AKT I: Scena III. 26.01.2019

45 6 20
                                    

- Ruchy, ruchy! - krzyczał reżyser, chodząc między zabieganymi ludźmi, klaszcząc w dłonie. - Nie mamy całego dnia na to! - dodał i zatrzymał się, kładąc dłonie na biodrach. Rozejrzał się dookoła i już miał stwierdzić, że wszystko idzie zgodnie z planem, gdy jego wzrok padł na pewnym brunecie.

Siedział na przypadkowej, drewnianej skrzynce i nerwowo pisał coś na jednej z kartek, które miał w rękach. Hałas panujący dookoła wcale mu nie pomagał - pisał i zaraz skreślał, kręcąc przy tym głową w niezadowoleniu. Reżyser podszedł do niego, a student po raz kolejny skreślił przetłumaczony przez siebie tekst, orientując się, że ma coraz mniej miejsca do pisania.

- I jak ci idzie, Balamonte? - zapytał starszy mężczyzna.

Brunet uniósł głowę i rzucił mu przepraszające spojrzenie.

- Zostały mi dwa ostatnie zdania, ale ciągle coś mi nie pasuje! - westchnął.

- No, ale musisz się streszczać. L'attrice sarà tra dieci minuti (Aktorka będzie za dziesięć minut) - zauważył mężczyzna, spoglądając na zegarek, który nosił na ręku. Odwrócił się i ruszył w kierunku jakiejś grupy ludzi. - Zanieś te papiery do mojego gabinetu, zaraz tam przyjdę! - zawołał do pewnej kobiety, która przechodziła niedaleko z teczką w ręku.

Konrad westchnął ponownie i wrócił do pracy. Miał cztery miesiące na to, aby przetłumaczyć sto osiemdziesiąt stron tekstu, a mimo to się nie wyrobił. Możliwe, że gdyby termin oddania scenariusza nie pokrył się z terminami egzaminów kończących semestr, nie musiałby pisać tego na ostatnią chwilę. Lub gdyby rozplanował lepiej swój czas.

Przekładanie tekstów, głównie scenariuszy filmowych, z języka angielskiego na włoski, nie było szczytem jego marzeń, ale lepsza taka praca niż żadna inna. Polubił się z nią, ale bywały takie momenty jak te, że nic mu się nie podobało i miał ochotę rzucić to wszystko w kąt. Nie interesowało go, że zostało mu około dziesięciu minut na ukończenie. Jeśli jemu się nie podobało, nie miał zamiaru oddawać scenariusza.

Nagle go olśniło. Porwany weną twórczą, zaczął pisać po raz setny dwa zdania pod toną tych skreślonych, mając nadzieję, że się zmieści i będzie to czytelne. Wtem z transu wyrwał go wibrujący w tylnej kieszeni spodni telefon. Przeklął pod nosem i wyjął urządzenie, a na ekranie wyświetliło mu się przypomnienie o wizycie u dentysty. Wytrzeszczył oczy, bo miał zaledwie pół godziny, aby przejechać pół miasta. Poderwał się z miejsca i prędko pozbierał swoje rzeczy. Po chwili zorientował się, że nie dokończył myśli, więc napisał cokolwiek i nerwowym krokiem ruszył w stronę wyjścia.

Przy drzwiach stała kobieta cała w czerni i rozmawiała z jakimś blondwłosym mężczyzną, również ubranym na czarno. Co jakiś czas rozglądała się dookoła, skanując jasnymi tęczówkami całe pomieszczenie i tupała nerwowo szpilkami, rzucając pretensjonalne spojrzenia swojemu towarzyszowi. Z daleka przypominali Konradowi innych pracowników, dlatego bez większego zastanowienia podszedł do nich i wcisnął zaskoczonej kobiecie plik kartek do rąk.

- Chwileczkę, ale...

- To jest przetłumaczony scenariusz, proszę przekazać reżyserowi - powiedział na jednym tchu. - A, i proszę dodać, że Balamonte musiał wyjść wcześniej - rzucił naprędce i zniknął za drzwiami, zostawiając ich z mnóstwem pytań.

Czarnowłosa spojrzała na blondyna z szokiem wymalowanym na twarzy, a on w odpowiedzi wzruszył ramionami. Był równie zdezorientowany, co ona. Zaciekawiona, zaczęła przeglądać pokreślone kartki. Choć niewiele mogła odczytać, była pod wrażeniem umiejętności bruneta. Najbardziej urzekło ją ostatnie zdanie, które Konrad napisał w ostatniej chwili. Stanęła przodem do swojego przyjaciela i odczytała je głośno z zachwytem:

Teatro D'ira [+18] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz