Rozdział 13

1.4K 59 10
                                    

Zawsze, kiedy wychodzi słońce i świeci jak pojebane wychodzę na zewnątrz wpatruję się w nie by po chwili przymknąć powieki i trwać tak w tej chwili jak najdłużej. Czując promienie słońca rozgrzewające moją twarz. Za czasów, kiedy żyłam pod okiem Pana nie widziałam go tak często jak od czasów, kiedy uciekliśmy.

Wyjątkami były dni, gdy byłam posłuszna wtedy potrafił udawać miłego, sympatycznego ojca. Bo wtedy właśnie nim był, gdy uśmiechał się szeroko pokazując szereg białych zębów, a tobie się chciało wymiotować.

Słysząc za sobą rozsuwane drzwi tarasowe otworzyłam oczy, ale się nie obejrzałam tylko sięgnęłam do kieszeni wyciągając paczkę papierosów. Wyciągnęłam jednego po chwili go odpalając i skierowałam paczkę w bok do przybysza.

- Dziękuje nie palę. - Odpowiedział mi kobiecy delikatnie drżący głos. Odwróciłam głowę na intruza widząc kobietę prawdopodobnie w wieku Frank'a. - Chciałam zapytać, czy mogę zerknąć na twoją ranę? - Spytała wpatrując się we mnie jak w obrazek.

Odwróciłam głowę ponownie w stronę słońca dając jej jasną aluzje, że nie potrzebuję towarzystwa. Zaciągnęłam się papierosem przymykając delikatnie powieki. Nie paliłam chyba odkąd poznałam bruneta chociaż nie robię tego nałogowo teraz przyniosło mi ulgę jak nic ostatnio.

Minęły dwa dni od spotkania z Dorianem, a on dalej się nie odzywał. Gdybym go nie znała prawdopodobnie bym się martwiła, ale zawsze są dwa wyjścia co może robić; 1) jakiś głupiec go zdenerwował i sprowokował. 2) jest obecnie na ważnej misji Cieni. 3) ewentualnie ma coś i zbiera dowody.

Czując wibracje telefonu wyciągnęłam go z kieszeni zerkając na wyświetlacz. Nealie. Zignorowałam połączenie jak i kobietę, która dalej stała ze mną na tarasie, wyrzuciłam niedbale niedopałek i się skierowałam do wejścia.

Przekraczając próg momentalnie się zatrzymałam czując jak moje usta otwierają się szeroko, chwile mi zajęło zrozumienie, że ja ziewam.

J a z i e w a m.

To chyba ten dzień, w którym jestem już zmuszona położyć się spać, mimo że wcale nie chcę. Wolałabym poczekać na wieści od Doriego w razie by coś mu umknęło. Skierowałam się do kuchni z zamiarem zrobienia kawy, ale nie przechodząc nawet przez próg zdążyłam zobaczyć przez otwarte drzwi blondynę odwróconą do mnie plecami.

Rozmawiała ze dwoma innymi kobietami, które widząc mnie szepnęły coś do blondynki, a ona się od razu odwróciła.

- W końcu ktoś się pojawia. Zanieś moje walizki do sypialni Spencera - wydała mi rozkaz myśląc, że tu pracuje.

Więc to musi być jego narzeczona.

Na jej słowa oparłam się o próg zakładając ręce pod piersiami i spojrzałam w dół na moje ubrania. Miałam na sobie czarne jeansy i czarną bluzkę z wycięciem w literę V i kołnierzykiem.

Kurwa, ale ja mam cyce....

Kurwa dziewczyno! Skup się! Nie czas teraz na podziwianie swoich cycków!No tak racja na czym to ja... a tak...

Czy teraz właśnie tak się ubierają służące? Ciekawe.

- Halo! Mówię do ciebie! - Krzyknęła machając ręką mi przed oczami. Teraz dopiero zauważyłam, że podeszła bliżej. – Głucha jesteś? Powiem dla misia, żeby cię zwolnił. - Dodała używając jakiegoś z dupy wziętego przezwiska.

Wykrzywiłam usta w niesmaku na to przezwisko. Kto do cholery używa takich zjebanych przezwisk?

- Nie jestem służącą.

Zero  [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz