2. Paryż

199 6 0
                                    

Zniszczenie nie było tylko kwestią fizyczną. Mogło się tyczyć metaforycznego wnętrza. Ja sądziłam, że byłam zepsuta, niemal pusta. Nie myślałam o siebie dobrze. Wiedziałam, że mimo całego wysiłku i tak zostałabym potępiona. I właśnie tego się dowiedziałam w najbardziej nieoczywisty i niszczący sposób.

***

Patrząc na starszą brunetkę, wiedziałam, że nie była zbytnio przychylna na mój pomysł. Jej ciemne tęczówki, skanowały moją twarz, w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby jej pokazać, że kłamałam.

– Dzisiaj są wyścigi. – rzuciła spokojnie. – Jak miałabym się nie martwić?

Londyn często słynął nie tylko z Wieży zegarowej, Tower of London, czy Pałacu Buckinghamu, ale właśnie z tych cholernych, nielegalnych wyścigów, przez które moja matka dostawała paranoi. Nie raz Castya Claire nie chciała wypuścić mnie do miasta, bo one się akurat odgrywały. Nigdy mnie nie fascynowały a wręcz irytowały. Po jaką cholerę były? Nie miałam bladego pojęcia i wiedziałam, że nie dostałabym odpowiedzi na to pytanie.

– Przecież tam nie pójdę. – rzuciłam, odgrywając swoją rolę niczym najlepszy aktor. – Chciałyśmy, razem z Clarą, spędzić trochę czasu.

Obiecałam Clarze, że się z nią tam przejdę. Zawsze chodziła tam z Florianem, który tym razem się z nią pokłócił. Namawiała mnie od pieprzonego tygodnia, nie dając chwili wytchnienia, gdy postanawiałam jej odmówić. Koniec końców, moja dawka asertywności się wyczerpała, dając wygraną blondynce.

– Masz wrócić o dziesiątej. Zadzwoń, najlepiej jak będziesz wracać.

Wykrzywiłam wargi w półuśmiechu. Moja matka nigdy nie obrzucała mnie wielką dawką miłości, czego i ja od niej nie oczekiwałam. Wręcz ją rozumiałam. Czwórka dzieci, będące od siebie kompletnie różne, a ona jedna. Mój ojciec – William Leyor, wyjechał do Francji, kiedy ja miałam jedenaście lat. Odkąd pamiętałam miał problem z alkoholem i również nie był wylewny. Człowiek, który twardo stąpał po ziemi, zdobywając wszystko strachem. Był żywiołem.

Castya Claire była od niego kompletnie różna. Ta kobieta, mimo wszystko, była spokojna. Opanowanie dawało jej dużo w planach, które były jej potrzebne. Ona wszystko zdobywała podstępem.

– Dziękuję, mamo. Pójdę się szykować.

– Tylko uważaj, najmłodszy Gerard ma się kręcić po Londynie. Nie chcę, aby moje dziecko znało się z tym.. – odwróciłam głowę w jej stronę, widząc jak jej twarz nabiera lekkiego obrzydzenia. – Kimś.

Gdybyś tylko wiedziała...

– Spokojnie, nie jestem aż tak głupia.

Udając się do siebie, minęłam jasny korytarz, w którym mieściło się wiele zdjęć. Dwa przestawiały i mnie. Kiedy zdobyłam wyróżnienie w jakimś cholernym konkursie o angielskiej literaturze. Było to z sześć lat temu. Byłam ubrana w szkolny mundurek. Mama stała nade mną ubrana w czarny garnitur.
Drugie zdjęcie przedstawiało mnie z Williamem, dzień przed jego wyjazdem. Miał dłoń za moją głową, wystawiając dwa palce, aby zrobić ze mnie królika.

Przykre, że to już nigdy nie wróci.

***

–Tak, Clara? – zapytałam, przełączając ją na tryb głośnomówiący.

Starałam się zrobić kreski czarnym eyelinerem, więc niezbyt skupiłam się na jej słowach. Spojrzałam w swoje ciemne tęczówki, które odbijały się w lustrze. Wiedziałam, że to będzie cholernie głupi pomysł.

NothingnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz