Praca, praca, praca

4 1 0
                                    

- Słuchaj, Natalio - powiedział kierownik kawiarni, na koniec długiej i męczącej zmiany, która wszystkim, włącznie z nim, wdała się we znaki. – Nie myśl, że nie zauważyłem twoich ciągłych nieobecności w poprzednim miesiącu. Nie mogę ciągle dostosowywać harmonogramu, ponieważ masz „sprawy osobiste". Albo jesteś z nami na całego, albo cię nie ma.

- To się nie powtórzy – powiedziałam wystraszona.

- Jasne, że się nie powtórzy, bo zwalniam cię. Od dzisiaj.

-Ale... - westchnęłam ciężko. To było nie fair, od kiedy Marcel wyleciał nie opuściłam żadnej zmiany. Dlaczego przyczepił się do mnie akurat teraz? Chciałam się kłócić, powiedzieć mu, że się myli, że jestem oddana tej pracy, że nieobecności to już przeszłość. Chciałam mu coś odpowiedzieć, jednak moi rodzice wychowali mnie w poszanowaniu władzy i nauczyli, aby nie sprzeciwiać się starszym ode mnie. Nawet jeśli oznaczałoby to utratę pracy, nie mogłem zmusić się do protestu. Mimo, że czułam, że to niesprawiedliwe, nie wierzyłam, że mogłabym coś zdziałać.

- Ale co? – warknął. – Wiesz co się teraz dzieje? Co chwlę ktoś dzowni do mnie i mówi, że go nie będzie. I wiesz co mówią?

Milczałam, wystraszona tonem jego głosu.

- Że nie będzie ich, tak, jak Natalii. Muszę z tym skończyć, to was wszystkich czegoś nauczy. Rozpieszczone dzieciaki!

- W porządku - powiedziałem, a mój głos był ledwie głośniejszy od szeptu. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale powstrzymałam je. - Rozumiem.

- Zabierz rzeczy – powiedział i odszedł, sapiąc, co mogłoby być zabawne, bo nikt nie miał tu żadnych swoich rzeczy, gdyby nie to, że było dla mnie ciosem.

Wracając tego wieczoru do domu cały ciężar świata zdawał się na mnie wisieć. Praca w kawiarni była jedyną rzeczą, która utrzymywała mnie finansowo na powierzchni. Bez tego nie będzie mnie stać na czynsz, nie mówiąc już o studiach podyplomowych.

Wtedy, już w domu, przypomniałam sobie list, który przyszedł wcześniej tego dnia. Jak się okazało, była to faktura za czesne. Przełknęłam ślinę, przygotowując się na nieuniknione. To było więcej, niż mogłem sobie pozwolić, nawet z pracą w kawiarni.

Łzy bezsilności znów napłynęły mi do oczu, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie tylko będę musiała rzucić studia podyplomowe, ale także odłożyć marzenia o zostaniu pisarką. Po prostu nie miałam czasu ani energii, aby zrównoważyć nową pracę, opłacić czesne i kontynuować pisanie.

Eliza weszła do mojego pokoju w momencie, gdy spłynęła pierwsza łza. Podbiegła do mnie, pytając co się stało. Wyznałem swoją sytuację, swój strach, moje rozczarowanie.

- Opowiedz Marcelowi o swoim problemie – zasugerowała Eliza. — Mógłby ci pomóc.

Eliza zawsze dobrze mi doradzała, ale tym razem nie mogłam się z nią zgodzić.

– Nie, Eliza. Nie chcę na nim polegać. To mój problem, nie jego.

Myśl o proszeniu Marcela o pieniądze sprawiała, że ​​poczułam się nieswojo. Tak, był moim chłopakiem i troszczył się o mnie, ale nie chciałam wykorzystywać jego ani naszego związku.

Zamiast tego wzięłam telefon i wyszukałam numer agencji pracy, w której kiedyś pracowałam. Zawsze potrzebowali kogoś do uzupełniania półek w lokalnych sklepach. To była żmudna, wyczerpująca praca, ale była to praca.

- Wrócę do wykładania towaru w sklepie – powiedziałam, ciągle szukając numeru.

- Ale ty nienawidzisz tej pracy... - Eliza zaprotestowała.

- Wiem - powiedziałam drżącym głosem. - Ale nie mam wyboru. Muszę być silna.

Znów poczułam się totalnie zagubiona. Byłam na rozdrożu i żadna ścieżka nie wydawała mi się szczególnie zachęcająca. Wiedziałam jednak, że muszę dokonać wyboru.

Odsunąłem więc swoje marzenia na bok i przygotowałem się na żmudną podróż, która mnie czekała. Zebrawszy wszystkie siły, jakie mi pozostały, wybrałem numer agencji pracy.

- Dzień dobry, tu Natalia Awenda. Poszukuję pracy, jakiejkolwiek - powiedziałam lekko drżącym głosem.

- Ach, Natalia! Cóż za miła niespodzianka – po drugiej stronie rozległ się znajomy głos Roberta, przedstawiciela agencji. Jego głos, zawsze ciepły i miły, napełniał mnie dziwnym poczuciem komfortu. - Pamiętam cię, Awenda. Mamy coś, co może cię zainteresować...

Mieli dla mnie okazję – pomoc w inwentaryzacji magazynu. To była nocna zmiana i potrzebowali kogoś, kto natychmiast im pomoże, jeszcze tej samej nocy. Byłam dobrą kandydatką, bo pracowałam z nimi już wcześniej, więc nie potrzebowałam żadnych dodatkowych dokumentów i nowych umów.

- Wiem, że to dość nagłe i nie musisz brać tej roboty, jeśli nie chcesz. Znajdę ci coś innego za parę dni, to nie problem, ale bardzo byś mi pomogła, gdybyś się zgodziła. No i nocne inwentaryzacje są lepiej płatne.

Zawahałam się, serce waliło mi w piersi. Po głębokim oddechu w końcu udało mi się wykrztusić:

- Ja... biorę to. Będę tam. Wyśle mi pan namiary?

- To wspaniale, Natalio. Naprawdę doceniamy twoją pomoc. I pamiętaj, nie przemęczaj się, dobrze? Wyślę ci namiary SMSem, musisz być na miejscu za niecałą godzinę.

Wzdychając ciężko, odłożyłem słuchawkę. Dzień wkawiarni całkowicie mnie wyczerpał, ale nie mogłam poddać się zmęczeniu. Szybkoprzebrałam się w robocze ubranie, z ciężkim sercem, ale zdeterminowana bydotrzeć na nadchodzącą nocną zmianę na czas.

Marzenia na marginesieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz