AKT II: Scena IV

26 4 0
                                    

Wzajemne przekrzykiwanie się, obijanie się ramionami, zdenerwowanie unoszące się w powietrzu. Kulisy od zawsze się tak prezentowały, a Veronica wiele razy się z tym stykała. Jednak teraz, gdy miała ogląd na scenę pełną krzeseł i kilkoro osób, które się między nimi kręciło, czuła, jak śniadanie podchodzi jej do gardła. Owszem, udało jej się w tydzień nauczyć partii nieobecnej skrzypaczki, a i tak bała się, że coś pomyli. A ona nie mogła się pomylić, wszystko musiało wyjść perfekcyjnie.

— I jak? Stresik jest? — Giulia zjawiła się u jej boku, ze skrzypcami i smyczkiem w rękach.

— Porzygam się prędzej, niż tam wejdę — odparła, odbierając od niej rzeczy.

— Naprawdę? Myślałam, że skoro masz większe doświadczenie z ogromną publiką, to przestałaś się tym stresować.

— Dobre sobie.

Giulia westchnęła zrezygnowana.

— Mama też będzie — powiedziała po dłuższej chwili.

Veronica na moment serce stanęło. Rzuciła okiem na scenę, a następnie na widownię, gdzie za wiele zobaczyć nie mogła, bo światło reflektorów sprawiało, że tamta część sali była kompletnie czarna. Patrzyła jednak uporczywie, jakby miała gdzieś w tej ciemności dostrzec twarz swojej matki.

— Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?! — zdenerwowała się. — Wie, że zagram z wami?

— Nie, nic jej nie mówiłam. — Giulia położyła dłoń na ramieniu siostry. — Przyjmij jej obecność jako wyzwanie. Albo dasz z siebie wszystko, albo...

— Albo udowodnię jej, że jestem aż tak beznadziejna, za jaką miała mnie przez całe życie? — dokończyła za nią, patrząc z politowaniem.

— Nie! Nieważne, nie to miałam na myśli. Chciałam powiedzieć, że...

— Występ zaczyna się za pięć minut! Powoli zajmujcie już swoje miejsca! — krzyknął jeden z mężczyzn odpowiedzialnych za organizację.

"Boże, ja się naprawdę porzygam zaraz" — przeszło przez myśl Veronice. Wtem Giulia przyciągnęła ją do siebie bliżej, że ich nosy dzieliło zaledwie kilka milimetrów.

— Nie wychodź teraz, dam ci znać kiedy, okej? Twoje miejsce będzie czekać na ciebie tuż przy mnie. Razem z orkiestrą mamy małą niespodziankę dla Raffaela — powiedziała cicho, z iskierkami w oczach.

— To znaczy? — Uniosła brew do góry.

— Zobaczysz za pięć minut. — Puściła do niej oczko, po czym poklepała ją po plecach. — Utrzyj jej nosa — dodała i czym prędzej ruszyła na scenę.

Veronica odprowadziła siostrę wzrokiem, krzyżując ręce na piersi. Wcześniejsze zdenerwowanie przerodziło się w determinację. Do gry na skrzypcach poniekąd zmusiła ją matka, ale to była jedna z niewielu rzeczy, które szczerze pokochała. I miała zamiar udowodnić, że jest równie dobra, a nawet lepsza od swojej siostry.

Kątem oka mignęła jej sylwetka Federici, a zaraz u swojego boku dostrzegła Konrada. Wymienili się spojrzeniami, ale nie słowami. Byli w niemym konflikcie, jako że mężczyzna wcześnie rano wyszedł z mieszkania, zostawiając jej jedynie kartkę z informacją, że musi wesprzeć siostrę i nie wie, kiedy wróci. "A co ze wsparciem dla mnie?" — pomyślała, jednocześnie zgniatając karteczkę ze złością.

Gniew wobec niego i matki, wymieszany ze stresem, tworzył mieszankę wybuchową. Zaczęła w głowie nucić melodię, którą grała przez bity tydzień, codziennie, do porzygu. Doszła do tego myśl, że prawdopodobnie od września nie miała styczności z większą publiką i bała się ich reakcji, tym bardziej po wypadku. Nigdy wcześniej nie została wybuczana, teraz mogła spodziewać się wszystkiego.

Teatro D'ira [+18] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz