Poranna rosa pokrywała taras, na którym Marcel i ja jedliśmy niezliczoną ilość śniadań podczas burzliwych miesięcy naszego pojednania. Powietrze było świeże, wypełnione zapachem sosen otaczających chatę, w której mieszkaliśmy. Kiedy patrzyłem w dal, poczułem spokój, którego tak długo nie było w moim życiu. Pomimo przeszkód, nieporozumień i prób, jakie życie rzucało nam w drogę, Marcel i ja trzymaliśmy się razem, a nasza więź była silniejsza niż kiedykolwiek.
Życie już kiedyś prowadziło nas oddzielnymi ścieżkami, ale teraz staliśmy razem, a nasze serca biły w tym samym rytmie. Postanowiliśmy kontrolować nasze kariery, mieć własne życie. Decyzja, która oznaczała wyrwanie się z manipulacyjnych pazurów Marty, matki Marcela, nawet jeśli groziła destabilizacją naszych karier.
Dla mnie oznaczało to poszukiwanie nowego wydawcy. Z drugiej strony Marcel musiał walczyć ze swoim producentem, co ostatecznie zakończyło się rozejmem. Producent zgodził się kontynuować współpracę z Marcelem, ale bez natrętnego nadzoru Marty. Przetrwaliśmy burzę, pomimo ciosów, które zadało nam życie.
Marta okazała się nieugięta w swojej krucjacie przeciwko mnie. Choć sama tego nie rozumiała, jej wojna toczyła się nie tylko przeciwko mnie, ale także przeciwko jej własnemu synowi. Każdy cios, jaki zadała mi, zadała też Marcelowi. Utrudniała mi znalezienie wydawcy, oczerniała mój wizerunek w prasie zniesławiającymi artykułami, a nawet ujawniała niepochlebne zdjęcia moich rodziców. Negatywne recenzje mojej książki nagle zalały rynek.
Mimo wszystko znalazłam małego wydawcę, który chciał dać mi szansę. Przetrwałam tornado. Marcel był jednak zdenerwowany, rozczarowany i zawstydzony działaniami własnej matki. Cierpiał w milczeniu.
Pewnego dnia, kiedy patrzyłam na cierpienie malujące się w oczach Marcela, zrozumiałam, że nie mogę już dłużej stać z boku. Tego dnia stało się coś, co wstrząsnęło mną na tyle, że zdecydowałam się stawić czoła sytuacji.
Zwykle Marcel był w stanie ukryć swoje emocje, ale tego dnia, jego maska upadła. Widać było, że ból, który przynosiła mu cała sytuacja, zaczął go przerastać. Przyszedł do mnie, wyglądając na wykończonego. W jego oczach widziałam mieszankę frustracji, złości i bezradności, która sprawiła, że moje serce zamarło. Rozmawialiśmy przez chwilę, a on zdawał się coraz bardziej zamknięty w sobie.
Nagle, w pewnym momencie, zamiast odpowiedzieć na moje pytanie, wstał i zaczął rzucać w ściany czym popadnie. Książki, szklanki, nawet małe statuetki, które zwykle trzymał na półce, lądowały na podłodze, rozbijając się na kawałki. To był gwałtowny wybuch, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam. Wszystko to było przejawem jego bezradności, desperacji i gniewu skierowanego w stronę Marty.
To było coś więcej niż tylko dramatyczny wybuch. To był krzyk o pomoc, choć Marcel nigdy by tak tego nie nazwał. Wiedziałam, że nie poradzi sobie sam. Jego reakcja była jak czerwona flaga, ostrzegawczy sygnał, że potrzebuje pomocy.
To było dla mnie zdecydowanie jasne - musiałam działać. To nie był już czas na bezczynność. Marcel nie był w stanie sam sobie poradzić z tą sytuacją, a jeżeli ja nie wezmę spraw w swoje ręce, to nikt tego nie zrobi i nic się nie zmieni. To ja musiałam porozmawiać z Martą, aby to zakończyć.
Więc pojechałam do domu Marty.

CZYTASZ
Marzenia na marginesie
RomanceMłoda Natalia zmaga się z problemami finansowymi i przez to nie ma czasu, aby rozwijać swoje literackie pasje. Pewnego dnia poznaje chłopaka, który rozpoczął swoją karierę na scenie, realizując swoje marzenia. Czy znajdą dla siebie czas i czy w ich...