[10] I've got a date!

3K 230 35
                                    

Noah w Sydney miał zostać do końca miesiąca w mieście, więc przeczuwałam, że znajdę się pod stałym nadzorem z jego strony.  Z okiem Micheala było wszystko w porządku, nawet nie było siniaka, może malutki, ale prawie już go nie widać. Myślałam na początku, że żartuje z tą randką, jednak nie. Na następny dzień spytał się gdzie chciałabym iść, stałam zamurowana i po chwili odpowiedziałam, że daje mu wolną rękę.

Gdy przyszedł dzień randki naprawdę byłam zestresowana. Nie wiedziałam nawet dlaczego, nie jestem nawet pewna czy lubię Clifforda, wyrzuciłam z szafy prawie wszystko, wliczając w to ciuchy Trish. Coś czuje, że nie będzie zadowolona. Gdy brunetka weszła do pokoju, z rąk wyleciały jej torby, które trzymała. Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco. Ona tylko westchnęła i zamknęła drzwi. Przykucnęła obok mnie.

-W tej chwili mogłabym ci zrobić to samo co twój brat Cliffordowi, ale jestem na tyle dobrą przyjaciółką, że ci pomogę.- Zaśmiała się cicho a ja cmoknęłam ją w policzek.

-Jesteś najlepsza.

-Wiem.

Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać. Po pół godzinie zdałam sobie sprawę, że przyjmowanie pomocy od Trish nie było dobrym pomysłem. Nie wiem co chciała ze mnie zrobić. Każda jej stylizacja była, jakby to łagodnie powiedzieć, wyzywająca. Dawała mi ciągle tak kuse sukienki, że ledwo zakrywały mój tyłek. W końcu poszyłyśmy na kompromis. Założyłam sukienkę, ale sięgała mi do połowy ud. Była czerwona w czarną kratę, miała grube ramiączka. Świetnie dopasowywała się do mojego ciała. Postawiłam na wygodę i zamiast szpilek założyłam czarne converse do kostki. A włosy związałam w wysokiego kucyka. Trish zrobiła mi idealne kreski i wytuszowała mocno rzęsy, na usta nałożyła czerwoną szminkę.

-Ulalala.- Zaszczebiotała dziewczyna.- Rockowa dziewczyna. – Złapała mnie za rękę i okręcił dookoła.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wzięłam jeszcze czarną kopertówkę i złapałam za klamkę za nim wyszła przyjaciółka zawołała za mną:

-Dobrej zabawy.

W odpowiedzi wysłałam jej uśmiech. Otworzyłam drzwi a za nimi, chociaż nie koniecznie za nimi, ale w pewnej odległości stał Clifford. Przefarbował włosy nie były niebieskie tylko tak jasny blond, że prawie wpadał w biały. Uniosłam brew pytająco.

-No, co?- Rozłożył ręce.- Ostatnio jak zapukałem do tych drzwi to dostałem w wpierdol.

Zaśmiałam się a chłopak mi zawtórował. Poszliśmy do jego samochodu zapięłam pasy i spojrzałam na niego.

-Gdzie jedziemy?- Zapytałam, byłam ciekawa gdzie chce mnie dzisiaj porwać.

-Najpierw jedziemy do kina, później do Maca a później to jest już niespodzianka. – Uśmiechnął się zadowolony z siebie.

Nie znoszę niespodzianek, nigdy nie wiadomo, co można się po nich spodziewać. Jeszcze jak ktoś mówi, że „to jest niespodzianka" krew mnie zalewa, ale w tym przypadku przygryzłam policzek i pokiwałam jedynie głową.

Jak na mój gust chłopak jechał trochę za szybko, lubię filmy gdzie są szybkie samochody, ale sama nie przepadałam za taką jazdą. Złapałam się mocniej fotela i do końca jazdy siedziałam jak na szpilkach. Clifford jak dżentelmen przyszedł i otworzył mi drzwi od strony pasażera i pomógł mi wysiąść. Weszliśmy do kina i zaczęliśmy przeglądać film, znowu grali „Obecność", w duchu aż zrobiłam piruet. Nie przeglądałam już żadnych filmów, chciałam iść na to. Ja po prostu KOCHAM ten film, jak zresztą większość horrorów o duchach.

-To, co „Ślubna Umowa"?- Zapytał tak jakby połykał gwoździe, nie chciał iść na ten film, ale spytał ze względu na mnie, naprawdę słodkie.

-Wiesz, co?- Powiedziałam przeciągając każdą sylabę, a chłopak się uśmiechnął, bo od razu zrozumiał, o co mi chodzi, kamień spadł mu z serca.

-No to, na jaki film idziemy?- Zapytał tym razem weselej.

-Co powiesz na „Obecność"? Widziałeś kiedyś?

-Muszę się przyznać, że nie widziałem. Ale skoro chcesz to możemy iść, chodź kupię bilety.

Poszliśmy do kasy biletowej a później poszliśmy po popcorn, Mike nie pozwalał mi za nic płacić, przez co tylko się złościłam, ciągle powtarzał „To ja cię zaprosiłem, więc ja płace". Weszliśmy na sale. Od pierwszego momentu wciągnęłam się w film.  W połowie filmu spojrzałam na chłopaka, akurat w tym momencie babka skoczyła z szafy na tą dziewczynę, Clifford, aż podskoczył, uśmiechnęłam się lekko i nie wiem do końca, dlaczego to zrobiłam, ale wzięłam go za rękę. Był tym zaskoczony tak samo jak ja, ale trzymaliśmy się tak do końca, aż nie dotarliśmy do samochodu. Teraz rozmowa się nam jakoś bardziej kleiła, było tak swobodnie, naturalnie. W radiu puścili „Take me to church", blondyn zaczął śpiewać, a raczej wykrzykiwać piosenkę, nie mogłam się powstrzymać i się dołączyłam. Gdy dojechaliśmy do McDonalds bolał mnie brzuch ze śmiechu. Nawet, gdy weszliśmy do „restauracji" śmialiśmy się. Kupiliśmy dwa Mc Zestawy i usiedliśmy. Byłam tak głodna, że zjadłabym konia z kopytami.

-Zagrajmy w dwadzieścia pytań.- Zaproponował chłopak.

-Ok.

-Dobra to ja pierwszy: Jaka była twoja największa wpadka? Obciach.- Uśmiechnął się szeroko.

-Nie mogłeś spytać o mój ulubiony kolor, jak normalny chłopak?- Uniosłam brew do góry.- No dobra, to było jak miałam czternaście lat, w związku moich rodziców już się psuło, tato chciał odwrócić naszą uwagę od tego i zabrał nas na piknik, który organizowało miasto, jak zwykle były tam głupie konkursy. Jeden z nich to bieg ojca z córką, tylko tym razem moja prawa noga była przywiązana do lewej nogi ojca. Na początku szło nam świetnie, nawet myślałam, że uda nam się to wygrać, tylko mój tato nie jest najlepszy w sporcie. Nawet nie wiem jak się potknął i to przy stawie. Ale uwaga nie wpadłam do wody, tato wpadł do połowy ja wpadłam w pokrzywy i do tego tyłkiem w psią kupę.

Spojrzałam na Clifforda, widziałam jak próbuje utrzymać powagę, ale jego usta, aż falowały, tak próbował wstrzymać się od śmiechu. Chciałam zadać mu pytanie, kiedy przysiedli się do nas, Calum i Ash. Obaj chłopcy zatrzymali spojrzenie na Mike.

-Chłopaki, co wy tu robicie?- Zapytałam przerywając chwile grozy.

-Wolny kraj, a nam się nie chce gotować.- Opowiedział brunet.- Czy wy przypadkiem się nie lubicie?- Zapytał, a ja miałam ochotę przywalić mu tym hamburgerem, który akurat trzymałam w ręce.

-Rozejm.- Oparł Mike.- Jestem Michael.

-Skoro rozejm.- Powiedział Ash.- Jestem Ash a to Calum.

-Hej.- Chłopak podniósł dłoń w geście powitania.

-Przeszkadzamy?- Zapytał Hood.

-Nie.

-Tak.

Opowiedzieliśmy równocześnie.

-Możecie zostać.- Powiedział Mike, spojrzałam na niego wilkiem.

Całkiem nieźle dogadywał się z chłopakami. Śmiali się, żartowali głównie ze mnie, miałam ochotę ich pozabijać.

-Dlaczego nie było cię na chemii?- Zapytał Ash.

-Bawiła się w doktora. – Opowiedział za mnie Clifford.- Chcielibyście być w tedy na moim miejscu.- Uśmiechnął się szeroko.

Chłopaki wybuchli śmiechem, a ja chciałam się schować. Byłam czerwona jak burak. Dobrze, że to nie trwało jeszcze długo, po chwili pożegnaliśmy się z chłopakami i wyszliśmy z lokalu.

-No to czas na niespodziankę.- Szepnął mi do ucha Mike.  

________________

To tak jestem po maturach ustnych, a historią się jakoś szczególnie nie przejmuje, więc oto macie nowy rozdział xD trochę nasłodziłam tu, ale spokojnie w następnym będzie się działo :) Pamiętajcie, że gwiazdkowanie i komentowanie motywuje do dalszego pisania :* Do napisania Misie :****

I don't like good girls || Michael Clifford Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz