AKT II: Scena III. 19.09.2019

25 4 1
                                    

Nigdy wcześniej nie był w Neapolu, dlatego bez wahania zgodził się pojechać z Veronicą, która miała zaplanowane tam nagrywki do filmu. W ciągu ostatnich pięciu tygodni widzieli się tylko raz i to przypadkiem, gdy każde z nich szło po drugiej stronie ulicy. Bardzo się za nią tęsknił i miał nadzieję, że ona za nim też. "Gdyby było inaczej, to by ciebie nie wzięła ze sobą, kretynie" - przeszło mu przez myśl, gdy pakował swoje rzeczy do dużej torby sportowej.

Odkąd pierwszy raz stanęła mu na drodze, kompletnie odmieniła jego życie. Reżyserzy oraz scenarzyści płacili mu więcej za jego tłumaczenia, a ofert pracy pojawiało się całe mnóstwo. Nie musiał już brać każdego zlecenia, mógł sobie wybrać to, co najbardziej mu odpowiadało. Przestał się też martwić o to, czy i kiedy zabraknie mu pieniędzy; zaczął nawet odkładać niewielkie sumy na czarną godzinę.

Ale większe zarobki były jedynie szczytem góry lodowej. Związanie się z Veronicą sprawiło, że stał się nie tyle rozchwytywanym tłumaczem, ale także znalazł się w centrum zainteresowania jej fanów. Nie było dnia, żeby nie natrafił w internecie na nowe zdjęcia zrobione z ukrycia, gdy spędzali razem czas na mieście. Nie czuł się z tym komfortowo, w szczególności gdy ktoś do nich podchodził po zdjęcie czy podpis, ale musiał przyjąć to na klatę.

Tak samo, jak musiał się zmierzyć z nagłym wzrostem popularności, gdy Veronica postanowiła ogłosić ich związek publicznie. Liczba jego obserwujących na Instagramie drastycznie wzrosła, w wiadomościach zaczęły się pojawiać przeróżne rzeczy, a ludzie podchodzili do niego również wtedy, gdy chodził po mieście sam. Za każdym razem jednak udawał, że musieli go z kimś pomylić i praktycznie uciekał od nich gdzie pieprz rośnie.

Nie pierwszy raz przebywał na planie, ale pierwszy raz znajdował się tam w roli statysty, który miał się kręcić gdzieś w tle. Veronica była główną postacią tej sceny i choć miała tylko rozglądać się dookoła i zatrzymać się przy jednym straganie, aby kupić warzywa, to Konrad nie mógł wyjść z podziwu, jak łatwo przychodzi jej powtarzanie tego momentu po raz trzeci, ponieważ reżyserowi nie podobało się oświetlenie. W wydzierganej bralette na cienkich ramiączkach, spodenkach, sandałach na niskiej platformie oraz słomianym kapeluszu wyglądała zjawiskowo, a przynajmniej dla niego, przez co zamiast robić cokolwiek, stał i patrzył na nią jak na dzieło sztuki.

- Lemoniady? - Szklanka ze wspomnianym napojem znalazła się tuż przed jego twarzą, na co się wzdrygnął. Przeniósł wzrok na Flavio, a w jego oczach dojrzał podstęp.

- Chętnie - odparł, biorąc szkło do ręki, ale nie napił się.

- Niezła jest, nie? - Spojrzał na Veronicę, która właśnie omawiała z reżyserem następną scenę. - Urodziła się do tego, żeby ją podziwiać.

- Prawda...

- I kocha być podziwianą. Wiele ludzi do niej wzdycha.

- Tak... - Konrad ściągnął brwi.

- I chciałoby być na twoim miejscu.

- Nie wątpię w to. - Spojrzał na jego profil podejrzliwie. - Do czego ty...?

- A ty jesteś jej totalnym przeciwieństwem. - Uniósł kącik ust do góry, wciąż patrząc przed siebie. - Urodzony do tego, by być w czyimś świetle. Sława też ci zbytnio nie służy, prawda?

- I po co mi to mówisz? - zdenerwował się lekko.

Flavio wzruszył ramionami, po czym prychnął śmiechem.

- Mówię ci po prostu, jak jest, mio amico (mój kolego). - Napił się lemoniady. - Nie należysz do jej świata, a jakimś cudem się tu znalazłeś. Wcale bym się nie zdziwił, gdybyś z niego uciekł prędzej czy później, tak jak zwiewasz przed swoimi fankami.

Teatro D'ira [+18] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz