AKT III: Scena V

15 4 2
                                    

Gdyby wtedy wiedziała, co Giulia miała na myśli mówiąc, że pomoże jej znaleźć jakieś inne miejsce do zamieszkania, nigdy w życiu by się na to nie zgodziła. Trzymała telefon kurczowo przy uchu, mając nadzieję, że kobieta odbierze. Dzwoniła już piąty raz, ale na próżno. Słysząc, że po sygnale może nagrać wiadomość, rozłączyła się.

Pozostanie w mieszkaniu Matilde nie było dobrym pomysłem. Obawiała się, że policja zdecyduje się je przeszukać, a Veronica za nic w świecie nie chciała być na miejscu. Ostatnim razem odniosła wrażenie, że zaczynają coś podejrzewać, a niepewność sprawiała, że jej zdolności aktorskie zawodziły. Dlatego poprosiła siostrę o pomoc; liczyła, że uda jej się na jakiś czas zamieszkać w domu, w którym do tej pory mieszkała Giulia z narzeczonym. Nie mogła jednak tego zrobić, ponieważ kobieta zdążyła już go wynająć, ale zapewniła, że znajdzie dla Veronici jakąś alternatywę. I znalazła.

W ich rodzinnym domu.

Od tamtego czasu minęły dwa tygodnie. Atmosfera w domu ciągle była napięta, więc Veronica większość czasu spędzała w swoim dawnym pokoju, szukając ofert domów i mieszkań, nawet na wynajem. Nie planowała zostać z Enricą pod jednym dachem dłużej niż miesiąc; codziennie przeglądała ogłoszenia, ale żadna z dotychczasowych propozycji nie sprostała jej oczekiwaniom. Zrezygnowana, odłożyła telefon na biurko i zeszła na dół, nie dostrzegając nigdzie swojej matki.

Nawet jako mała dziewczynka rzadko spędzała czas w salonie. Weszła do pomieszczenia niepewnie, rozglądając się dookoła. Drzwi tarasowe były lekko uchylone, a w progu stał kot Enrici. Miles syknął na Veronicę wściekle i prędko zawrócił się do ogrodu. Kobieta przewróciła oczami, a po chwili jej wzrok padł na biały fortepian, stojący w rogu pokoju. Rzuciła okiem w głąb korytarza, czy matki na pewno nie ma w pobliżu, po czym usiadła przy instrumencie i nacisnęła kilka klawiszy.

Przypadkowe dźwięki z każdą sekundą nabierały więcej sensu, współgrały ze sobą, powoli tworząc konkretną całość. Zagrała wstęp do 'O Sole Mio Pavarottiego i urwała na moment. To była jedna z pierwszych piosenek, którą ojciec nauczył ją grać, ale również śpiewać, mimo że piosenka była po neapolitańsku. Po chwili wahania, znów zagrała początek i zaczęła nucić słowa pod nosem:

Che bella cosa 'na jurnata 'e sole, n'aria serena doppo na tempesta...

Zaskoczyła samą siebie, że wciąż pamiętała słowa. Nie minęła chwila, a muzyka zawładnęła jej ciałem. Przestała się przejmować tym, że matka w każdej chwili mogła ją zastać przy fortepianie. Pozwoliła sobie na pełną swobodę, śpiewając na całe gardło. Czuła się dokładnie tak, jakby ojciec siedział tuż obok niej. Czuwał nad nią i uśmiechał się dumnie, była o tym przekonana.

Ma n'atu sole cchiu' bello, oi ne', 'o sole mio, sta 'nfronte a te! 'O sole, 'o sole mio, sta 'nfronte a te... Sta 'nfronte a te. — Zagrała kilka ostatnich nut, kończąc swój prywatny występ, po czym westchnęła cicho.

— Skończyłaś? — Usłyszała nagle za sobą pretensjonalny głos matki, przez co podskoczyła na stołku zaskoczona. — Dzięki Bogu — dodała i skierowała się na taras z koszem świeżo wypranych ubrań, które miała oparte na biodrze.

Veronica zacisnęła szczękę mocniej. Enrica od zawsze była bezczelna, ale odkąd znów mieszkały razem, starała się dopiec młodszej córce na każdym kroku. Ani trochę nie kryła się z niechęcią do niej i nie było dnia, aby z jej ust nie padł jakiś kąśliwy komentarz.

— Nad czym się tak zastanawiasz? — zapytała matka, gdy wróciła do środka z suszarką pod pachą. Chwilę później rozstawiła ją i zaczęła wieszać mokre pranie. — Nie mam zamiaru dorosłej córki w domu trzymać, pamiętaj.

Teatro D'ira [+18] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz