Rozdział 11 - Ian

60 6 0
                                    


Nie kupiłem tej bajeczki z hokejem. Okej, może przez dosłownie parę sekund rozważałem taką możliwość. Nie interesuję się tym sportem, więc ciężko było zweryfikować te dane nie wyciągając telefonu, a byłem tak zajarany, że z nią rozmawiam, że nie obchodziło mnie o czym, nawet jeśli były to jakieś wymyślone historie. Poza tym, ona też wydawała się dość wesoła opowiadając o tym, także jaki był sens w dociekaniu prawdy?

Teraz na parkiecie nie mogłem oderwać od niej wzroku. Nie chciałem zachowywać się jak jakiś creep, ale to jak ona się ruszała, śpiewała, śmiała do swoich koleżanek - nie dało się na to nie patrzeć. Przyciągało mnie do niej wszystko. Jej duże, ciemne oczy, lekko podkreślone makijażem. Jej proste czarne włosy, które idealnie podkreślały jej rysy twarzy. Jej małe czerwone usta. Czarne dopasowane spodnie i czarna obcisła koszulka. Nie była odwalona jak większość dziewczyn w tym klubie, a miałem wrażenie, że biła je wszystkie o głowę.

- SHOTY! - krzyknął Eris do wszystkich.

- Idziecie z nami? - zapytałem wszystkich, ale patrzyłem na Lunę.

- Kurwa, oczywiście, że tak - odkrzyknęła jedna z jej koleżanek.

Luna popatrzyła na nią z politowaniem, ale nie sprzeciwiła się. Znowu wyciągnąłem do niej rękę, bo czemu nie? Zajebiście mi pasowała ta dłoń w mojej, a dopóki ona nie oponowała, miałem zamiar z tego korzystać.

Cala grupa podeszliśmy do baru i korzystając z spokojniejszego otoczenia, przedstawiliśmy się dziewczynom. Matt zadziwiająco długo ściskał dłoń Mii, ale stwierdziłem, ze to zignoruje.

- Wszyscy okej z jaegerem? - zapytał Thomas.

- Dla mnie nie bierz! - krzyknęła Luna.

- No przestań, musisz się z nami napić. Zdrowie przyszłego pana młodego i te sprawy. - namawiał ją Stefan.

- Może chcesz cos innego? - zapytałem jej.

- Nie chce shota. Może być jakiś drink lub piwo, ale nie chce shota.

- Weź Lunie negroni - krzyknąłem do Thomasa, który już rozmawiał z barmanem.

Luna odwróciła się do mnie i spytała z lekkim zaskoczeniem w oczach.

- Czemu zamówiłeś mi negroni?

- Bo wydaje mi się, że je lubisz.

Teraz to już wytrzeszczyła oczy. Wyglądała przeuroczo.

- A skąd Ty to niby wiesz?

Nachyliłem się nad jej uchem i odpowiedziałem:

- Myślałem, że Ci smakowało - po czym odchyliłem się i mrugnąłem.

Luna utrzymywała jeszcze chwilę ten podejrzliwy wzrok, ale zauważyłem, że też lekko się zarumieniła. Myliłem się wcześniej, teraz była przeurocza.Po chwili jednak przeniosła wzrok na kogoś za mną.

- Jeśli Twój kolega Matt będzie się dalej tak przystawiać do Mii, to jest duża szansa, ze spotkamy się w sadzie w sprawie o pobicie. Jej chłopak jest typem zazdrośnika – powiedziała pół poważnie pół śmiejąc się. Matt faktycznie stal blisko Mii i wydawał się nią całkowicie pochłonięty, ale nie jest typem faceta, który rzuca się na dziewczyny, zwłaszcza zajęte.

- Matt nic jej nie zrobi - zapewniłem.

- Jego wzrok mówi coś innego - odpowiedziała i teraz już obydwoje się roześmialiśmy.

- Twój chłopak też jest typem zazdrośnika? - zapytałem. Serio, co mi jest? Najwyraźniej zgłosiłem się do konkursu na najgłupsze teksty wypowiedziane do dziewczyn.

- Nie mam chłopaka. - odpowiedziała chyba za szybko, bo wyglądało, jakby się zmieszała.

- Dlaczego?- zapytałem, teraz już zaciekawiony. Nie, żeby mi to przeszkadzało. Przez chwilę patrzyła na mnie tymi wielkimi oczami, które z każdą sekundą wypełniały się jakby bólem. Gdy już myślałem, że popłyną jej łzy, machnęła ręką i odpowiedziała.

- Długa historia.

Z jednej strony chciałem jej powiedzieć, że mam czas, z drugiej jednak ta rozmowa nie wydawała się odpowiednia na dzisiejszy wieczór. Jednym pytaniem prawie zjebałem jej humor, więc nie zamierzałem ciągnąć tematu. W mojej głowie miałem i tak już milion myśli, więc nawet się nie zdziwiłem, kiedy ponownie otworzyłem usta.

- A czy chci..?

- Wyjdzie, jak najbardziej – przerwała mi nagle Aria, która pojawiła się znikąd i objęła ręką Lunę. A może stała koło nas cały czas, ja po prostu ja zignorowałem. - Daj telefon, to wpisze Ci jej numer.

- Aria! Potrafię sama wpisać swój numer – powiedziała Luna, w której oczach nie było już śladu po bólu.

- Oj, wiem, że potrafisz, po prostu w ten sposób nie zmarnujesz czasu na rozmyślanie, czy to na pewno dobry pomysł. No już, dawaj ten telefon, Ian.

- Czujesz się z tym okej? - zapytałem patrząc na Lunę.

- Z tym, że moja głupia przyjaciółka wpieprza się w rozmowę? Nie. Z tym, że mam Ci dać swój numer? - zatrzymała się na chwile, a ja chyba wstrzymałem oddech - Tak, czuje się okej. - odpowiedziała i uśmiechnęła się wstydliwe, rumieniąc się jeszcze bardziej niż wcześniej i opuszczając wzrok, a ja znowu zacząłem oddychać.

Wymieniliśmy się numerami i rozmawialiśmy dopóki Luna nie skończyła dopijać swojego drinka. Resztę wieczoru spędziłem z nią na parkiecie lub słuchając kolejnych wymyślonych historii, ale jeszcze nigdy nie bawiłem się tak dobrze. Nie wiem w co ja się pakuję, ale będę się tym martwić później. Nie bez powodu ja dostałem łatkę tego nieprzewidywalnego.

_____________________________________________________________________________

Sorka sorka, wiem, że miałam dodać coś na weekendzie, ale nie dałam rady.

W podziękowaniu za cierpliwość wrzucam jeszcze dwa rozdziały dziś.

Miłego!

EverlongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz