Napięcie było niemal namacalne, gdy zjawiła się Marta. Jej aura była zimna i ostra, co stanowiło wyraźny kontrast z ciepłymi i beztroskimi chwilami, które dzieliliśmy z Marcelem zaledwie kilka sekund temu. Śmiech uwiązł mi w gardle, a uśmiech zbladł. Marcel był pierwszym, który przerwał ciszę, ale jego głos nie miał nic ze swojego zwykłego ciepła.
– Mamo, nie możesz tak po prostu tu wejść i zażądać rozmowy – powiedział, kąciki jego ust drgnęły w nerwowej próbie uśmiechu.
Ku mojemu zdziwieniu wzrok Marty nawet nie drgnął. Jej zimne oczy wwiercały się w Marcela, jej syna, jakby był niczym więcej niż pracownikiem przyłapanym na obijaniu się. Marcel niemal fizycznie kurczył się pod jej spojrzeniem, jego ramiona zgarbione jak u małego dziecka.
- Nie odmawiasz, gdy twój producent wysyła cię w trasę, Marcel – upomniała go. Lodowaty ton wywołał dreszcze na moim kręgosłupie.
Nienawidziłam konfrontacji. Zawsze łatwiej mi było pochylać głowę i robić to, co mi kazano, zwłaszcza gdy chodziło o dorosłych. Ale to było inne. Marcel był moim... cóż, nie byłam pewna, kim byliśmy w tym momencie, ale był dla mnie ważny. I nie mogłam znieść jego widoku, zredukowanego do skarconego dziecka.
Odchrząknęłam, zaskoczona tym, jak stabilnie wydobył się mój głos.
- Marcel potrafi sam podejmować decyzje. Nie musi wykonywać każdego polecenia swojego producenta, ma fanów.
W pokoju przez chwilę panowała śmiertelna cisza. Wtedy spokój Marty został zachwiany. Odwróciła się do mnie, jej słowa padły w pośpiechu:
- Niewdzięczna dziewczyno! Powinnaś być zadowolona ze swojej kariery, z dala od mojego syna! Podziękuj mi lepiej, wyjdź stąd, objedź te wszystkie pieprzone biblioteki jak ci kazano i nigdy nie wracaj.
Byłam zaskoczona, ale uświadomiłam sobie, że właśnie odkryłam tajemnicę, która wcześniej nie dawała mi spokoju. Nie mogłam rozgryźć, dlaczego ta zimna, nie lubiąca mnie kobieta tak chętnie mi pomagała. Teraz stało się to dla mnie jasne.
- Więc dlatego znalazłaś mi wydawcę, prawda? Żeby kontrolować też i moje życie. Żeby zająć mnie pracą tak mocno, abym zapomniała o Marcelu.
Po raz kolejny w pokoju zapanowała cisza. Patrzyłam, jak wściekłość Marty ochładza się, ustępując miejsca jej zwykłej zimnej postawie.
— Tak — powiedziała stanowczo, jakby tłumaczyła jakieś skomplikowane zagadnienie. – Mój syn zasługuje na coś lepszego. Ty marzyłaś o wydaniu książki. Dostałaś karierę, o jakiej marzyłaś, Marcel dostał spokój, by się rozwijać, a ja szansę, by znaleźć dla niego kogoś lepszego. To była sytuacja korzystna wszystkich z nas, nie widzisz tego? Każdy coś dostał – Marta znów wpadała w gniew – ale ty jesteś zbyt zachłanna, żeby zadowolić się jedynie karierą, musiałaś zabrać wszystko.
Patrzyłam z niedowierzaniem, jak twarz Marcela blednie.
W przypływie wściekłości kazał matce wyjść.
- Wyjdź!
- Nie mów do mnie w ten sposób – ucięła krótko, ale Marcela nie dało się już zatrzymać.
- Wyłaź, natychmiast! – pokazał Marcie drzwi palcem. Przez chwilę widziałam w nim odbicie matki, do której na co dzień był tak niepodobny.
Otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, ale nie zdążyła. Kolejne, stanowcze „Wyjdź!" przeszyło powietrze. Zrobiła krok w tył, jej oczy zeszklone.
- Wyjdź!
Zeszło z niej powietrze.
- To nie koniec – odwróciła się i wyszła.
To nie był koniec, na pewno nie dla nas. Byłam zszokowana, gula formowała się w moim gardle.
Marcel wyglądał jak zagubione dziecko stojące pośrodku własnego domu, podczas gdy świat wokół niego pogrążony był w chaosie. Przeczesał dłonią włosy, jego wzrok padł na podłogę, usta rozchyliły się, by wypuścić drżący oddech.
- Ja... tak mi przykro, Natalio - powiedział, a jego głos był zaledwie szeptem. Słowa zawisły w powietrzu między nami jak ciemna, ciężka chmura. Jego oczy zamigotały, by spotkać się z moimi, odzwierciedlając ocean żalu. - Powinienem był... Powinienem był wiedzieć. Powinienem był coś zrobić...
Mówił tak, jakby to była jego wina.
- Marcel - powiedziałam spokojnym głosem, pomimo huraganu emocji wewnątrz mnie. - Nic z tego nie jest twoją winą.
– Tylko, że jest – upierał się, jego głos był napięty. – Pozwoliłem jej mną manipulować. Pozwoliłem jej kontrolować moje życie, nie tylko moją karierę...
Poczułam ukłucie w sercu.
- Co masz na myśli? – zapytałam, choć podejrzewałam, że już wiem.
Marcel wziął głęboki oddech, najwyraźniej zbierając odwagę, by wyjawić sekret, który trzymał w ukryciu zbyt długo.
– Ona... moja matka... Ona zawsze umawiała mnie na te... randki – przyznał, a jego głos był ledwie głośniejszy od szeptu. – Z córkami przyjaciół z wyższych sfer. Próbując, nie wiem... zrobić ze mnie użytek. Poszerzyć wpływy.
Objawienie mnie oszołomiło. Wiedziałem, że Marta go kontroluje, ale ingerować w życie osobiste Marcela do tego stopnia... to było niewiarygodne. A jednak oto przed nami ukazała się brzydka prawda.
— Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałam, a mój głos był ledwie szeptem.
Wzruszył bezradnie ramionami.
- Ja... nie chciałem. Nie chciałem przyznać, że miała nade mną taką kontrolę, nawet sam przed sobą. Do tej pory ciągle jakoś to sobie tłumaczyłem. To było... krępujące - przyznał, a jego policzki zarumieniły się ze wstydu. – Czułem, że tracę siebie, swoje prawdziwe ja, pod wszystkimi jej oczekiwaniami.
Jego wyznanie sprawiło, że chciałam wyciągnąć rękę i przytulić go blisko, aby zabrać ból, który nosił. Jego szczerość, jego wrażliwość – to było bolesne.
I w tym momencie wiedziałam już, że będziemy razem walczyć o siebie.

CZYTASZ
Marzenia na marginesie
RomanceMłoda Natalia zmaga się z problemami finansowymi i przez to nie ma czasu, aby rozwijać swoje literackie pasje. Pewnego dnia poznaje chłopaka, który rozpoczął swoją karierę na scenie, realizując swoje marzenia. Czy znajdą dla siebie czas i czy w ich...