Rozdział 21

1.3K 74 7
                                    

                                Spencer

Wstała do toalety.

Wstała, bo chciało się jej do toalety i została porwana, bo weszła do pokoju, w którym nie powinna być.

Starałem się przetworzyć nowe wiadomości, które usłyszeliśmy wczoraj. Kiedy Ley była mała słyszałem nie raz, że wstaje w nocy i chodzi do toalety czy idzie spać do rodziców albo do pokoju swoich braci. Nie było to nowością. Tamtego dnia też sądziliśmy, że poszła spać do innego pokoju lub że wstała wcześniej i poszła się już bawić.

Ale było zupełnie inaczej co było jeszcze gorsze.

Drugą bardziej irytującą rzeczą a raczej osobami okazali się mężczyźni. Najbardziej ten przypominający szympansa.

Dotykał jej.

Dotykał mojej żony.

Dziś był dzień naszego ślubu, który może odbyć się przez mój jeden telefon, lecz coś mnie powstrzymywało. Jakby to nie był jeszcze czas na ślub.

Mój wzrok był utkwionym w Ley i szympansie, który ciągle jej dotykał a mnie zalewała furia.

Jak on kurwa śmie?!

Drugi mężczyzna starszy nie patrzy na żadnego z nas jakby się bał? – Chociaż jeden mądrzejszy.

Nie do końca też rozumiałem sytuacji, w której się znaleźliśmy dzięki niej – nie żeby mi to przeszkadzało moje największe gorące marzenie to zabić skurwiela, który mi ją odebrał. Nie pomagał fakt, że nie przedstawiła ich nam, a oni się jakoś też do tego specjalnie nie fatygują.

Westchnąłem przecierając sobie oczy, kiedy spojrzałem w ich kierunku zobaczyłem, jak trzyma rękę na jej policzku jakby ją gładził albo pocieszał. Stała do mnie tyłem więc nie widziałem ani nie słyszałem nic z faktu, że stali trochę dalej niż my wszyscy siedzieliśmy. Zerkną na mnie posyłając mi szybki uśmiech a potem się do niej nachylił. Jakby się całowali. Wstałem kierując się w stronę mojej Ley.

Czara goryczy się przelała.

Podszedłem do nich w momencie, w którym czarnowłosa się odwróciła w moją stronę.

Uśmiechała się.

Widząc, że idę w jej stronę zmarszczyła brwi otwierając usta. Zanim powiedziała chodź jedno słowo podniosłem ją zarzucając sobie na ramię. Skierowałem się w stronę pierwszych lepszych na wpół otwartych drzwi.

- Postaw mnie! - Krzyknęła waląc mnie w plecy i szczypiąc w dupę.

Zdecydowanie podoba jej się mój tyłek. Albo ma fetysz dup.

Wszedłem z nią do jak się okazało łazienki i zamknąłem drzwi na klucz. Postawiłem ją od razu obrywając pięścią w tors. Uniosłem brew zastanawiając się czy chciała mnie tym powalić czy może połaskotać.

- O chuj ci chodzi jebany jaskiniowcu?! - Krzyknęła wymachując rękami. Złapałem jej dłonie w swoje i przyparłem do ściany, kiedy ona się szamotała. -  Zabieraj te łapy!

- Jeśli jeszcze raz zobaczę albo nie daj boże usłyszę, że pozwalasz innemu mężczyźnie się dotykać przysięgam, że rozszarpie go na twoich oczach... - spojrzałem jej w oczy zniżając głos prawie do szeptu – a potem wsadzę cię do wanny i wykąpię cię w jego krwi.

Przestała się szamotać patrząc na mnie tymi kurewsko pięknymi oczami przechylając lekko głowę w bok. Przetwarzała to co teraz powiedziałem, ale ja strasznie nie lubię marnować czasu.

Zmiażdżyłem nasze wargi od razu przejmując inicjatywę i rozchylając jej wargi by nasze języki mogły pogrążyć się w tańcu. Przez pierwsze kilka sekund nie reagowała na to, ale zreflektowała się wyrywając dłonie i zarzucając mi je na kark - łatwo poszło.

W zasadzie zbyt łatwo.

Nasz pocałunek początkowo był wolny i czuły, lecz szybko zmienił się w niecierpliwy i szybki. Odkąd pierwszy raz pocałowałem ją w moim samochodzie wiedziałem, że jej ust nie będę miał nigdy dość. Mimo, że wtedy nawet nie odwzajemniła pocałunku i tak to wiedziałem co kilka dni temu potwierdziłem.

Moje dłonie zjechały na jej pośladki ściskając ten jędrny tyłek w dłoniach. Zjechałem jeszcze kawałek dalej podnosząc ją by mogła zapleść je wokół mojej talii.

Odwróciłem ją w stronę umywalki, na której ją posadziłem schodząc pocałunkami na szyję. Jęk zadowolenia wydobył się z jej gardła. Podobało się jej.

Jestem przekonany, że gdybym zapytał ją albo zrobiłaby to osoba trzecia nie przyznałaby się do tego za żadne skarby.

Jej dłonie torowały sobie drogę przez moją klatkę piersiową do paska spodni. O tak jak najbardziej możesz tam sięgać. Poczułem jak mój kutas drga na samą myśl, że jej dłonie się tam kierują.

Wróciłem pocałunkami do jej ust, kiedy jej dłonie zaczęły odpinać klamrę paska. Uśmiechnąłem się dalej całując jej usta. Rozpięła mój rozporek ściągając spodnie razem z bokserkami a mój kutas wyskoczył.

Chwyciła go u podstawy wydobywając ze mnie gardłowy jęk. Nie poruszyła ręką dla mojego niezadowolenia. Długo nie musiałem czekać na jej ruch, kiedy poczułem zimny metal przy kutasie.

Zamarłem przestając oddawać pocałunki. Odsunąłem się od nie patrząc jej w oczy widząc w nich błysk zadowolenia z mojej reakcji. Uniosła kącik a kącik ust nagle patrząc na mnie niewinnie.

- Wspominałam ci kiedyś że odjebie ci kutasa? - spytała marszcząc lekko brwi.

- Nóż. - Zerknąłem w dół patrząc jak blisko znajduję się mojego przyrodzenia. - Próbujesz mnie poderwać? - spytałem ignorując pytanie, które mi zadała.

Podniosłem na nią wzrok widząc lekko zdezorientowany wzrok na moje słowa. Wykorzystałem to wyrywając jej nóż. Chwyciłem ją za gardło przykładając do niego nóż i się uśmiechnąłem.

- Jesteś pierdolnięta. – Stwierdziłem zachrypniętym głosem. – I mnie to kurewsko kręci.

Zero  [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz