9. Fenix

132 4 0
                                    

Zawsze nam mówiono o dwóch wilkach zamieszkujących nasze głowy i serca. Powtarzano, że przeżyje ten, który będzie przez nas karmiony. Jednak ja zauważyłam, że w mojej głowie jest trzeci wilk- to ja jestem tym wilkiem. Ja sama się karmię i to ja wygrywam z tamtymi. Nie jestem po stronie dobra czy zła, serca czy rozumu. Ja jestem ich połączeniem.

***

Patrzyłam zamglonym wzrokiem na pustą przestrzeń przede mną. Kiedy w mojej głowie narodziły się plany wydrapania sobie oczu. Poczułam jak coraz bardziej moje ciało sprzeciwiało się, chcąc zostać w stanie w jakim było. Podniosłam się na łokciach i chciałam wykaszleć wszystko, co osiadło mi się na płucach. Poczułam łzy w kącikach oczu i głośno opadłam na poduszki. Grypa męczyła mnie od cholernego tygodnia i nic mi nie pomagało. Zdążyłam zażyć całą tablice Mendelejewa, jednak cały czas czułam jak rozrywało mi płuca.

Zawsze lubiłam spać, bądź leżeć pod ciepłą pierzyną do późnych godzin, jednak teraz cierpiałam na brak adrenaliny w moim życiu. Mruknęłam cicho, naciągając szary koc na moje zmarznięte ciało. Zobaczyłam jak Orion siedzi niedaleko łóżka, przyglądając się mi.

Mógłbyś chociaż pomóc za to, że cię żywię.

Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, który wskazywał godzinę jedenastą pięć i parę nieodebranych połączeń od mamy, Clary i jedno od Nicholasa. Kurwa.
Nie miałam z nim kontaktu od ponad tygodnia a na samą myśl o nim, mój żołądek zaciskał się w nieprzyjemny supeł. Było w nim coś, czego się bałam.

Wybrałam ciąg cyferek z podpisem Nicholas i zagryzłam wargę, nie wiedząc czy to dobry pomysł. Dlaczego najpierw nie oddzwoniłam do mamy? Albo chociaż do Clary?

- Jesteś mi potrzebna, młoda Claire.

- Cześć, Nicholas. Też miło cię słyszeć, u ciebie w porządku? U mnie akurat średnio, bo od tygodnia jestem chora. Miło, że się zainteresowałeś. - wygłosiłam litanie, która posiadała aż nad to jadu.

- Claire, dam ci idealne lekarstwo, ale potrzebuje cię dzisiaj wieczorem. To jest pilne.

- Jestem chora, nie dam rady wstać. Po co ci jestem? - zapytałam, czując rosnącą we mnie irytację. Czego on do cholery nie jest w stanie pojąć?

- Pojedź ze mną do Napton on the Hill.

Zakrztusiłam się powietrzem, nie rozumiejąc o co chodzi. To było dziewięćdziesiąt sześć mil od Londynu.

- To dwie godziny drogi stąd, Nicholas. Po co ci tam będę?

- Lilith, opowiem ci wszystko podczas drogi. Ubierz się cała na czarno i weź coś z kapturem. - słyszałam determinację w jego głosie. Był zdesperowany.

Zagryzłam wargę i popatrzyłam się na kota, który wciąż tylko siedział i się przyglądał. On był równie zdeterminowany, co ja.

- Zgoda. Jak już będziesz to napisz. Tylko weź mi z dwa energetyki za fatygę, bo zasnę.

- Wezmę ci cały karton, parve. Dziękuję, młoda Claire.

Usłyszałam jak połączenie się zakończyło. Przymknęłam powieki, czując jak powoli poziom adrenaliny się zwiększa. Wiedziałam, że coś musi się stać. Zacisnęłam powieki, wypuszczając powietrze w momencie, w którym podnosiłam się z łóżka. Całe pomieszczenie zaczynało się kręcić coraz szybciej, jednak starałam się to przetrwać. Podeszłam do łazienki z przygotowanymi rzeczami i ruszyłam pod zimny prysznic.

Lubiłam zimną wodę bardziej niż ciepłą - zwłaszcza, gdy byłam chora. Zawsze starałam się wyziębić organizm, aby szybciej i sprawniej zbić gorączkę. Jednak teraz wiedziałam, że gorączka to nic w porównaniu z tym co mnie czeka.

NothingnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz