Ze łzami w oczach, podciągnęłam kolana pod klatkę piersiową. Wzięłam kosmyk wilgotnych włosów między palce.
On się nie odezwał. On, jak i Lucian. Chwilowo się łudziłam, że wykazaliby się dojrzałością. Jednak, myliłam się. Nie pierwszy raz.
Wciągnęłam powietrze, gdy znów zbierałam się na płacz. Nie miałam już siły tego robić.
Gdy byłam mniejsza nie rozumiałam Belli z Twilight. Wydawała mi się nielogiczna.
Teraz ją rozumiałam.
Czułam ból, rozrywający moje serce i każdą, najmniejszą komórkę mojego ciała.
Nawet nie wiem, na co liczyłam. Słowo przepraszam by nie wystarczyło.
Poczułam przypływ gniewu, smutki i sama nie wiedziałam czego. Wzięłam w dłoń bukiet osiemnastu róż. Jedną, sztuczną, wyciągnęłam z wazonu. Reszta sama zwiędnie. Ta nie.
Wzięłam zapalniczkę z półsercem, zrobionym z kryształków. Taka, jak ta jego.
Łzy spłynęły po moich policzkach, gdy płatki pochłonął ogień.
Rozchyliłam wargi, patrząc na ruchy ognia. Coś ścisnęło moje serce. Nie byłam jego pierwszym wyborem.
W porę ugasiłam tę różę.
Zacisnęłam szczękę, gdy zauważyłam jego wiersz.
Nawet nie chciałam go czytać. Zwyczajnie schowałam go do małej szkatułki. Przełknęłam ślinę, wyciągając z tej samej szkatułki, łańcuszek.
Powinnam była mu go oddać. Tak samo, jak oddałam w jego ręce pierścionek.
— Wstałaś już, Li?
Odwróciłam się w stronę mamy. Rozchyliła wargi, podchodząc o parę kroków.
— Miałaś rację. — przełknęłam ślinę. — Cholerną rację.
Schowałam twarz w dłonie, siadając na podłodze. Podciągnęłam kolana pod brodę.
Poczułam jak mnie objęła. Prawie nigdy tego nie robiła. Ciepło otoczyło moje ciało. W jej ramionach świat wyglądał inaczej. Jak film, rozgrywający się na wielkim ekranie, jak widok zza szyby.
— On... — zaczęłam, starając się nie zachodzić płaczem. — Dlaczego to musi tak boleć?
Mama tylko westchnęła, głaszcząc mnie po włosach.
— Jesteś Claire. — wzięła moją twarz w dłonie. Jej oczy były delikatnie zaszklone. — My nie płaczemy za mężczyznami.
— Nie umiem. Myślałam, że... — przymknęłam powieki. — Nie wybrał mnie.
Załkałam, wtulając się w nią. To tak cholernie bolało.
***
Dwa tygodnie minęły mi, jak pstryknięcie palcami.
Zamknęłam za sobą szklane drzwi. Właśnie skończyłam szkołę. I wcale mnie to nie cieszyło.
Egzaminy poszły mi bardzo dobrze. A przynajmniej takie miałam wrażenie. Tylko na łacinie tłumiłam chęć płaczu. Może dlatego, że w głowie miałam głos, który w tym języku brzmiał najlepiej.
Dreszcz przeszedł po moim ciele. Odpaliłam papierosa, wracając do domu.
Paliłam, słuchając jakiejkolwiek muzyki. Nawet jej nie znałam. Robiłam to po to, by nie myśleć, by nawet nie dopuszczać do siebie własnych myśli.

CZYTASZ
Nothingness
RomanceLilith Claire nigdy nie czuła się tak, jakby chciała. Zawsze ukrywała prawdziwą siebie, bo nigdy nie była kochana. Zawsze była cieniem samej siebie, który był beznamiętny, by nie zostać skrzywdzony. Jednak co jeśli chłopak, którego się bała, da jej...