Rozdział 31 - Ian

41 3 0
                                        

- Nie no, jak oni zaraz nie strzelą to nigdy więcej nie przyjdę na nich mecz – powiedział oburzony Eris.

Siedzieliśmy na meczu Atlanta United, która właśnie dostawała srogie baty. Luca obok mnie miał totalnie wywalone na to, co się dzieje na boisku. Powiedział mi wcześniej, że pokłócił się wczoraj z Ann i był z tego powodu mocno przybity. Gdybym miał obstawiać, strzelałbym, że to jego wina. Kocham go jak brata, ale potrafi być nie do życia. Coś co mamy wspólnego.

- Co u Luny? – zapytał nagle Milo, siedzący po mojej drugiej stronie.

- Nie rozmawiałem z nią od wczoraj – przyznałem szczerze.

Gdy podjechaliśmy Uberem pod jej mieszkanie uciekła z auta jak poparzona, więc stwierdziłem, że może jednak irytowała ją ta moja nadopiekuńczość. Dlatego też zdecydowałem, że poczekam aż sama się dziś odezwie, jeśli oczywiście będzie chciała.

- Ta dziewczyna jest zajebista! – krzyknął Matt, który musiał słyszeć pytanie Milo.

- Nooo, jest – odpowiedział mu Eris, na co zacisnąłem szczękę.

Taa, od wczoraj byłem w stanie przeanalizować swoje zachowanie i uznałem, że jestem zazdrosny. Czemu? Wciąż nie byłem pewien. Czy uważam, że to pojebane? No raczej. Eris musiał zauważyć moją minę, bo dodał:

- Spokojnie, ziomek. Przecież wiesz, że nic nie zrobię.

- Ależ proszę, nie hamuj się ze względu na mnie. – odpowiedziałem, pokładając nieograniczone zasoby nadziei w to, że Luna nie jest nim zainteresowana. Nie wiem co bym zrobił, jeśli byłoby inaczej. Jakby wyczuwając, że o niej rozmawiamy, napisała mi wiadomość.

Luna: jak tam mecz?

Ja: dostajemy w dupę..

Luna: :(

Ja: A Ty jak?

Luna: wyszłam właśnie od chorej Arii i wracam na mieszkanie

Ja: Co będziesz robić?

Luna: Zgadnij

Wiedziałem, że będzie zamulać zanim napisała ostatnią wiadomość. Czułem, że jest to powiązane z wczorajszą sytuacją, chociaż wciąż nie wiedziałem o co chodzi. Przez resztę meczu zastanawiałem się czy do niej jechać czy dać jej spokój, ale pierwsza opcja wygrała.

Dwie godziny później siedziałem na kanapie w jej mieszkaniu. Tym razem przyjęła moją wizytę dość pozytywnie, co uznałem za dobry znak.

- Co jest? – zapytałem ją, kiedy w końcu usiadła na drugim końcu kanapy, przykrywając się kocem.

- Nie chcesz o tym słuchać – odpowiedziała, po czym wzięła łyk melisy, którą sobie wcześniej zaparzyła.

- A skąd Ty wiesz co ja chce, marudo? – zapytałem, licząc, że rozluźnię trochę atmosferę. Na darmo, jak się okazało, bo jedyne co dostałem w odpowiedzi to ciszę – Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Możemy pogadać o czymś innym, siedzieć w ciszy albo coś pooglądać.

Luna zastanawiała się jeszcze chwilę, ale w końcu się odezwała.

- Mój były narzeczony do mnie pisze.

- Iii? – zapytałem, sugerując, żeby kontynuowała. Jedyne co do tej pory wiedziałem, to to, że to ona zerwała zaręczyny.

- I mnie to męczy. Z jednej strony nie chcę mu odpisywać. Chce, żeby po prostu odpuścił i dał mi ułożyć sobie życie na nowo. – opowiadała – Z drugiej strony, której nienawidzę, mam ochotę mu odpisać.

- Dlaczego masz ochotę mu odpisać?

- Bo liczę, że zrozumiał swój błąd? Że uznał, że jednak nie warto było robić tego, co zrobił? Że może jednak naprawdę mnie kocha?

Nie zastanawiając się dwa razy przysunąłem się do niej i złapałem ją za rękę.

- Co on zrobił Luna? – zapytałem po chwili, patrząc jej w oczy.

- Zdradził mnie – odpowiedziała cicho, a jej oczy już błyszczały od łez.

Zamurowało mnie. Jestem pewien, że zastygnąłem na jakieś 10 sekund i przestałem przy tym oddychać. Co kurwa? Jej narzeczony ją zdradził?

Coś pękło mi w sercu patrząc na nią, tak bardzo nieszczęśliwą, więc objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie. Bałem się, że przekraczam jakąś granicę i mnie odepchnie, ale gdy jej ręce objęły mnie w pasie, odetchnąłem z ulgą. Ostatnie czego teraz chciałem to wprowadzić ją w jakikolwiek dyskomfort.

- Wiesz, że to nie jest Twoja wina, prawda? – powiedziałem, obejmując ją mocniej. Zadałem jej to samo pytanie kiedy opowiedziała mi o swoim ojcu i pamiętam, że odpowiedziała, że tak sobie wmawia. Skoro musi tak sobie wmawiać to znaczy, że nie jest tego pewna i wciąż jakaś jej część czuje się winna temu co się stało, co było chore. Nie wiem jak to jest zostać zdradzonym, więc nie wiem co człowiek czuje w takiej sytuacji, ale nie ma kurwa opcji, że ona jest temu w jakikolwiek sposób winna.

Luna oparła głowę na mojej klatce piersiowej. Co miałem jej powiedzieć? Teksty typu wszystko będzie dobrze albo jakoś się ułoży słyszała już pewnie milion razy. Była wyraźnie rozdarta, chcąc mu wybaczyć, ale bojąc się ponownego zranienia. Jakbym to ja podejmował decyzję za nią, kazałbym mu spierdalać. Słuchając, jak Luna płacze, z trudem powstrzymywałem ochotę, żeby znaleźć tego idiotę i przyłożyć mu za to, co jej zrobił.

- Kochasz go? – zapytałem po dłuższej chwili, bo nie odpowiedziała na poprzednie pytanie.

- Nie.. nie sądzę – odpowiedziała cicho. – To chyba bardziej już sentyment i przywiązanie. Miłość nie powinna tak wyglądać.

- To Twoje życie Luna i to Ty musisz podjąć decyzję, jakkolwiek trudna by nie była. Nie dziwię się mu, że próbuje to naprawić. Gdybym ja stracił taką dziewczynę jak Ty i to przez swoją własną głupotę, też robiłbym wszystko, żeby ją odzyskać. Ale wiesz co? – zapytałem, podnosząc do góry jej głowę, tak, żeby na mnie spojrzała – Trzeba być skończonym idiotą, żeby zrobić coś takiego w pierwszej kolejności. Bo Ty zasługujesz na wszystko co najlepsze i nie pozwól nikomu wmówić Ci inaczej – dodałem.

Luna znowu schowała twarz i objęła mnie jeszcze mocniej. Nie wiem, ile czasu tak siedzieliśmy. Gdy zacząłem głaskać ją po głowie, w końcu się uspokoiła, ale nie puściła mnie. Chwilę później usłyszałem, jak coraz wolniej oddycha, aż w końcu zasnęła. Poczekałem chwilę, żeby jej nie obudzić, a kiedy zaczęła już cicho chrapać, podniosłem nas z kanapy i zaniosłem ją do sypialni, kładąc na łóżku. Wciąż nie mogłem zrozumieć, jak jej były mógł ją zdradzić. Czy on był kurwa ślepy? Nie rozumiał, jakim mógł nazywać się szczęściarzem, będąc z tą dziewczyną? Przykryłem ją kocem, który znalazłem na fotelu obok i przeciągnąłem lekko zewnętrzną stroną dłoni po jej policzku, który wciąż był lekko mokry od łez. Patrzyłem na nią jeszcze chwile, bo wyglądała tak spokojnie śpiąc, że nie potrafiłem odejść. Jakby ta cała wcześniejsza sytuacja w ogóle się nie wydarzyła. Chciałem z nią zostać, żeby nie obudziła się sama, żeby wiedziała, że ktoś przy niej czuwa i ma do kogo się wypłakać. Nie wiedziałem jednak jak ona by na to zareagowała, więc wybrałem bezpieczną opcję.

Odwróciłem się i wyszedłem na korytarz, żeby ubrać buty. Drzwi do mieszkania Luny same się zatrzaskiwały, więc mogłem bez problemu wyjść z mieszkania, nie martwiąc się, że zostawię ją w jakimś niebezpieczeństwie. Pogłaskałem jeszcze Ovo, która najwyraźniej przyszła mnie pożegnać i pojechałem do swojego mieszkania, łamiąc po drodze chyba wszystkie możliwe przepisy.

________________________________________________________________________________

EverlongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz