[12] Fuck you, Clifford!

2.6K 201 27
                                    

Jak można się tak napierdolić w jedną noc?! Nicol pomagała mi iść w pionie, bo samej szło mi to średnio. Nawet nie pamiętam jak nazywają się jej przyjaciele. Pamiętam, że pobiłam lampkę nocną, budząc przy tym Trish. Gdy zobaczyła mnie przyjaciółka, najpierw spytało się co się dzieje, oczywiście wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, wtedy współlokatorka zaczęła wyzywać mnie od pijaków. Wtedy było wesoło, ale rano! Byłam zła na:

-siebie;

-Clifforda;

-alkohol.

Gdy miałam kaca brunetka wypytywała się mnie: co się wczoraj stało? Opowiedziałam jej wszystko, chociaż mogłam wszystko w skrócie, czyli powiedzieć jej, że Mike = chuj. Pod wieczór kupiła mi nawet kubełek lodów i obejrzała ze mną jakąś cholerną komedie. Mimo wszystko jej obecność naprawdę poprawiła mi humor. Dobrze mieć ją przy sobie, zaproponowała mi nawet bym opowiedziała o wszystkim bratu, o nie o będzie wyłącznie moja zemsta jak już. W poniedziałek po zajęciach zadzwonił do mnie Ted. Powiedział, że mamy dużą dostawę i spytał się czy mogłabym wpaść dziś do pracy, nie chciałam tam być, ponieważ była zmiana Clifforda. Poszłam z myślą, że głupek nie może kontrolować mojego życia, nie będę gdzieś chodzić tylko dlatego, że on tam jest. Ted jak zwykle ubrany był w białą koszulę, której rękawy były zawsze podwinięte do łokci.

-Kat, jak miło cię widzieć!- Przywitał mnie szef, zbyt radośnie, oho szykują się nadgodziny.

-Cześć Ted.- Westchnęłam.- Czym mam się zająć?

-Zuch dziewczyna!- Rozczochrał mi włosy, oj Ted nie kuś losu.- Kasa jest dzisiaj twoja.

Wolnym krokiem pomaszerowałam do kasy. Przyszło parę ludzi, ale nic nie kupiło, nie, zaraz jakiś gówniarz kupił kostki do gitary. Wzięłam czystą kartkę i długopis i zaczęłam coś po niej bazgrać. Do środka wszedł Ted z kartonem, za nim Mike i chodzili tak w kółka. Za każdym razem zabijałam chłopaka wzrokiem, po pewnej chwili się nawet zorientował. Tylko wzruszył ramionami, po chwili przystanął odwrócił się w moją stronę i posłał mi łobuzerski uśmiech. Pokazałam mu środkowy palec.

"Palant" pomyślałam.

Podszedł do niego nasz szef i coś mu powiedział, najwyraźniej, aby został już tu w środku i rozpakowywał towar. Za każdym razem gdy odwracał się do mnie tyłem celowałam w niego ołówkiem.

Do sklepu wszedł chłopak, miał na oko metr dziewięćdziesiąt, cudowną czarną szopę na głowie, nie był chudy, ani gruby, ale miał zajebiste mięśnie które podkreślała czarna dopasowana koszulka. Miał na sobie czarne spodnie i czarne trampki, ogólnie tonął w czerni. Wszedł w głąb sklepu, najprawdopodobniej do gitar, oderwałam się od kartki i czekałam kiedy go znowu zobaczę, Clifford dziwnie mi się przyglądał. Wywróciłam oczami i czekałam na pana "ciacho". Gdy wychodził skierował się od razu do strony wyjścia, no nie musiałam go jakoś zatrzymać.

-Przykuło coś pańską uwagę?- Zapytałam.

Chłopak spojrzał na mnie, jakie on miał cudne zielone oczy! A twarz była idealna, wszystko na swoim miejscu, a kości policzkowe mocno zarysowane! Owy potencjalny klient uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej.

-Myślałem, że nie. Najwyraźniej się pomyliłem.- Oparł się o blat lady.- Jestem Jake.- Wyciągnął dłoń, od razu ją chwyciłam, możliwe, że nawet za szybko.

-Katerina, ale możesz mi mówić po prostu Kat.- Przedstawiłam się.

-A więc, po prostu Kat.- Chciałam się już wtrącić i powiedzieć mu, że nie zaczyna się zdania od "a więc", w ostatniej chwili ugryzłam się w język. -Pierwszy raz cie tu widzę.

-Najwidoczniej źle patrzyłeś. -Posłałam mu wyzywający uśmiech.

-Niestety.- Pogładził się po brodzie dwoma palcami.- Mam kłopoty ze wzrokiem i myślę, że ktoś powinien pomóc mi, dostać się do kawiarni. Byłabyś chętna?- Zapytał.

-Z wielką chęcią, ale nie wiem kiedy dziś wyjdę z pracy.- Odparłam.

-W takim razie, wpisz mi swój numer telefonu, zadzwonię i skonsultujemy się, kiedy byś mogła mi pomóc.- Podał mi swój numer telefonu.

Wzięłam od niego urządzenie i wpisałam swój numer, podpisałam się " po prostu Kat" co wywołało uśmiech na twarzy chłopaka.

-Do zobaczenia.- Machnął ręką i wyszedł ze sklepu.


MIKE

Rozkładałam towar kiedy Kat zaczęła flirtować z tym chłopakiem, głupia, rzuciłaby się na wszystko co się rusza. Miała przyklejony ten głupawy uśmiech na twarz. Gdy chłopak wyszedł westchnęła, wyglądała jakby miała się rozpłynąć, głupia chce wzbudzić we mnie zazdrość. Dziś się nawet do mnie odezwała, poprosiła bym popilnować sklepu, bo musiała iść do toalety. Gdy zniknęła podszedłem do lady. Był na niej rysunek, całkiem nieźle szkicuje, po chwili zorientowałem się co to. Był to dom na wzgórzu. Więc cały czas o mnie myśli. Uśmiechnąłem się do siebie i wróciłem do pracy.


Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina! Ponad dwa tygodnie i rozdziału nie było :( Wstyd mi, ale to nie jest całkiem moja wina, no dobra jest. Znacie te uczucie, kiedy znajdziecie fantastyczną książkę, a później następną i następną. Dołączcie do tego remont pokoju i ta dam , nie wiadomo kiedy minęło dwa tygodnie. Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał, wiem, że tytuł do dupy, ale nie miałam pomysłu. Jak zwykle przepraszam za błędy xD

Pamiętacie, że gwiazdki i komentarze motywują do dalszego pisania :*

I don't like good girls || Michael Clifford Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz