Nigdy bym nie pomyślała, że wszystko mogło iść w taką stronę. Jadłam lasagne z Beatrice, oglądając pierwsze odcinki Shadow and bone. Skończyłyśmy Bridgertonów a musiałyśmy wszystko nadrobić.
Oparłam głowę na jej ramieniu. Cieszyłam się, że jeszcze była w domu. Wiedziałam, że nie zostało wiele czasu, nim znów wyjechałaby z miasta. Jednak, chciałam spędzić z nią trochę czasu. Była jak mój anioł, który nieświadomie podnosił mnie z dna. Bez niej, ten dom, nie był domem.
Podałam jej puszkę energetyka, gdy na nią wskazała. Wiedziałam, że nie chciała mnie z siebie zrzucać.
– Mam pomysł. – zaczęła. – Zaprośmy tego chłopaka na obiad.
– Mama mnie zabije.
– Nie, bo będą świadkowie. – zaśmiała się.
Poczułam znajomy ucisk w żołądku. Nie mogło to tak wyglądać. To się wręcz nie łączyło. Nicholas i moja rodzina w jednym miejscu.
Nie chodziło o to, że się go wstydziłam. Broń Boże. Byłam cholernie dumna, że to wszystko,szło w dobrą stronę. Jednak wiedziałam, że moja matka by go zniechęciła do mnie. Beatrice dziwnie na niego reagowała a znając moje szczęście, komuś stałaby się krzywda.
– Kogo bym miała zabić? – spytała mama, opierając dłonie o kanapę. Widziałam, że tamtego dnia nie chciała wychodzić z domu. Miała na sobie czarny dres a jej włosy były związane w wysokiego koka. Na jej twarzy nie było grama makijażu.
– Nicka. A chcemy, by na weekend przyszedł na obiad.
– Beatrice Claire. – niemal warknęła. – To nie jest dobry pomysł.
Cóż za spostrzegawczość.
– Chcę poznać chłopaka, który zmienia moją siostrę.
Zmienia. Uśmiechnęłam się smutno. Nie było to nic złego, bądź to ja, zauważałam same pozytywy, które mogłoby być nieliczne.
– Niech będzie. – przewróciła oczami, prostując się. – Zrobię pieczeń. Niech zna moją łaskę.
Prychnęłam cicho, wynosząc pusty talerzyk do zmywarki. Wzięłam waniliowe losy z zamrażarki i trzy łyżeczki.
Mała suczka oparła przednie łapy o moje nogi. Uśmiechnęłam się, głaszcząc jej pysk.
– Gdzie jest Ori? – spytała Bea.
– Na ogrodzie.
Przewróciłam oczami, wracając na kanapę. Odkąd spowrotem zawitali do domu, kot musiał być na dworze przez połowę dni, bo Lily go gryzła.
Odłożyłam wszystko na stolik, wyciągając telefon z kieszeni spodenek.
Nicholas: Mam dla ciebie, w chuj, niespodziankę.
Lilith: Nie pojadę z tobą na drugi koniec Anglii.
Nicholas: Pizda z ciebie, Claire.
Nicholas: Mówię serio. Bądź gotowa o czwartej.
Lilith: Jest trzecia trzydzieści! Nie zdążę
Nicholas: Zegar tyka, gwiazdko.
– Mogłabym iść? – zapytałam lekko speszona. Beatrice spiorunowała mnie wzrokiem. – To chodź ze mną.
– Wiesz, że nie lubię, bo wydaje mi się, że się wpieprzam bez potrzebnie.
– Mamy pół godziny. – rzuciłam szybko.
CZYTASZ
Nothingness
Lãng mạnLilith Claire nigdy nie czuła się tak, jakby chciała. Zawsze ukrywała prawdziwą siebie, bo nigdy nie była kochana. Zawsze była cieniem samej siebie, który był beznamiętny, by nie zostać skrzywdzony. Jednak co jeśli chłopak, którego się bała, da jej...