31. Moralność.

69 4 4
                                    

Lilith

Kiedyś nie myślałam o wierze, jako o czymś, co mogłoby mi pomóc. Byłam kierowana przez strach. Gdy byłam mała, moja ciotka czytała mi legendy o diable i demonach. Oczywisty był fakt, że ze strachu się modliłam. Jednak dorastając oswoiłam się z tym. Jednak przez to, nie wiedziałam w co miałam wierzyć. Bóg i aniołowie byli dla mnie zagadką. Przez większość czasu szukałam swojej drogi, ale nie mogłam pojąć tego wszystkiego.

***

Wlepiałam wzrok w wielki obraz, wyświetlony w sali. Mężczyzna w długiej, czarnej sutannie stał obok, z założonymi rękami na piersiach, czekając na nasze interpretacje.

Najśmieszniejszy był fakt, że to nie była lekcja religii a filozofii.

Byłam po następnym egzaminie a moja głowa zaczynała parować.

– Obraz przedstawia upadłego anioła, wygnanego z raju. – rzuciłam zachrypniętym głosem. – Było to podczas wojny w raju.

Ciemne skrzydła postaci, utwierdzały mnie w tym, że musiał to być Lucyfer. Jeden z najbliższych aniołów Boga.

Mężczyzna podszedł o krok, kiwając głową z uznaniem. Nachylił się nad swoim biurkiem, patrząc na nas. Jego niemal czarne tęczówki były puste. Przerażał mnie.

– Uważacie, że było to niezależne od Boga? – zapytał. – Że w to nie ingerował?

– Nie. Wiedział, że tak się stanie. To jest identyczna sytuacja jak z Judaszem. – rzuciłam nieco ciszej, chowając dłonie w rękawy czarnej marynarki. – Albo Piotrem, który miał wyprzeć się Jezusa dokładnie trzy razy, nim zapieje kogut.

– Podchodzisz do sprawy bardzo... oryginalnie. Nie sądzisz, że diabeł jest czystym złem?

– Nic nie jest w stu procentach dobre. Nawet Bóg. – mężczyzna rozszerzył powieki, nie rozumiejąc. – Mówią, że jest dobry i miłosierny, ale co z Arką Noego? Wybrał niektórych, innych za to zabił. To nie było miłosierne. Zwłaszcza, że wtedy nie było raju. Poszli do piekła, nawet jeśli w niego wierzyli i miłowali go ponad wszystko.

Odwróciłam od niego wzrok, patrząc się na Penelope, która siedziała obok mnie. Na jej twarzy widziałam uznanie. Wiedziałam, że większość się bała tego człowieka. A ja znów nie miałam wyczucia, w którym momencie przestać mówić.

– Więc demony też nie są złe?

– Nie. To nie jest ich wina, do czego zostały stworzone. A nawet najgorszy demon może odnaleźć własną drogę. Nie musi iść za przeznaczeniem.

Gdy miał powiedzieć coś jeszcze rozebrzmiał dzwonek. Spakowałam swoje rzeczy do czarnej torebki, chcąc stamtąd wyjść.

– Proszę was o nadrobienie łaciny. – rzucił dość donośnie. – Liczę na ciebie, Lilith Claire.

Blado się uśmiechnęłam, odwracając głowę w jego stronę. Jego siwe włosy kontrastowały z ciemnymi oczami. Wyglądał kurewsko przerażająco.

Poczułam jak Penelope złapała mnie za nadgarstek.

– Wiesz, że za niedługo mamy bal? – podekscytowała się.

– To za parę miesięcy, alkoholiczko.  – zaśmiał się Malcolm, wchodząc między nas, łapiąc nas pod ręce.

Poszliśmy po cokolwiek do jedzenia. Była to jedna z dłuższych przerw, podczas której w spokoju można było zjeść w pobliskim bufecie, który składał się z parunastu czarnych stolików z krzesełkami w tym samym kolorze i sklepikiem, zapatrzonym w przekąski a w porze obiadowej i posiłki.

NothingnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz