[19] New Year's Eve cz.3

2.3K 183 12
                                    

ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY, ZNOWU :( POPRAWIE SIĘ

Chłopaki byli nieźli, co ja mówię?! Byli niesamowicie, porwali za sobą wszystkich gości. Kto by pomyślał, że mogliby stworzyć zespół. Beznadziejna ze mnie przyjaciółka, nie wiedziałam nawet, że Luke potrafi śpiewać. 

-Ej, ludziska!- Zawołał do mikrofonu blondyn.- Za pięć minut skończy się stary rok a zacznie nowy. Weźcie ze sobą coś mocniejszego i chodźmy na zewnątrz, powitajmy go jak trzeba. 

-I niech nowy rok będzie nowym początkiem dla nas wszystkich.- Dodał od siebie Ash. 

Tak jak prosili tak zrobiłam, z Trish wzięłyśmy nasze kubeczki i wyszłyśmy z budynku. Zanim reszta to zrobiła minęło trochę czasu. Objęłam się z przyjaciółką, ktoś z tłumu zaczął odliczanie.

-Dziesięć! 

Oczywiście reszta poszła w jego ślady, na ostatnie trzy sekundy odliczania dołączył do nas Luke. 

-Trzy, dwa, jeden! Szczęśliwego Nowego Roku!- Krzyknęliśmy. 

W tym samym czasie rozbłysły fajerwerki, niebo przybierało wszystkie kolory tęczy. Uwielbiam fajerwerki, ale ten huk może doprowadzić do zawału. Przytuliłam przyjaciółkę jeszcze raz i złożyłam jej życzenia, następny w kolejce był Hemmings. 

-Luke.- Zarzuciłam mu ręce na ramiona.- Byliście niesamowici.

Przyjaciel uśmiechnął się do mnie szeroko i przytulił mnie mocno.

-Miło to od ciebie słyszeć.- Zaśmiał się chłopak.- Więc na przyszły nowy rok życzę sobie byś więcej mówiła mi takie rzeczy, bo w końcu moje ego będzie miało kryzys.

-Oh, ty!- Zaśmiałam się.- W takim razie życzę sobie, byś rzadziej miał te swoje pokręcone pomysłu, byśmy nie wpadali w kłopoty i byś nie pił kiedy masz po mnie przyjechać.- Spojrzałam na niego znacząco. 

-Nie ma szans.- Zaśmiał się i jak to ma w zwyczaju rozczochrał mi włosy. 

-Zawszę można spróbować.- Westchnęłam. 

Później znalazłam Ashtona i Caluma, złożyłam im życzenia i pogratulowałam występu. Chciałam znaleźć też Clifforda, ale ten pies gdzieś znikł w tłumie, postanowiłam, że jeszcze go złapie później. 

Gdy wróciliśmy z dworu impreza rozkręciła się w najlepsze. Nie przeszkadzała nam nawet tak głośna muzyka, ale i tak który z sąsiadów przyszedł i poprosił byśmy zachowaliśmy się trochę ciszej. Był chyba z dwa razy a później sobie odpuścił i nawet napił się z jakimiś chłopakami. Ja siedziałam z przyjaciółmi przy stole i piliśmy w umór. Jak wcześniej myślałam, że dużo wypiłam to w tej chwili pobiłam swój rekord. Nadal nie mogłam znaleźć Clifforda. W pewnej chwili dałam już sobie spokój z nim, zawsze mogłam zrobić to rano. Goście się rozchodzili lub zasypiali w dziwnych miejscach, ale zazwyczaj ktoś ich z nich zabierał. Calum zaproponował mi i Trish nocleg na który chętnie się zgodziłyśmy, nie jestem pewna czy udało by mi się dotrzeć do akademika. 

-Dobra ja idę spać.- Powiedziałam nieco bełkoczą, oczywiście musiałam podkreślić swoją wypowiedz wymachem ręki o mało nie uderzając gospodarza. 

-Zapraszam do swojej sypialni.- Powiedział Irwin śmiejąc się pod nosem, on też bardzo dobrze się bawił, chyba nawet lepiej niż ja. 

-W mojej też znajdziesz miejsce.- Calum oparł się wygodnie na sofie, nie wyglądał jakby miał w ogóle do niej dotrzeć. 

-No wiesz, już kiedyś zaprosiłem cię do swojego łóżka, ale nie mam nic przeciwko byś tam wróciła.- Blondyn wzruszył ramionami a ja go pacnęłam w ramie, Calum i Ash wymienili ze sobą spojrzenia śmiejąc się pod nosem. 

-Chłopcy nie wiem gdzie pójdę, ale tam gdzie wejdę pójdę spać.- Spróbowałam wstać, ale moje nogi były jak z waty.- Houston mamy problem.- Zaśmiałam się i ściągnęłam szpilki, teraz mogłam rozpocząć swoją podróż do łóżka. 

Odeszłam od stolika i ruszyłam w kierunku schodów, ta podróż okazała się znacznie trudniejsza, ale mimo momentów gdzie myślałam, że zwymiotuje udało mi się wejść na piętro. Wybór sypialnie nie był trudny, poszłam do tej która była najbliżej. Otworzyłam drzwi. Był to mały pokój. Miał dwuosobowe łóżko, na przeciwko stała szafa, w rogu znajdowała się gitara w pokrowcu a koło drzwi balkonowych było biurko, a wracając do drzwi były one otwarte. Chciałam zobaczyć czy ktoś tam jest, na balkonie siedział Clifford i palił papierosa, był ubrany już normalnie. Od razu odwrócił się w moją stronę i zlustrował mnie od góry na dół. 

-Nie wolno palić.- Podeszłam do niego i odebrałam mu papierosa.- Szkodzisz nie tylko sobie, ale innym ludziom.- Pokręciłam głową i zaciągnęłam się ukradzionym papierosem. 

Chłopak przygryzł wargę by nie zacząć się śmiać, ale ja nie wytrzymałam i sama wybuchłam śmiechem, Mike mi zawtórował. Zaciągnęłam się dwa razy jeszcze po czym papieros został mi odebrany. 

-Szukałam cię, chciałam ci złożyć życzenia noworoczne, ale nigdzie cię nie było.- Oparłam się o framugę, chciałam wyglądać nonszalancko, ale chyba mi to nie wyszło, musiałam wyglądać komicznie. 

-To najwyraźniej, źle szukałaś.- Uśmiechnął się podchodząc bliżej, złapał za framugę drzwi tuż nad moją głową. 

-Teraz, już nie zamierzam ci składać życzeń, znowu mnie obrażasz.- Skrzyżowałam ręce ma klatce piersiowej. 

Chciał coś odpowiedzieć, ale w mojej kieszeni zaczął dzwonić telefon, wyjęłam go, na ekranie widniał napis : Jake. Skrzywiłam się trochę. Chłopak odebrał mi telefon i odrzucił połączenie. 

-To było niegrzeczne. - Zauważyłam. 

-A chciałaś z nim rozmawiać?- Uniósł brew do góry. 

-No nie. 

Clifford był niebezpiecznie blisko, a dodatkowo zaczął mnie kręcić jego zapach, mięta wymieszana z tytoniem. O mój boże, o czym ja myślę. W tym problem, że ja praktycznie nie myślę. Dlatego, więc pocałowałam Clifforda. To stało się tak szybko, że on sam był zaskoczony, mniej więcej niż ja sama. Ale zawsze mogłam zgonić to na alkohol. Mimo wszystko chłopak nie przerwał pocałunku, ale go zgłębiał. Złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej siebie, tak, że nie tylko nasze usta się stykały, ale również ciała. Czułam, że z niechęcią odrywa ode mnie swoje usta. Uśmiechnął się lekko i pogładził mnie po policzku. 

-Jak wytrzeźwiejesz będziesz szukała tępego narzędzia i alibi.- Złapał mnie za rękę i pociągnął do pokoju. 

-Wątpię bym chciała cię zabić.- Usiadłam na łóżku, chłopak poszedł do szafy i wygrzebał z niej podkoszulek. 

-Za dobrze cię znam.- Uśmiechnął się i podał mi koszulkę.

-Mieszkasz tu?- Zapytałam, widząc, że w szafie znajdują się jego rzeczy. 

-Tak, z Ashem i Lukiem wprowadziliśmy się tu tydzień temu. 

-Czyli dziewczęta z akademika mogą czuć się już bezpiecznie korzystając z prysznica?- Zapytałam się złośliwie.

-Idź spać.- Powiedział i wyszedł z pokoju. 

Ściągnęłam z siebie kombinezon i  stanik po czym ubrałam podarowaną koszulką. Była to koszulka z logo jakiegoś zespołu. Gdy byłam pewna, że nie wymiotuje położyłam się do łóżka. Gdy zamknęłam oczy świat wirował, mimo tego udało mi się szybko zasnąć. 

__________________________________________________

Wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale od południa nie miałam internetu. Mój dostawca internetu mnie zawiódł, ale mimo wszystko mam nadzieje, że rozdział wam się podobał. Zauważyłam, że rozdziały są coraz dłuższe. 

Pamiętajcie, że komentowanie i gwiazdki motywują do dalszego pisania :* Jak mnie dobrze zmotywujecie to rozdział jutro już będzie :* 

I don't like good girls || Michael Clifford Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz