-𝟞𝟝-

507 56 8
                                    

𝕏𝕏𝕏

𝕀𝔽 𝕐𝕆𝕌 𝕃𝕆𝕍𝔼 ℍ𝕀𝕄

𝕏𝕏𝕏

Stella biegała po pokoju Issalvii, wrzucając najpotrzebniejsze rzeczy dziewczyny do torby. Obiecała Silvie, że pomoże siostrze się spakować i w ciągu pół godziny spotkają się w Skrzydle Specjalistów. A stamtąd do miasteczka. Dalszego celu podróży Via nie umiała wskazać. Na tamten moment wydawało się, że Saul także.

— Najważniejsze, żebyś miała ciepłe ubrania. Nie wiadomo, gdzie będziecie nocować... — powiedziała blondynka, przeszukując kolejne półki w poszukiwaniu swetrów. — Gdzie masz jakąś ciepłą bluzę, Via? 

Stella spojrzała wyczekująco na siostrę. Issalvia siedziała na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i tępo wpatrywała się w punkt przed siebie. Wydawała się zupełnie wyrwana z rzeczywistości, obecna tylko ciałem, nie duchem.

— Via, nie mamy czasu! — zawołała Stel, tym razem głośniej. Dopiero wtedy ciemnowłosa uniosła na nią spojrzenie.

— Co mówiłaś? — zapytała.

— Bluzy. Gdzie masz bluzy? 

— Tam, tam na dole... — szepnęła Via, wskazując siostrze odpowiednią szufladę. 

— No oczywiście! — zawołała Stella sama do siebie. Wyciągnęła trzy czarne bluzy i je także wcisnęła do torby. — Spodnie... jeszcze spodnie...

Stella znów rozpoczęła swoją szaloną bieganinę, Via natomiast praktycznie się nie ruszała. Wydarzenia sprzed kilkudziesięciu minut jeszcze do niej nie docierały. Wiedziała, że wygrali, że Sebastian zniknął. Podobnie wszystkie zgarniacze. Wszystko powoli miało wrócić do normy, jednak w tym wszystkim wiedziała, że... już nic nie będzie takie samo.

Nie tylko dla niej, gdy za kilka godzin znajdzie się daleko stąd. Również dla uczniów Alfei, którzy nie dość, że stracili profesor Dowling, to jeszcze Silva ich opuści. Zostaną sami ze sobą. Pozostawieni na pastwę Luny, królowej Solarii. 

Issalvia przełknęła ślinę, unosząc zbolałe spojrzenie na siostrę. Nie chciała być jednym z powodów, dla którego wszystko tak diametralnie uległo zmianie, ale... kochała Saula tak bardzo, że nie mogła wyobrazić sobie dziesięciu lat z dala od niego. Serce bolało ją na samą myśl, że mogła zostawić go na tydzień, co dopiero na dekadę. 

— Mam wszystko, chodź... — powiedziała Stella, zarzucając torbę na ramię. Spojrzała znacząco na siostrę, jednak Iss ani drgnęła. — Via, musimy iść...

Issalvia dopiero po dłuższej chwili zdała sobie sprawę, że oczy Stelli są zaczerwienione od płaczu. Zmarszczyła brwi zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego blondynka mogła płakać. Dopiero po chwili zdołała połączyć fakty. 

— Beatrix... — szepnęła Via, wstając. 

Stella zacisnęła wargi, usiłując się nie rozpłakać. Nie był to czas na opłakiwanie przyjaciółki. Na to ma całą przyszłość. Księżniczka była zdeterminowana, by zrobić coś jeszcze dla tych, którzy pozostali żywi. Nie mogła już nic zrobić dla Beatrix. Ale mogła zapewnić swojej siostrze choć minimum szczęścia, na które zasługiwała. 

— Nie ocalę już Bea... — szepnęła Stella, ocierając pojedynczą łzę. — Ale ciebie mogę, Via. Mogę i to zrobię. Chodź. — Wyciągnęła rękę, którą Issalvia zdecydowała się ująć.


Dziewczęta szły szybkim krokiem, usiłując nie zwracać na siebie nadto uwagi. Uczniowie biegali po korytarzach niosąc rannych, niektórzy sami wykonywali opatrunki. Radość i spokój wróciły w mury szkoły.

Unexpected || Saul SilvaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz