Rozdział 7 - Ian

72 7 0
                                        


- Zdrowie przyszłego pana młodego! - krzyknął Thomas.

- Zdrowie! - odkrzyknęliśmy i wszyscy stuknęliśmy się szklankami.

Dziś urządzaliśmy wieczór kawalerski Johna. Do wesela zostały jeszcze trzy tygodnie, ale to był jedyny termin, który pasował wszystkim. Thomas, młodszy brat Johna, w większości sam zajął się całą organizacja. John wielokrotnie mówił nam, że nie interesuje go jakaś huczna impreza. „Wystarczy jak usiądziemy gdzieś wszyscy i się napijemy" powtarzał za każdym razem. Częściowo spełniliśmy jego życzenie, bo właśnie to robiliśmy. Co prawda wyrwaliśmy tez go z łóżka o 10 rano, spakowaliśmy do auta i wywieźliśmy na najlepszy paintball na jakim w życiu byłem, ale przez cały czas był mocno podekscytowany, więc chyba nie było to złym pomysłem.

- Kurwa, jak wpakowałeś mi tą kulkę w ramię to myślałem, że mi odpadnie - powiedział Luca do Erisa.

Luca był moim przyjacielem od dziecka, ale chłopaki z pracy tak się z nim polubili, że John zaprosił go na wesele.

- Nie przeżywaj, było nie stać jak kołek w miejscu tylko się ruszać - skomentował John.

Cztery godziny po grze, dalej przeżywaliśmy każdą akcję jak dzieciaki.

- Mój ulubiony moment to jak Matt biegł przez środek pola krzycząc „NIE STRZELAĆ, NIOSĘ WIADOMOŚĆ" - zaśmiałem się.

- Co to była za wiadomość? - dopytywał Milo.

- Niech Luca wam powie - skomentował Matt puszczając do niego oczko.

- Krzyczał jak najęty więc zatrzymałem się i poczekałem na niego. Kiedy był jakieś 5 metrów ode mnie, krzyknął „wiadomość to.. GIŃ" i strzelił mi prosto w klatę.

Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Tak, paintball to był zdecydowanie dobry pomysł. Co prawda bolała mnie chyba każda część mojego ciała, ale z każdym kolejnym drinkiem czułem to coraz mniej.

Mieliśmy zarezerwowaną lożę w naszym ulubionym klubie, który swoje miano zyskał przez puszczaną tu muzykę. Lata 2000 to totalnie nasze klimaty jeśli chodzi o imprezę. Kiedy na głośnikach poleciało "Umbrella", Milo i Luca prawie się wywalili, biegnąc na parkiet.

- Idę do toalety, ale jak będę wracać, to zajdę do baru. Komuś coś? - zapytał Thomas.

- Nie sądzicie, że to pora na shoty? - wtrącił Stefan, przyjaciel Johna.

- Jestem za - odpowiedział Eris.

Thomas skinął głową i wyszedł z loży. John i reszta pogrążyli się w rozmowie o ostatnich meczach, a Matt i ja wyszliśmy zapalić.

- Chyba się udało, nie? - zapytał Matt odpalając papierosa.

- Kurwa, on się uśmiechnął jak nas zobaczył. Uśmiechnął! Parę razy widziałem też jak się śmieje. Nie wiem, czy faktycznie myślał, że nic nie ogarniemy i dlatego się tak zachowuje, czy wręcz przeciwnie - liczył, że coś zrobimy i cieszy się, że go nie zawiedliśmy - odpowiedziałem zaciągając się swoim papierosem.

- No, trzeba przyznać, że nam to wyszło. Nie wiem jak Thomas ogarnął tę miejscówkę, ale było idealnie - kontynuował.

- Ja nawet nie wiedziałem, że w okolicy są takie ogromne miejsca do paintballu. I to w lesie.

- Las był w tym najlepszy.

Skinąłem tylko głową, bo nagle w palarni zrobiło się głośno i tłoczno. Odpaliliśmy bez słów i wróciliśmy do loży. Thomas jeszcze nie wrócił z shotami, za to Milo i Luca praktycznie leżeli na kanapach nie mogąc złapać tchu.

- Potańczone? - spytałem.

Wydusili ciche "nie widać", na co wszyscy się zaśmiali. Każdy z nas lubi tańczyć, ale Milo i Luca za każdym razem, jak leci jeden z ich ulubionych utworów, zmieniają się w jakieś potwory. Bawią się tak mocno, że następne piosenki zawsze pomijają, bo nie mają siły stać na nogach.

Rozmawiałem z Erisem kiedy Thomas wrócił do stolika z shotami. Wypiliśmy od razu, kolejny raz wykrzykując zdrowie Johna.

- To co, druga runda? - zapytał Thomas.

- A coś ty taki niecierpliwy - powiedział Stefan.

- Victoria nie da mi żyć jak znowu wrócę nieprzytomny - wymruczał pod nosem John.

- Nie, po prostu spotkałem znajomą i umówiłem się z nią na shota.

- Jak fajna to trzeba było przyprowadzić do nas - powiedział z uśmieszkiem Eris.

- Proponowałem, ale nie chciała.

- Nie dziwię się jej - powiedział Luca dysząc. Co on robił na tym parkiecie, ze dalej nie złapał oddechu?

- Idę z tobą - powiedział Milo - muszę się napić wody.

Gadaliśmy z chłopakami o następnym wyścigu Formuły 1, kiedy telefon w kieszeni zaczął wibrować mi jak szalony. Spojrzałem na niego i zobaczyłem wiadomości od Milo.

Milo: IAN CHODŹ TU!!

Milo: SZYBKO!!!!

Milo: RUSZ DUPĘ!!!!

Milo: IAN CHODŹ DO BARU!!!

Milo: ONA TU JEST!!!!!!!

Milo: DZIEWCZYNA Z PASÓW TU JEST!!

Co kurwa? Dziewczyna, którą widziałem na pasach prawie pół roku temu? Dziewczyna, której dwa miesiące temu zamówiłem drinka, a potem do niej nie podszedłem? Dziewczyna, której myślałem, że nigdy więcej nie zobaczę?

Serio, po akcji z drinkiem, gdzie zachowałem się jak totalny debil, o czym wielokrotnie chłopaki nie omieszkali mi wypomnieć, myślałem, że straciłem szanse. Patrzyłem jak wychodzi z knajpy i rozgląda się, ale nie złapała się ze mną wzrokiem. A ja siedziałem jakby mnie ktoś przyspawał do tego pieprzonego krzesła i nie zrobiłem nic.

Za każdym razem jak byliśmy potem w tej knajpie liczyłem, że ją spotkam i obiecywałem sobie, że tym razem nie stchórzę. Niestety, ona nigdy się nie pojawiła.

Więc gdy zobaczyłem wiadomości od Milo, nawet się nie zastanawiałem. Wybiegając z loży słyszałem tylko zdezorientowanych chłopaków krzyczących moje imię.


_______________________________________________________________



EverlongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz