ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY
Nadszedł dzień ślubu. Jake powiedział mi tylko datę i godzinę o której po mnie przyjedzie, więc nawet nie wiem gdzie jedziemy. Nie zamierzałam się z nim dopasowywać ubiorem, bo nie jesteśmy parą. Ogólnie ten ślub mnie przerażał, poznam jego rodzinę i dziwnie się z tym czuję. Ubrałam białą sukienkę do kolan, na grubych ramiączkach, była najzwyczajniejsza w świecie. Za przykładem mamy włosy związałam w luźnego warkocza. Od Trish pożyczyłam czarne szpilki. Z makijażem też nie szalałam. Zwykły na co dzień. Przeglądałam się w lustrze gdy odezwała się moja lokatorka.
-Świetnie wyglądasz.- Uśmiechnęła się za książki, od niedawna wzięła się porządnie za naukę, jestem ciekawa kiedy ja to zrobię, bo na razie idzie mi to opornie.
-Kim jesteś? I co zrobiłaś z Trish?- Od razu wiedział, że chodzi mi o naukę.
-Po prostu dbam o swoją naukę.- Opowiedziała profesorskim tonem, po czym wybuchła śmiechem.
Naszą konwersacje przerwało pukanie do drzwi.
-Życz mi szczęścia.- Szepnęłam do brunetki.
Gdy szłam otworzyć drzwi dziewczyna pokazała mi, że trzyma kciuki. Oczywiście stał za nimi Jake. Miał na sobie białą koszulę (w prawdzie mówiąc, po raz pierwszy widziałam w jego garderobie inny kolor niż czarny), czarny wąski krawat i tego samego koloru spodnie. Nie chcąc i tak dopasowałam się do niego strojem.
-Cześć Jake.- Odezwałam się pierwsza.
-Cześć Kat.- Uściskał mnie chłopak. - Wyglądasz wow.
-Ty również.- Uśmiechnęłam się grzecznie, choć nie musiałam kłamać, na prawdę dobrze wyglądał.
-Cześć, jestem Trish.- Nagle obok mnie znalazła się przyjaciółka wyciągając dłoń do bruneta.
-Cześć.- Uścisnął jej dłoń.
-No dobra, my lecimy.Pa Trish.- Wyszłam na korytarz i ruszyłam z chłopakiem w stronę windy.
Gdy zjeżdżaliśmy na dół, w mojej kopertówce o swojej obecności przypomniał telefon. Wyciągnęłam go i odczytałam wiadomość.
TRISH: Nie mówiłaś, że jest taki niezły! lol
Ja: A właśnie, że mówiłam. Po za tym, bierz się do nauki :P
TRISH: Ok, mamo ♥ Jak ci się znudzi, daj znać :D Chętnie go przygarnę, mrrrau.
Ja: -_-
Wyszliśmy na zewnątrz. Na parkingu przed kampusem stało terenowe porshe, było piękne, więc od razu przykuło moją uwagę. Jakie było moje zdziwienie gdy chłopak wyciągnął kluczę a światła od auta zamrugały.
-Jest twoje?- Zapytałam jak idiotka, mogłam się domyśleć, w końcu auto było czarne.
-Tak. -Uśmiechnął się dumny ze swojego autka.
Wiecie, auto zrobiło na mnie wrażenie, a jak podjechaliśmy pod wielką wille w której miało odbyć się ślub i wesele to było coś. Jasna budowla w stylu klasycznym. Niska w kształcie prostokątna. Nie weszliśmy do środka tylko od razu udaliśmy się ogrodu. Po prostu bajka. Byście widzieli te rzeźby w niczym wyjęte z antyku, okrągłe fontanny. A trawa wyglądała jakby każde źdźbło było ścinane od linijki by miało tyle samo centymetrów co kolega obok. Oczywiście w okół rosło pełno kwiatów, których nazw nawet nie znałam. Później spojrzałam na ludzi i od razu tego pożałowałam, kobiety, wszystkie wyglądały jakby właśnie zeszły z wybiegu. Wysokie, chude i ubrane w ciuchy od drogich projektantów, od razu pożałowałam, że nie postarałam się bardziej z moim wyglądem. Mężczyźni wyglądali podobnie jak Jake, każdy miał idealne rysy twarzy, sylwetkę. Nawet ci starsi byli niczego sobie. Na plecach poczułam dłoń, spojrzałam na bruneta a on spoglądał przed siebie. W naszą stronę szła wysoka szatynka, oczywiście musiała wyglądać idealnie a jej błękitne oczy przykuwały uwagę z daleka.