Nicholas
Zagryzłem wnętrze policzka, stojąc przed ciemnymi drzwiami. Nigdy bym nie sądził, że zostałbym zaproszony do tego domu przez samą kobietę, która mnie nienawidziła. Castya Claire prawdopodobnie planowała morderstwo. Wypuściłem powietrze, czując jak powoli zatapiałem się w pustkę. Czy ja się stresowałem?
Przyłożyłem dłoń do drzwi, chcąc zapukać. Uderzyłem w nie lekko, dokładnie trzy razy, na co prawie automatycznie zostały otwarte.
Zauważyłem jak Lilith, ubrana w białą, przylegającą sukienkę, wyszła z małą suczką na smyczy.
– Hej, chuju. – mruknęła zadowolona, zapalając ciepłe palce na moim karku. Zacisnąłem dłoń na jej talii, czując jak całe moje ciało opierało się przed puszczeniem jej. Była tak delikatna.
– Cześć, gwiazdko. – położyłem dłoń na jej szyi, wchodząc nią, pod jej rozpuszczone włosy.
– Pies, spierdalaj. – mruknąłem niezbyt miło, do szczeniaka, który skakał wokół mnie.
Zobaczyłem jak brunetka przewróciła na mnie oczami. Czułem jak całe moje ciało się napięło. Tak cholernie czułem potrzebę, aby wpić się w jej malinowe, pokryte błyszczykiem wargi. Wiedziała, że cholernie ich nie lubiłem. Ale to jak wyglądały na jej ustach...
– Radzę ci pójść z nami na spacer. – mruknęła cicho, przerywając ciszę.
Przytaknąłem, wystawiając dłoń w jej stronę. Czułem się jak cholerny, zakochany dzieciak. Jednak wiedziałem, że i ona tego chciała. Była młoda i ciekawa wszystkiego. Rozumiałem ją.
Brunetka ochoczo zaplotła palce, przyozdobione srebrem, wokół mojej zimnej dłoni.
– Zapamiętam to. I prawdopodobnie ci to wypomnę, bo nie zdarza ci się być uroczym.
Parsknąłem cichym śmiechem na jej słowa. Najmłodsza Claire definitywnie była moją ulubioną. Była tak niewinna, ale jednocześnie była chaosem. To był jeden z paradoksów, które w sobie nosiła. Wiedziałem to i pragnąłem poznać je wszystkie.
Od zawsze znałem swój mrok. Był we mnie zakorzeniony. Odkąd poznałem tę cholerną dziewczynę pragnąłem dokonać czegoś, co zostałoby z nią na zawsze. Ale za nic, nie chciałem jej skrzywdzić.
Zawsze też uważałem, że jestem czarnym charakterem. Nie tylko przez demony, które przejmują kontrolę nad moim umysłem, ale też dlatego, że czarne charaktery potrafiłyby spalić cały świat dla jednej osoby, kiedy bohaterowie potrafiliby poświęcić swoje szczęście, aby ocalić ten sam świat.
A ja dla niej potrafiłbym zrobić wszystko. Spalić i zniszczyć cały ten pieprzony świat, aby zapewnić jej bezpieczeństwo.
Bo Lilith Claire nieświadomie uleczała rany w mojej duszy, rozmazując mrok, w którym tonąłem.
– O czym ty tak myślisz? – zapytała, głaszcząc psa, który lizał jej rękę.
– Jeśli bym powiedział, że o tobie i twoim pięknie, to mi uwierzysz?
Wyprostowała się, na co ten pies nie był zachwycony. Brunetka odwróciła się w moją stronę, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
– Nie.
– Więc myślałem o stokrotkach.
Najświętszy Boże, ta dziewczyna była twoim największym cudem. Ta blada, mała istota, która jednocześnie była idealnym przedstawianiem własnego imienia. Lilith, którą znałem z opowieści, stała przede mną. W lepszej wersji. Prawdziwej.

CZYTASZ
Nothingness
RomanceLilith Claire nigdy nie czuła się tak, jakby chciała. Zawsze ukrywała prawdziwą siebie, bo nigdy nie była kochana. Zawsze była cieniem samej siebie, który był beznamiętny, by nie zostać skrzywdzony. Jednak co jeśli chłopak, którego się bała, da jej...