał niewielki anioł, który w dłoniach trzymał pistolet wycelowany w przeciwną stronę. Byłam ciekawa co oznaczał.
Tuż nad pępkiem po lewej stronie czarny tusz układał się w jaskółkę. Każdy element wydawał się być idealnie wyrysowany, aby znaczył coś więcej niż wbijanie igły w skórę. W głowie zapisałam sobie, aby wyszukać znaczenie jaskółki, gdy Harveya nie będzie w pobliżu.
Na lewej piersi miał dużego motyla, którego jedno skrzydło kruszyło się ku dole. Jakby odłamki rozbitego szkła oddalały się coraz bardziej od piersi. Jednak moje zaciekawienie i tak było największe co do daty spoczywającej na przedramieniu mężczyzny.
— Co to za data? — zapytałam, na co na ustach mężczyzny wykwitł delikatny uśmiech.
— Kiedyś ci powiem — zakpił, z powrotem zamykając oczy.
Zmrużyłam powieki i próbowałam się bardziej przyjrzeć tatuażowi, bo ten jako jedyny wydawał się najświeższy. Wciąż był ciemno czarny, a nie tak wyblakły jak pozostałe. To oznaczało, że Harvey musiał go zrobić dość niedawno.
CZYTASZ
The Company Man #3
Romancetrzecia część serii „law and business" Nie trzeba znać poprzednich dwóch części, ale mogą występować spojlery!!! - Gdzie się pani widzi za pięć lat? - W dupie, proszę pana.