Kierowca Marcela odebrał mnie spod wejścia na teren festiwalu. Jego oczy, odbite we wstecznym lusterku, wędrowały po mnie, jakbym była koniem pokazowym gotowym do wystawienia na aukcję. Był tylko facetem, który wiózł dziewczynę z festiwalu do eleganckiego hotelu, pewnie miał swoje przypuszczenia. Zrobiło mi się niedobrze.
Kiedy przyjechałam do hotelu, okazało się, że Marcel nie był sam. W jego apartamencie były jeszcze dwie znajome twarze, Teddy i Buddy – śpiewający pop bliźniacy, którzy byli w branży dłużej niż Marcel. Wyglądało na to, że byli teraz kumplami mojego chłopaka. Poczułam dziwne ukłucie zazdrości.
Marcel mnie przedstawił, ale to nie brzmiało dobrze. Wyglądało to tak, jakby przedstawiał przyjaciela, a nie dziewczynę. Usiedliśmy na uboczu, a bliźniacy przyglądali się nam z oddalenia, rozmawiając o czymś. Co jakiś czas zerkali na nas, a raczej na mnie, jakby mnie oceniali.
Nasza rozmowa wydawała się dziwna, Marcel był zdystansowany. Po tylu tygodniach nieobecności usiadł zmęczony i wyraźnie pijany w fotelu i spytał „co tam", jakbyśmy widzieli się ledwie wczoraj. Ani razu mnie nie uścisnął.
- Byłam na festiwalu, widziałam twój koncert.
- I jak? – spytał, a w jego oczach błysnęła duma.
- Świetny, to było niesamowite przeżycie – próbowałam wykrzesać z siebie choć trochę energii, choć jedyne co czułam, to strach i rozczarowanie.
- Tak, prawda. Nie wyobrażasz sobie, jak to jest na scenie. To jest jak petarda w mózgu. Ci wyszscy ludzie tam w dole... światła, muzyka. Moja muzyka. Nie da się tego opisać.
Kiwnęłam głową i spojrzałam na bliźniaków.
- Idziemy spać – powiedział jeden z nich, chyba Tedd – ty też się połóż, Marcel... jak już skończysz – zachichotał.
Kiedy w końcu wyszli, Marcel wykonał swój ruch. Nie czekał. Wstał, podał mi rękę, żebym ja też wstała. Przysunął mnie do siebie i pocałował.
- Jesteś taka... – wyszeptał z wyraźnym pożądaniem, ale nie dokończył.
Serce zabiło mi szybciej. Po nocy na festiwalu czułam się zmęczona i brudna, ale jego nagła bliskość i pocałunek sprawiły, że zupełnie o tym zapomniałam.
Smakował alkoholem i był bardziej natarczywy niż kiedykolwiek wcześniej. Wydawał mi się obcy. Na początku uległam, licząc na to, że zaraz będzie jak dawnej, że wspomnienie mojego ciała otrzeźwi go i przywróci do normalności. Zdjęłam bluzkę, on zdjął swoją. Całowaliśmy się i dotykaliśmy, ale on był zbyt chciwy, brakowało mu ciepła i pasji, które kiedyś tam były. Zdjął ze mnie spodnie, bez delikatności, pospiesznie. Potem zsunął moje majtki i zaprowadził mnie, całkiem nagą, do sypialni. Tam zdjął swoje spodnie. Pchnął mnie na łóżko i wgramolił się na nie, pożerając mnie chciwym wzrokiem. Nie dbał o moją przyjemność. Wyglądało na to, że po prostu chciał się zaspokoić.
Zanim we mnie wszedł, wysunęłam się spod niego i zeszłam z łóżka.
- Muszę wyjść do łazienki – powiedziałam, nie potrafiąc ukryć niepokoju w moim głosie. Byłam zmieszana, nie wiedziałam co myśleć. – Muszę się ogarnąć, nie wzięłam nawet prysznica.
- Nie przejmuj się – powiedział, sięgając po mnie ręką – podobasz mi się taka.
Odsunęłam się i wybiegłam do łazienki. Drzwi zamknęłam na zamek. Musiałam zebrać myśli. Czułam się, jakbym straciła Marcela i wzbierała we mnie złość. Chciał mnie wykorzystać dla własnej przyjemności, a potem odrzucić. Zmienił się, nie był sobą. Nawet nie przedstawił mnie właściwie swoim przyjaciołom. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej byłam wściekła. Świadomość, że nasz związek może się skończyć, że to, co mieliśmy, może zostać utracone na zawsze, była okropnie bolesna. Bardziej niż wszystkie upokorzenia. Była jednak realna i musiałam przyjąć tę prawdę.
Nagle Marcel zaczął walić w drzwi, żądając, żebym wróciła, twierdząc, że ze mną nie skończył. Nigdy wcześniej taki nie był – to nie był mój Marcel. Wystraszył mnie.
Wyszłam, wciąż rozebrana, i powiedziałam mu, że zachowuje się jak palant, a nie jak mój chłopak. Musiałam wiedzieć, na czym stoimy, nie chciałam żywić fałszywych nadziei, więc wykrzyczałam mu słowa, których potem żałowałam:
- Albo weźmiesz się w garść i zaczniesz zachowywać się jak mój facet, albo koniec z nami.
- O co ci chodzi, dziewczyno?
- Wiesz w ogóle z kim rozmawiasz? Poznałeś mnie? Czy pomyliłeś z jedną z fanek?
- Natalia, daj spokój. Jasne, że wiem kim jesteś. Ale jesteś moją dziewczyną, a dziewczyny sypiają ze swoimi facetami.
- Przestań. Nie chodzi tylko o to.
- A o co?
- Przyjechałam specjalnie do ciebie, nie wiesz ile mnie to kosztowało – powiedziałam, ubierając w porozrzucane wszędzie ubrania – więc teraz, jeśli ty nie przyjedziesz do mnie, to koniec z nami. Ty też musisz coś poświęcić.
- Nat, ja nie mogę, mam trasę.
- A myślisz, że ja mogłam?
Machnął ręką, zrezygnowany. Rozwścieczyło mnie to.
- Muszę skończyć trasę, przecież wiesz – jęknął.
- To kończ – powiedziałam i wyszłam, trzaskając drzwiami.
Wiedziałam, że muszę znaleźć własną drogę, z Marcelem lub bez. Nie mogłam pozwolić, by zrujnował moje marzenia i życie. Zdałam sobie sprawę, jak ważne jest, aby stanąć w obronie siebie i nie pozwolić nikomu brać mnie za pewnik. Dziewczyna, która tego dnia opuściła pokój hotelowy, była silniejsza niż dziewczyna, która do niego weszła.

CZYTASZ
Marzenia na marginesie
RomanceMłoda Natalia zmaga się z problemami finansowymi i przez to nie ma czasu, aby rozwijać swoje literackie pasje. Pewnego dnia poznaje chłopaka, który rozpoczął swoją karierę na scenie, realizując swoje marzenia. Czy znajdą dla siebie czas i czy w ich...