19. Gwiazdy

84 4 2
                                    

Nigdy bym nie pomyślała, że wszystko mogło iść w taką stronę. Jadłam lasagne z Beatrice, oglądając pierwsze odcinki Shadow and bone. Skończyłyśmy Bridgertonów a musiałyśmy wszystko nadrobić.

Oparłam głowę na jej ramieniu. Cieszyłam się, że jeszcze była w domu. Wiedziałam, że nie zostało wiele czasu, nim znów wyjechałaby z miasta. Jednak, chciałam spędzić z nią trochę czasu. Była jak mój anioł, który nieświadomie podnosił mnie z dna. Bez niej, ten dom, nie był domem.

Podałam jej puszkę energetyka, gdy na nią wskazała. Wiedziałam, że nie chciała mnie z siebie zrzucać.

– Mam pomysł. – zaczęła. – Zaprośmy tego chłopaka na obiad.

– Mama mnie zabije.

– Nie, bo będą świadkowie. – zaśmiała się.

Poczułam znajomy ucisk w żołądku. Nie mogło to tak wyglądać. To się wręcz nie łączyło. Nicholas i moja rodzina w jednym miejscu.

Nie chodziło o to, że się go wstydziłam. Broń Boże. Byłam cholernie dumna, że to wszystko,szło w dobrą stronę. Jednak wiedziałam, że moja matka by go zniechęciła do mnie. Beatrice dziwnie na niego reagowała a znając moje szczęście, komuś stałaby się krzywda.

– Kogo bym miała zabić? – spytała mama, opierając dłonie o kanapę. Widziałam, że tamtego dnia nie chciała wychodzić z domu. Miała na sobie czarny dres a jej włosy były związane w wysokiego koka. Na jej twarzy nie było grama makijażu.

– Nicka. A chcemy, by na weekend przyszedł na obiad.

– Beatrice Claire. – niemal warknęła. – To nie jest dobry pomysł.

Cóż za spostrzegawczość.

– Chcę poznać chłopaka, który zmienia moją siostrę.

Zmienia. Uśmiechnęłam się smutno. Nie było to nic złego, bądź to ja, zauważałam same pozytywy, które mogłoby być nieliczne.

– Niech będzie. – przewróciła oczami, prostując się. – Zrobię pieczeń. Niech zna moją łaskę.

Prychnęłam cicho, wynosząc pusty talerzyk do zmywarki. Wzięłam waniliowe losy z zamrażarki i trzy łyżeczki.

Mała suczka oparła przednie łapy o moje nogi. Uśmiechnęłam się, głaszcząc jej pysk.

– Gdzie jest Ori? – spytała Bea.

– Na ogrodzie.

Przewróciłam oczami, wracając na kanapę. Odkąd spowrotem zawitali do domu, kot musiał być na dworze przez połowę dni, bo Lily go gryzła.

Odłożyłam wszystko na stolik, wyciągając telefon z kieszeni spodenek.

Nicholas: Mam dla ciebie, w chuj, niespodziankę.

Lilith: Nie pojadę z tobą na drugi koniec Anglii.

Nicholas: Pizda z ciebie, Claire.

Nicholas: Mówię serio. Bądź gotowa o czwartej.

Lilith: Jest trzecia trzydzieści! Nie zdążę

Nicholas: Zegar tyka, gwiazdko.

– Mogłabym iść? – zapytałam lekko speszona. Beatrice spiorunowała mnie wzrokiem. – To chodź ze mną.

– Wiesz, że nie lubię, bo wydaje mi się, że się wpieprzam bez potrzebnie.

– Mamy pół godziny. – rzuciłam szybko.

NothingnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz