Tak, to mój rytm dobowy - wschód słońca, praca, pisanie, sen... ten dzień był jednak inny. Po wyczerpującej podwójnej zmianie w kawiarni byłam wykończona psychicznie i fizycznie. Miasto było skąpane w delikatnych barwach zachodzącego słońca, rzucającego długie cienie na chodniki. Na ramionach ciążył mi nie tylko ciężki plecak wypełniony używanymi książkami, ale także zmęczenie, które przenikało do kości.
To była zwykła trasa do domu, ale mój umysł prowadził własny maraton. Terminy prac domowych, rachunki do zapłacenia i niedokończony rozdział mojej najnowszej historii walczyły o moją uwagę. Wokół mnie szumiało miasto, symfonia trąbiących samochodów, trajkoczących przechodniów i odległa muzyka ulicznego artysty. Ale to wszystko było dla mnie tylko białym szumem, mój umysł był zbyt pochłonięty przez własny wir myśli.
Gdy szłam zatłoczonymi ulicami, z oczami przyklejonymi do moich znoszonych tenisówek, zderzyłam się z solidną postacią. Plecak zsunął mi się z ramienia, a książki wysypały na chodnik.
- Tak mi przykro - wymamrotałam, mój zmęczony mózg wciąż nie przetwarzał sytuacji.
- Nie martw się, zdarza się najlepszym - odpowiedział głęboki głos. Podniosłam wzrok, spodziewając się zobaczyć zirytowanego przechodnia, ale zamiast tego spotkałam uśmiech, który niemal przyćmił zachodzące słońce. Przede mną stał Marcel, dobrze zapowiadający się młody raper.
Widziałam, kilka jego kawałków w internecie, również świetnych wykonów na żywo. Jego poetyckie teksty i płynny flow przyciągały uwagę. Trudno było go nie zauważyć z jego wysoką posturą, żywymi oczami i charakterystycznym kapeluszem, który stał się czymś w rodzaju jego znaku rozpoznaczego.
Moje serce zatrzepotało ze zdumienia, a rumieniec wpłynął na moje policzki.
- To ja przepraszam – powiedział, pomagając mi pozbierać książki – nie zauważyłem cię... tym razem.
- Nic się nie stało, ale... co masz na myśli, mówiąc „tym razem"?
- Widziałem cię kilka razy w kawiarni – powiedział Marcel gładkim głosem.
Spojrzałem na niego lekko zaskoczona.
- Tak, rzeczywiście, pracuję w kawiarni, ale nie widziałam cię tam nigdy.
- Codziennie przechodzę obok. Zaglądam.
Zapadła niezręczna cisza.
- Czekaj, jesteś Marcel, tak? – udałam, że dopiero go poznałam. – Słyszałam twoje piosenki. Jesteś naprawdę utalentowany. Uwielbiam ten kawałek... no, jak on leciał... „Tusz na kartce"
Uśmiechnął się, spijając podziw sączący się z moich słów.
- Podobał ci się?
- To jakby dźwiękowa wersja mojej duszy – powiedziałam, ale szybko zawstydziłam się. Normlani ludzie nie mówią w ten sposób, wyjdę na idiotkę!
Błysnął zębami w uśmiechu i odpowiedział:
- Cóż, dziękuję! Doceniam to, nikt tak pięknie nie mówił o moich kawałkach. Brzmisz, jakbyś sama coś tworzyła.
- Tak, próbuję pisać.
- To słychać, serio. Powinniśmy się kiedyś spotkać, chciałbym pokazać ci kilka swoich tekstów. Napisz do mnie, dobrze? Znajdziesz mój profil na fejsie, sam go prowadzę, więc na pewno odczytam.
Jego sugestia zawisła w powietrzu, gdy się rozstaliśmy. Uśmiechnęłam się, ale nic nie odpowiedziałam. Byłam podekscytowana, ale sceptyczna. Jego rozwijająca się kariera była imponująca i chciałabym go lepiej poznać, ale wkradł się strach. Czy związek tylko pogłębiłby chaos w moim życiu? Czy powinnam pozostać w swojej „strefie komfortu"?
Kiedy ciężar spotkania z Marcelem i wewnętrzny niepokój opadły mi na serce, szukałam ukojenia w jednej rzeczy, w której wiedziałam, że mogę je znaleźć – w nocnej rozmowie z Elizą, moją najbliższą przyjaciółką.
Siedziałyśmy na dachu naszego bloku, pod nami migotały światła miasta, a gwiazdy mrugały z góry. Kubek gorącego kakao rozgrzewającego nasze dłonie, nocny chłód utrzymywany w ryzach z ulubioną starą kołdrą Elizy zarzuconą na nasze ramiona...
- Spotkałam dziś Marcela – wypaliłam, słowa wyleciały same z siebie, zanim mogłam je powstrzymać.
Eliza spojrzała na mnie, jej brązowe oczy rozszerzyły się w przyćmionym świetle.
- Czekaj, Marcel? Ten raper? Chyba sobie żartujesz, Nat!
Jej zdziwienie było odzwierciedleniem mojego i obie wpadłyśmy w chichot, którego dźwięk odbijał się echem w nocy. Napięcie opadło z moich ramion, a śmiech przypomniał mi, dlaczego nasza przyjaźń była tak wyjątkowa. Elizę i mnie łączyła więź marzeń i zrozumienia, które sięgało głębiej niż nasze wspólne zainteresowanie literaturą i sztuką.
Kiedy nasz śmiech ucichł, zatopiony w nocy, wzięłam głęboki oddech i zagłębiłam się w sedno sprawy. Opowiedziałam jej o przypadkowym spotkaniu, nieoczekiwanej rozmowie i zaproszeniu Marcela, bym „napisała do niego".
Eliza słuchała w milczeniu, jej wzrok był uważny, jej umysł przetwarzał każdy szczegół. Kiedy skończyłam, odchyliła się do tyłu, jej wzrok padł na nocne niebo, była pogrążona w myślach.
- Nat, zawsze jesteś pochłonięta pracą, studiami i pisaniem – powiedziała po chwili milczenia - ale musisz pogodzić pracę z życiem osobistym. Pamiętaj, że życie to coś więcej niż tylko przetrwanie.
Jej słowa trafiły w sedno. Odbiły się echem w moim umyśle, surowa prawda, której bałam się stawić czoła. Wciąż jednak nie byłam pewna.
- Ale Eliza, co jeśli to wszystko za dużo? Co jeśli mi się nie uda? – Strach w moim głosie był wyraźny. Eliza wzięła mnie za rękę, jej uścisk był mocny i uspokajający.
- Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz. I pamiętaj, porażka jest w porządku. W porządku jest się potknąć.
Jej słowa, pełne mądrości i troski, były przełomem, którego potrzebowałam. Zrozumiałam wtedy, że muszę wyjść ze swojej codziennej rutyny, aby znaleźć nową równowagę w życiu, której tak bardzo mi brakowało.
Spoglądając na Elizę, na jej zachęcający uśmiech lśniący w świetle księżyca, poczułam przypływ wdzięczności.
– Dziękuję, Elizo. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Nasza rozmowa przeciągnęła się do nocy, schodząc na wspólne marzenia, zabawne anegdoty i najnowszy odcinek naszego ulubionego serialu. Ale przez to wszystko przebijały się słowa Elizy, które pozostały ze mną, odzwierciedlając prawdę, którą byłam gotowa przyjąć. Ona miała rację. Zamiast skupiać się tylko na przetrwaniu, wybrałam pogoń za szczęściem.
Gdy dzień dobiegł końca, złapałam się na tym, że piszę przydługą wiadomość do Marcela, w której potwierdzam chęć spotkania. Wtedy właśnie nagle zmienił się mój rytm dobowy - wschód słońca, praca, pisanie, Marcel, sen. Nadal było ciężko i wyczerpująco, ale teraz też miało być też ekscytująco.
![](https://img.wattpad.com/cover/347271394-288-k911915.jpg)
CZYTASZ
Marzenia na marginesie
RomanceMłoda Natalia zmaga się z problemami finansowymi i przez to nie ma czasu, aby rozwijać swoje literackie pasje. Pewnego dnia poznaje chłopaka, który rozpoczął swoją karierę na scenie, realizując swoje marzenia. Czy znajdą dla siebie czas i czy w ich...