AKT II: Scena IX

20 5 3
                                    

TRIGGER WARNING: wspomnienie o molestowaniu seksualnym, gwałcie

Przez kolejne cztery dni Veronica zmieniała jedynie butelki, których gwinty przykładała do ust, pozostając w tym samym w stanie ciągłego upojenia. Przestała odróżniać dzień od nocy, łóżko od kanapy czy wściekłość od żalu. Raz Konrad kręcił się jej bez sensu pod nogami, a innym razem znikał na wiele godzin nie wiadomo gdzie. Niezbyt ją jednak interesowało, gdzie wychodzi. Było dobrze, jak jej nie denerwował niepotrzebnie.

Piątego dnia rano, nim zdążyła otworzyć jakikolwiek alkohol, ktoś zaczął energicznie pukać do drzwi. W pierwszej kolejności pomyślała o Konradzie, ponieważ nie wrócił na noc, ale zaraz dotarło do niej, że on nigdy tak nie robił. Zachowywał się jak duch, po cichu wychodził z mieszkania i na palcach wchodził spowrotem.

Pukania nie ustawały. Veronica niechętnie odstawiła wódkę na kuchenny blat i podeszła do drzwi. Otworzyła szeroko oczy, gdy po drugiej stronie zobaczyła zdenerwowaną Matilde. Kobieta bez słowa weszła do środka i prędko zrzuciła z siebie kurtkę. Aktorka zamknęła za nią drzwi, mimo że miała zamiar pozbyć się przyjaciółki jak najszybciej.

— Co ty tu...

— Sama jesteś? — zignorowała jej słowa, zaglądając ukradkiem do każdego pokoju. Zamarła, kiedy jej wzrok znalazł się w kuchni.

— Tak, co to ma do rzeczy? — zapytała zirytowana.

Nie odpowiedziała. Matilde weszła do pomieszczenia, od razu biorąc wódkę do ręki. Veronica poszła zaraz za nią i wyrwała jej butelkę, z rosnącą złością.

— Co to tu robi? — zdenerwowała się różowowłosa.

— Gówno powinno cię to obchodzić — wycedziła przez zęby. — Po co żeś przyszła? Żeby mnie teraz umoralniać?

— Możliwe. Oddaj mi to. — Wyciągnęła otwartą dłoń w jej kierunku.

— Ani mi się śni! — Schowała butelkę za plecami.

— Nica, nie utrudniaj tego!

— Wypierdalaj z mojego mieszkania! — wydarła się, co zaskoczyło Matilde, która zrobiła krok do tyłu. — Masz mi, kurwa, zniknąć z oczu! Wypierdalaj i więcej tu nie wracaj!

Oddech Matilde zrobił się cięższy, ale nie miała zamiaru ruszyć się z miejsca. Zacisnęła szczękę oraz pięści i czekała. Veronica również patrzyła jej prosto w oczy z wściekłością, starając się opanować. Mimo wszystko nie chciała marnować pełnej butelki na kimś, kto głupio próbował się jej postawić.

— Zaproszenie ci napisać? — wycedziła przez zęby.

— Nie trzeba, i tak się nigdzie stąd nie ruszam — odparła stanowczo. — Nie ma nawet dziewiątej, a ty się już za picie zabrałaś. Co się dzieje, co?

— Dlaczego ciebie to aż tak interesuje? Nie wiesz, że nie wsadza się nosa w nieswoje sprawy? — Odbiła piłeczkę, po czym przeszła z kuchni do salonu, po drodze otwierając alkohol. — Jak będę chciała, to zacznę pić nawet o szóstej rano i nic ci do tego — dodała i wzięła dwa spore łyki. Skrzywiła się, czując palącą gorzkość w gardle.

— Chodzi o Flavio? Obwiniasz się o jego wypadek? — zapytała z troską w głosie, idąc za nią. — Czujesz się winna, że ostatnim razem nie porozmawiałaś z nim tak, jak cię o to prosił?

— Ale na chuj ci to wiedzieć?! — Ponownie uniosła głos i postawiła wódkę na stole z impetem. — Co to, kurwa, zmieni?! On już leży połamany w tym pierdolonym szpitalu! Nawet jeśli o niego chodzi, to co?! A jeśli to wcale nie o niego chodzi, co wtedy?!

Teatro D'ira [+18] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz