Rano obudził mnie mój telefon, ktoś do mnie dzwonił. Otworzyłam oczy, byłam nie w swoim pokoju. Złapałam niepewnie za telefon, który leżał na podłodze.
-Halo.- Odezwałam się, nawet nie spojrzałam, kto dzwonił, zaczęłam rozglądać się po pokoju.
Na pewno nie byłam u siebie, pokój był biały i duży, miał czarne nowoczesne meble, a łóżko, było bardzo wygodne.
-Kochanie?- Powiedziała mama po drugiej stronie, od razu się rozbudziłam. -Jesteś chora, masz taki dziwny głos.
-Nie, nie mamo. Wszystko w porządku, tylko przed chwilą wstałam.- Usiadłam na łóżku, koło mnie leżał Luke na boku, zafascynowany, przysłuchiwał się rozmowie.
-Katarino! Czy ty wiesz, która jest godzina!? Dochodzi pierwsza!- Rzeczywiście, spojrzałam na zegarek, była 12:34. Moja mama zawsze powtarzała:, „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje", ja byłam przekonana, że "kto rano wstaje, ten się gówno wyśpi." -O której, poszłaś spać?
-Uczyłam się do późna mamo, naprawdę mam dużo nauki.- Spojrzałam na blondyna, śmiał się do poduszki. Za te kłamstwa, kiedyś będę się smażyć w piekle.
-Kochanie, nie możesz się przepracowywać, pamiętaj, co za dużo to nie zdrowo.
-Dobrze. Mamusiu, muszę kończyć, bo idę z moją współlokatorką na zumbe, całusy.- Powiedziałam rozłączając się, jeszcze dobrze się nie obudziłam, a już zdążyłam okłamać mamę.
Luke leżał obok mnie na łóżku, przyglądając się mi z głupkowatym uśmiechem. Zaczęłam sobie wszystko powoli przypominać. Przede wszystkim: zbyt dużo alkoholu, serio zazwyczaj tyle nie pije, wkurzający Clifford. I oczywiście ostatnie, wisienka na torcie, noc z Lukiem. Czuję się jakbym go trochę wykorzystała.
-Jesteś fajna i w ogóle, ale ja na razie, nie szukam dziewczyny. Mimo wszystko, bardzo mi się wczoraj podobało.- Uśmiechnął się łobuzersko, poczucie winy całkowicie mi przeszło.
-A. I tak bym cię nie chciała, ośliniłeś mnie przy całowaniu, serio koleś, musisz trochę nad tym popracować.- Uśmiechnęłam się słodko.
-Kto tu się ślini, ten się ślini. Patrz! Całą poduszkę mi zaśliniłaś!- Wskazał na poduszkę, ale wyolbrzymiał były może tam, dwie plamki mojej śliny. Przecież, każdemu się zdarza, nie?
-Ale, wracając do tematu. Mi też by nie pasował teraz układ, chłopak-dziewczyna, ale nie chce iść ulicą i jak cię zobaczę, udawać, że cię nie znam.- Spojrzałam na niego, chłopak usiadł, siedzieliśmy teraz ramię w ramię.
-Ja też, tego nie chce. Nie znam cię długo, ale może spróbujemy się zaprzyjaźnić? Serio, chciałbym. Nigdy w życiu, nie miałem przyjaciółki.
-Zgoda.- Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, i napluł sobie na rękę.
-Dobra, to teraz przysięga przyjaźni, na ślinę!
-Nie napluję, sobie na rękę.- Spojrzałam na niego twardo i pokręciłam głową.
-Zrobisz to, albo powycieram to o ciebie.
-Ok! Ok!- Naplułam sobie na otwartą dłoń.- Fu! To jest obrzydliwe!
-No, to za przyjaźń!- Uścisnął moją dłoń.
Jak się już ogarnęłam, Luke zawiózł mnie do akademika, prosiłam go byśmy pojechali prosto do mnie, ale nie, on musiał jechać po hamburgery. Ciekawa byłam o ile zbogacił się przez niego McDonald's, bo wyszedł z taką ilością jedzenia, że mógłby nakarmić pół trzeciego świata. Dla mnie kupił zestaw Happy Meal, tylko po to by później zabrać mi zabawkę! Luke jest naprawdę złym człowiekiem. Pożegnałam się z przyjacielem przed akademikiem i ruszyłam do środka. Doris oczywiście grała w pasjansa, nawet nie odpowiedziała mi "Dzień Dobry". Wjechałam na swoje piętro, sięgnęłam po klamkę, ale mój pokój był zamknięty, więc, albo Trish śpi, albo jej nie ma. Wyciągnęłam swoje kluczę i włożyłam do zamka.
-Jaką masz zabawkę?- Usłyszałam głos Mike, niebiesko włosy podszedł do mnie i wziął ode mnie opakowanie po zestawie.
-Nawet nie wiem, odebrano mi ją siłą.- Spojrzałam na Clifforda, wyszczerzył się pokazując przy tym swoje zęby.
-To musiała być zły człowiek.- Pokręcił głową.- Ale Hemmings nie jest, aż taki zły, skoro zatrzymał cię na noc.
Trochę zdenerwował mnie tą uwagą zdenerwował. Posłałam mu wściekłe spojrzenie.
-Czyżbyś był zazdrosny?- Zapytałam unosząc brew do góry.
-Tak.- Powiedział, a mi szczena opadła.-Seryjnie jestem zazdrosny.- Miał poważną minę, ale jego oczy były rozbawione.
-Przestań się wydurniać.- Szturchnęłam go, on złapał moją dłoń i przywarł mnie do drzwi, jak na złość nikogo nie było.
Drugą ręką pogładził mnie po policzku, mimowolnie cała zadrżałam, nie uszło to jego uwadze, myślę nawet, że podobała mu się taka reakcja. Powoli zaczął nachylać się, byłam wtedy już pewna, że chce mnie pocałować, nie wiem, dlaczego, ale rozchyliłam lekko usta, czułam już jak nasze oddechy się ze sobą mieszają. Zamknęłam oczy i sama zaczęłam zmniejszać dystans naszych ust, ale wtedy on wybuchnął śmiechem i mnie puścił. Aż, zgiął się ze śmiechu. Spojrzałam na niego zszokowana.
-Myślałaś Kotek, że cię pocałuje.- Uśmiechnął się złośliwie.- Widzę, że mnie pragniesz. Poczekaj, już niedługo się tobą zajmę.- Podszedł do mnie znowu, czułam się upokorzona, wzięłam zamach i chciałam uderzyć go z liścia, ale złapał moją rękę, był cały rozbawiony, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemie i zacząć płakać. - Do zobaczenia jutro, kotek.
Zostawił mnie w spokoju i odszedł, chciałam coś krzyknąć za nim, wyzwać go od chuja lub coś w tym guście, ale głos ugrzęzł mi w gardle. Otworzyłam energicznie drzwi i weszłam do pokoju.
_____________________________
Hejka! Mam nadzieje, że podobał wam się rozdział. Czekam na wasze opinie! Pamiętajcie, że komentowanie i zostawianie vote motywuje do dalszego pisania :)