Druga pierwsza randka

1 1 0
                                    

Spotkaliśmy się w eleganckiej restauracji w centrum miasta – jego wybór, nie mój. Znał to miasto lepiej niż ja.

Lokal tętnił gwarem rozmów dobrze ubranych ludzi, kelnerów biegających z drogimi talerzami i od czasu do czasu brzękiem kieliszków do szampana. Daleko mu do przytulnych kafejek, w których bywałam, gdzie zwykle chowałam nos w notatniku lub laptopie, zmagając się ze słowami i pomysłami na powieści. Ale postanowiłam zachować otwarty umysł, odkładając na bok moje z góry przyjęte wyobrażenia o tym ekstrawaganckim miejscu.

Marcel czuł się komfortowo, nawet w tej ekskluzywnej restauracji. Był osobą publiczną, przyzwyczajoną do blasku sławy i luksusu, jaki to dawała. Ale była w nim pewna swoboda, spokój, którego wcześniej nie było. Być może dojrzałość.

Kiedy zaczęliśmy jeść, rozmawialiśmy o różnych rzeczach, zabawnych historiach i wspólnych wspomnieniach. Było lekko, było przyjaźnie, nie poruszaliśmy trudnych tematów.

- Czy ktoś wyjątkowy pojawił się ostatnio w twoim życiu? – zapytał Marcel, odchylając się na krześle i uważnie mi się przyglądając. Jego pytanie zbiło mnie z tropu i złapałam się na tym, że wiercę się na swoim miejscu.

- Nic poważnego - odparłam, a na moje policzki wpłynął rumieniec.

Cóż, zdarzyło mi się kilka razy ulec pokusie i spotkać z kimś po targach, ale nie zamierzałam się z tego tłumaczyć. Jego pytanie dało mi do zrozumienia, że interesuje go, czy jestem wolna. Nie zamierzałam odwdzięczać mu się takim samym pytaniem, wolałam udać, że nie interesuje mnie, czy jest z kimś, czy nie.

Po obiedzie pożegnaliśmy się w znacznie bardziej przyjacielski sposób, niż się spodziewałem. Marcel nazwał to naszą „drugą pierwszą randką" i szczerze mówiąc, określenie to nie wydawało się takie naciągane. Dało mi do myślenia i rozbudziło pewne nadzieje.

Kiedy wróciłem do pokoju hotelowego, sięgnąłem po telefon i wysłałem mu SMS-a. To, co zaczęło się jako zwykła wiadomość z podziękowaniami, przerodziło się w nocną rozmowę, która trwała do białego rana. Wymienialiśmy SMS-y jak zakochani nastolatkowie i zanim się zorientowałam, przez moje okno wpadało słońce.

- Spóźnię się na pociąg – napisałam do niego, zdając sobie sprawę, jak późno jest.

- Przestałem próbować zasnąć już kilka godzin temu - wyznał Marcel w swojej wiadomości. – Już odwołałem próbę, którą miałem mieć rano.

Kiedy tak leżałam, a promienie słoneczne oświetlały mój pokój, nie mogłam przestać się zastanawiać, co to oznaczało dla Marcela i dla mnie. Czy ta kolacja i nocna rozmowa ponownie rozpaliły płomień, który kiedyś mieliśmy? A może byliśmy tylko dwiema zagubionymi duszami szukającymi ukojenia w nostalgii? Tylko czas mógł opowiedzieć.


Marzenia na marginesieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz