Rozdział 10

1.3K 64 4
                                    

Hayley

Kiedy otworzyłam oczy natrafiłam wzrokiem na biały sufit podniosłam się od razu do pozycji siedzącej. Wyparłam z pamięci te wspomnienie ale to jest prawda przez prawie dwa lata uważałam go za swojego ojca.

Do tej pory nie wiem dlaczego wsadził mnie do klatki z tamtym dniem wszystko się zmieniło.

Westchnęłam przecierając twarz. Zerknęłam w dół na swoje ciało i... kto do cholery mnie przebrał? Mam na sobie męską koszulkę z dekoltem w serek i dresowe spodenki obie rzeczy zdecydowanie za duże.

Do ręki mam wsadzaną igłę, a do niej jakąś rurkę. Ciągnie się w górę, gdzie wisi przezroczysty woreczek ja kimś płynem. Wyjmuje igle z ręki i odrzucam w bok.

Patrzę na pokój, w którym się znajduje. Jest elegancki i duży. Utrzymany w szarych kolorach.

Wstaje z łóżka czując lekkie zawroty głowy. Ignoruje je i zmierzam do drzwi. Wychodzę na korytarz i wita mnie cisza.

Po co komu tak duży dom jak jest w nim cicho?

Przechodząc przez korytarz widzę na ścianach różne obrazy czy zdjęcia osób, których nie znam. Zatrzymuje się kiedy natrafiam na zejście schodami ale to zdjęcie na prawie całej ścianie przykuło moją uwagę.

Jest na nim chłopak ma może z osiem albo dziewięć lat, siedzi w piaskownicy z dziewczynka młodszą od niego. Oboje uśmiechają się szeroko, jakby byli tam gdzie chcą.

Przechylam lekko głowę na bok. Mam dziwne uczucie w klatce piersiowej, kiedy wpatruje się w to zdjęcie. Jakbym gdzieś je widziała.

Jakbym przeżyła taką chwile jak na tym zdjęciu.

Potrząsam lekko głową na boki i schodzę schodami na dół w kierunku podniesionych głosów.

                                  ***

Maszeruje ciemną ulicą już kilka minut odkąd opuściłam dom Spencer'a. Czuje jak koszulka przylepia mi się do ciała patrzę w dół widząc tworząca się plamę krwi.

Kurwa rozerwałam szwy.

Ale to mnie nie zatrzymuje opatrzę się w domu jak należy. Wzdycham głośno zdenerwowana. Zabił go, teraz to na pewno niczego się nie dowiem.

Przecież nie musiał jego zabijać, mógł równie dobrze go postrzelić albo przynajmniej ogłuszyć, a tak od trupa niczego się nie dowiem. Jest to frustrujace.

Przynajmniej poinformowałam Doriana o zaistniałej sytuacji i jednocześnie obiecałam, że się spotkamy. Będzie to pierwsze nasze spotkanie od prawie dwóch lat.

Dorian to pierwszy chłopiec jaki pojawił się w klatce obok mnie. Traktujemy się jak Ohana*.

My jesteśmy Ohana.

Dorian jest starszy od mnie chyba o dziewięć lat ale nie jestem tego do końca pewna. Nie jestem nawet pewna ile sama mam do końca lat. Tam nikt mi tego nie mówił. Kiedy ludzie pytają mówię, że dwadzieścia dwa ale kto wie może mam mniej albo więcej.

Moje rozmyślenia zostają rozproszone przez jadący za mną samochód. Nie odwracam się. Nie jestem jedna z tych kobiet co będzie prosić o ratunek by potem jakiś spocony, gruby i łysiejący typ myślał, że może położyć na mnie swoje łapy.

Idę dalej. Nie zwalniam, nie przyspieszam. Po prostu idę jak gdyby nigdy nic. Najwyżej mnie rozjedzie

Kiedy samochód równa się ze mną słyszę jak szyba jedzie w dół.

Zero  [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz