Rozdział 24

811 46 7
                                    

Hayley

- Proszę przestań!

Patrzyłam jak mój nóż tnie jego skórę jakby przecinało mięso na kanapki. To było tak satysfakcjonujące patrzeć w jakich cierpieniach go stawiam. Mimo że jest to tylko i wyłącznie po to by dowiedzieć się kilku rzeczy, ale nie odpuszczę.

Pan jest zawsze krok przede mną, ale ja postanawiam to zmienić. Nawet jeśli to oznacza, że muszę poświęcić się dniami i nocami na torturowanie będąc przy tym bezwzględną zimną suką.

W sumie nic się nie zmienia.

- Dobrze wiesz, że przestanę, jak powiesz mi co chce wiedzieć. - Powiedziałam patrząc teraz na jego zapłakaną twarz. - Gdzie on jest?! - Podniosłam głos aż echo rozniosło się po kontenerze.

- Ale ja nic nie wiem. - Zachlipał.

Odłożyłam nóż na stół wzdychając. Popatrzyłam na jego rzeczy, które miał przy sobie, kiedy go zgarnęłam. Sięgnęłam po portfel otwierając go jednocześnie opierając się o krzesło.

Pierwsze w oczy rzuciło mi się zdjęcie rodzinne. Czwórka dzieci z czego jedno jest niemowlakiem prawdopodobnie.

- Słodka rodzinka. - Wyjęłam zdjęcie odwracając w palcach i pokazując mu na co on zaczął jeszcze bardziej płakać.

- Proszę! Nie krzywdź mojej rodziny. Powiem wszystko co wiem, ale zostaw ich w spokoju.

Opuściłam dramatycznie rękę i przechylając głowę na bok. Wpatrywałam się w jego zapłakane oczy niedowierzając.

- Przecież dopiero powiedziałeś, że nic nie wiesz. - Nachyliłam się w jego stronę. - Ogłupieje jak dalej będę z tobą tutaj siedzieć. - Westchnęłam. - Gadaj co wiesz i miejmy to z głowy. Lubię spędzać z wami czas, ale no cóż też chce trochę rozrywki a taką mi daje wkurwianie jednego bruneta także gdybyś mógł Adam...

- Aaron. - Poprawił mnie, a moja głowa wystrzeliła do góry.

Czy on tak serio?

Mam to gdzieś jak masz na imię nie będę go pamiętać. - Przejechałam ręką po włosach. - Jak mówiłam śpieszy mi się troszkę więc mów, gdzie jest Greg, a reszta pójdzie z górki. - Posłałam mu uśmiech, przez który bardziej się wystraszył niż uspokoił.

Rzuciłam jeszcze okiem na pozostałych mężczyzn, a w zasadzie na trzy trupy i jednego zakneblowanego rannego mężczyznę. Z nim jest taka różnica, że musi jeszcze zostać przy życiu.

Wyjęłam telefon z kieszeni pisząc szybkiego sms'a. Schowałam telefon wstając z krzesła gotowa już skończyć przesłuchanie i pożegnać Adama, kiedy poczułam jak wokół moich kostek się coś zawija przez co moje nogi się złączyły, a ja zostałam zmuszona do wyprostowania się.

Spojrzałam w dół widząc wokół nich zawiniętą linę. Obejrzałam się za siebie widząc jak lina ciągnie się aż do wyjścia z kontenera.

- Kurwa! - Krzyknęłam zanim lina została naciągnięta i zaczęła mnie ciągnąć do wyjścia.

Rozniósł się huk uderzenia mojego ciała o metal. Oddech mi zamarł w płucach. Zdążyłam podnieść wzrok na przywiązanego mężczyznę w momencie, kiedy lina zaczęła ciągnąc mnie do wyjścia.

Zero  [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz