𝕏𝕏𝕏
𝕐 𝕆 𝕌 ℂ ℍ 𝔸 ℕ 𝔾 𝔼 𝔻
𝕏𝕏𝕏
— Wyglądasz gorzej niż zwykle — powiedział Taru, wpatrując się w Issalvię z kpiącym uśmiechem.
— Wciąż lepiej niż ty — odparła dziewczyna, zajmując miejsce obok żołnierza.
Wróciła z nocnych wojaży niespełna godzinę temu, więc nawet nie zdążyła się przespać. Poza tym wątpiła, że emocje by jej na to pozwoliły. Była zadowolona, że udało jej się cokolwiek załatwić z Alicante'em, jednak miała nieco oporów odnośnie jego planów. Sądziła, że spocznie jedynie na szantażu wobec ojca. Nie brała pod uwagę konieczności zdegradowania go.
Z drugiej jednak strony wiedziała, że Radius nie odpuści. Jeśli nie weźmie spraw w swoje ręce, przez najbliższe dziesięć lat będzie siedzieć w cholernej klatce. Choć było jej ciężko, musiała pogodzić się z tym, że ojciec stał się jej wrogiem. Wciąż w pewien sposób go kochała, ale zamierzała żyć tak, jak chciała. Niezależnie od tego, co sądził król.
Musiała wziąć się w garść i realizować plan. Dla siebie, dla Saula.
Poza tym, trapiła ją jeszcze jedna sprawa. Dotąd ufała Stelli i sądziła, że tajemnica jest z nią bezpieczna. Przekonała się jednak, że siostra ponownie postanowiła ją zdradzić. Poza Issalvią i Leithem, medykiem, tylko Stella wiedziała o ciąży. I tylko Stella mogła powiedzieć o tym wujowi.
Via musiała więc spojrzeć smutnej prawdzie w oczy.
— Nie powiedziałbym — szepnął Taru, wciąż wpatrując się w Kapitana, rozdzielającego zadania na najbliższy tydzień.
Issalvia podparła głowę na ramieniu i w ciszy wpatrywała się w dowódcę, wyłapując co drugie słowo. Dopiero, gdy podjął ostatni z tematów, zyskał stuprocentowe zainteresowanie dziewczyny.
— Poza tym, przypominam... do naszej jednostki dołączyło kilka dni temu czterech nowych żołnierzy. Co prawda każdy z nich dostanie swojego opiekuna, ale zobowiązani jesteście korygować ich błędy, gdy tylko podobny zauważycie... oraz meldować, jeśli którykolwiek z nowych rekrutów nie przestrzega zasad...
Issalvia wyprostowała się delikatnie, aby nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. Nie umknęło to jednak uwadze Taru, który przyjrzał się dziewczynie z zaciekawieniem.
— Wczoraj zauważono jednego z nowych rekrutów opuszczającego koszary. Towarzyszył mu ktoś z pałacu. Nie wiem kto, ale pamiętajcie, że nasze nowe nabytki nie są jeszcze zaprzysiężone, nie mają pełni praw, więc takie spacerki są dla nich jeszcze zakazane. Rozejść się.
Issalvia przełknęła ślinę. Widocznie ktoś musiał zauważyć, jak wymyka się z Leithem. Była przekonana, że wszystko poszło gładko. Po drodze spotkali tylko Sama, który był przecież godny zaufania. Wykluczała go jako tego, który mógł na nich donieść. Poza tym, gdyby już chciał się poskarżyć, powiedziałby, że to ona towarzyszyła Leithowi, a nie ktoś z pałacu.
— Idziesz, czy zamierzasz przyznać się Kapitanowi, że to ty wczoraj spacerowałaś po mieście z kolegą? — Via podskoczyła, słysząc tuż przy uchu szept Taru.
Spojrzała na niego, usiłując udawać zdziwioną.
— Nie wiem, o czym mówisz — odparła, wstając szybko.
Bez słowa wyszła z sali i ruszyła do koszar, gdzie przydzielono jej służbę przez najbliższy tydzień. W duchu dziękowała dowódcy za taki przydział. Miała nadzieję, że choć przez chwilę uda jej się porozmawiać z Leithem.
CZYTASZ
Unexpected || Saul Silva
FanfictionIssalvia nie była tak wyjątkowa, jak jej siostra Stella. Nie została obdarzona magią, według poddanych nie powinna nosić tytułu. Iss trafiła do Alfei, gdzie została jednym z najlepszych Specjalistów. Wszystko zaczęło się komplikować, gdy Stella pon...