Rozdział 20

1.2K 66 10
                                    


To już jutro.

Jutro będę Hayley Wood.

Żoną Spencera Wooda.

Leżałam w łóżku wraz z kanaka anaZnaczy to ja leżałam, a on sobie smacznie pochrapywał trzymając mnie w żelaznym uścisku przy swojej klatce piersiowej. Westchnęłam chcąc się odwrócić na plecy. Nie pozwolił mi na to zaciskając uścisk wokół mojej talii.

Walnęłam go w rękę przez co w pokoju poszło echo plaśnięcia. Nie wiedziałam, jak on może tak spokojnie spać, kiedy tyle się dzieje dookoła. Oczywiście nie powiedziałam mu o co mi chodziło na hali, kiedy wychodziliśmy powiedziałam tylko tyle że może zrobić się niedługo gorąco.

Powinnam prawdopodobnie powiedzieć mu co nieco, ale nie wiedziałam nawet od czego zacząć. Skłamałam tyle razy, że nie wiem czy by mi nawet uwierzyli. Poza tym wątpię, że chcieliby słuchać historii pełnych cierpienia.

Podniosłam głowę z jego klatki piersiowej patrząc na śpiącego bruneta. W mojej klatce piersiowej coś mnie dziwnie zapiekło. Może zaczynam chorować znowu?

Jakby wyczuwając moje spojrzenie otworzył oczy. Jego szare tęczówki wpatrywały się we mnie z błyskiem. Nachylił się i pocałował mnie w czoło momentalnie na mojej twarzy pojawił się grymas.

- Nigdy więcej tak nie rób. - Powiedziałam wycierając czoło by po chwili zrzucić jego rękę z mojej talii i wstać.

- Powiesz mi, dlaczego nie mogę całować cię w czoło? - spytał siadając na łóżku.

Księżycu... Nie zapomniałaś o czymś? Byłaś grzeczna możesz dostać buziaka w czółko. Chodź do ojca... Powiedziałem chodź tu!...

Usłyszałam słowa pana. Za każdym razem, kiedy byłam posłuszna i zasłużyłam na 'pieszczoty' czy też inną nagrodę. Pokręciłam głową wyrzucając go ze swojej głowy.

- Po prostu tego nie rób.

- Dobrze. - Wstał ukazując swoją gołą klatkę piersiową. - Idziemy coś zjeść. - Bardziej rozkazał niż powiedział zakładając spodnie na nogi.

Odkąd wróciliśmy pierwsze co zamierzałam zrobić to skierować się od razu do pokoju gościnnego, który zajmowałam, lecz brunet jak to na jaskiniowca przystało przerzucił mnie przez ramię zanosząc do swojego pokoju. Rozebrał się do bokserek a mi przyniósł swoją za dużą koszulkę. Przebrałam się w łazience przedłużając trochę całe to kilku sekundowe przebieranie się.

Mimo że plecy miałam zasłonięte tak samo jak i brzuch nogi również miałam w bliznach. Było ich kilka, ale to wcale nie, nie widoczne. Mimo wszystko Spencer nie patrzył na nie ani ich nie dotykał. Patrzył mi w oczy.

Od kiedy wie, że 'jestem jego Ley' traktuje mnie jak dziecko. Jakbym miała mniej więcej pięć lat i nie potrafiła sama za siebie mówić czy chodzić, czy chodzić. W głównej mierze odpowiadało mi, kiedy spławiał osoby, które chcą ze mną rozmawiać. Zamierzałam unikać ich tyle ile się da.

Fakt, że jutro mam poślubić Spencera trochę mnie stresował. Czytałam trochę o tym całym małżeństwie, kiedy Amy oświadczyła, że wychodzi za jego brata. Myśl o niej sprawiła, że znowu zaczęłam się zastanawiać, gdzie ona się do diabła podziewa.

- Widziałeś ostatnio Amy? - spytałam wpatrując się w jego twarz spokojną twarz. Otworzył usta by mi odpowiedzieć, ale nagle zamilkł jakby sobie coś przypomniał.

- Cholera kompletnie zapomniałem. - przetarł włosy dłonią zatrzymując rękę na karku i odchylając lekko głowę do tyłu. Westchnął ciężko.

- O czym? - zapytałam zakładając ręce na piersi.

Zero  [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz