Rozdział 1

1.9K 69 4
                                    

                                  Hayley

                            15 lat później.

Wchodząc do klubu odrazu uderzyła mnie głośna muzyka jak i ludzie starający się przekrzyczeć ją, odór alkoholu dażnił moje nozdrza. Ludzi było tu więcej niż wody na pustyni, ciągle się przepychali, krzyczeli i się śmiali jakby jutra miało nie być. Chociaż sądzę, że napewno gdzieś tutaj kręci się jakiś drapieżnik, który zamierza tego wieczoru  zapolować na swoją owieczkę, zresztą tak jak ja. Moja owieczka właśnie w tym momencie zabawiała sie z jedną z pań do towarzystwa. Nie mam pojęcia dlaczego zgodziłam się pomóc kobiecie tego mężczyzny. Jedno spojrzenie w jego oczy i widać odrazu, że nie pierwszy raz zdradza swoją żonę. Skierowałam się do baru siadając na krześle barowym bokiem do mojej owieczki.

-  Co podać? – Spytała młoda barmanka w skąpym ubraniu.

-  Cole. – Odpowiedziałam krótko.

Kątem oka ciągle obserwowałam mężczyznę i jego towarzyszkę. Zachowują się jakby mieli tu i teraz zacząć się zabawiać ze sobą nie zwracając uwagi na ludzi dookoła. Skrzywiłam się niezauważalnie na tą myśl. Podniosłam wzrok na barmankę, która postawiła przede mną szklankę z colą.

Nie lubiłam alkoholu może dla tego że nigdy go nie piłam, a jego zapach mnie zdecydowanie odpychał. Ale to nie zatrzymało mnie przed siedzeniem w klubie pełnym ludzi, a może bardziej pasożytów bo jedyne co ich obchodzi to kolor zielony i czubek ich własnego nosa. Większość tych ludzi uważa się za pępek świata. Beznadzieja.

Chwyciłam szklankę z napojem i nie postrzeżenie powąchałam napój. Nienawidzę tego nawyku. Zawsze wącham jedzenie czy napoje, czasami nawet głupią wodę. Może jestem przewrażliwiona, że ktoś tutaj chciałby mnie otruć. Nigdy nic nie wiadomo, może i na razie jest cisza od ich strony ale wole być czujna cały czas.

Upiłam łyka, po czym skierowałam się spojrzeniem na dzisiejszą owieczkę. Mogłabym zrobić po prostu zdjęcia teraz i wrócić do domu ale obiecałam zdjęcia na gorącym uczynku żeby nie było żadnych wątpliwości. Westchnęłam przymykając na chwile oczy zdając sobie sprawę, że trochę tutaj zabawię.

Rozglądnęłam się leniwie po klubie zatrzymując swój wzrok przy jednym ze stolików. Przy stole było dużo mężczyzn ale kobiet wcale nie brakowało. Większość to kobiety do towarzystwa i jestem pewna, że mam więcej blizn na ciele niż one kiedykolwiek miały ubrań na sobie.

Skupiłam swoją uwagę mężczyznom kilku jeżeli się przyjrzeć pewnie są starsi niż wyglądają, są też młodzi. Prawie każdy posyłał do mnie uśmiech prócz mężczyzny, który siedzi po środku. Ma intensywne spojrzenie jakby chciał przewiercić nim coś. Przechyliłam lekko głowę dając mu znać, że się mu przyglądam. Przy niewielkim świetle mogłam dostrzec, że jest dobrze zbudowany, pewnie wysoki i zdecydowanie jest brunetem. Ubrany cały na czarno ale jestem za daleko żeby zobaczyć jakiekolwiek detale.

Pokręciłam lekko głowa wracając do swojej coli i owieczki. Wyjęłam komórek z kieszeni czując jej wibrację. Nowa wiadomość.

Numer nieznany; Dwadzieścia osiem nie żyje.

Westchnęłam przymykając na chwile oczy. Dobrze wiedziałam, że to cisza przed burzą. Jeżeli to Cienie to rozpęta się krwawa jatka.

Zerkając na Harrego Aniston'a zauważyłam, że zmierza w kierunku najprawdopodobniej prywatnego pokoju. A już myślałam, że spędzę tu całą noc.

-  Co taka piękna kobieta robi w klubie sama? – Dobiegł mnie męski głos obok.

-  Nie jestem zainteresowana. – Powiedziałam nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem.

Zero  [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz