Rozdział 5 - Ian

91 8 3
                                        




DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Siedzimy z chłopakami w Tropie i pijemy drinki. To jedno z naszych cotygodniowych spotkań, których w ostatnim czasie udało mi się nie opuszczać. Dwa miesiące temu złożyłem wypowiedzenie w starej firmie, a niecałe dwa tygodnie temu dopięliśmy z chłopakami wszystkie formalności i rozpoczęliśmy swoją działalność. Po akcji z ostatnim projektem nie wyobrażałem sobie, że mógłbym pracować tam chwile dłużej, więc od razu zacząłem wysyłać CV-ki. Odzew był spory, ale nie było nic, co by mnie satysfakcjonowało. Praca w świetnym zespole, brak nadgodzin, prywatna opieka medyczna, owocowe czwartki. Ta, gdzieś to już słyszałem. Dlatego kiedy Matt wyszedł z propozycją założenia własnej firmy, nawet się nie zastanawiałem. Ryzykownie? Może.

Wydaje mi się jednak, że podjąłem dobrą decyzję. Nie dałbym rady już pracować w korporacji, a my jesteśmy całkiem nieźli w tym co robimy, więc powinno się udać. Nawet jakby nie było w ogóle zgłoszeń to mam jeszcze sporo oszczędności. Tak, programiści zarabiają w chuj.

Ostatnie miesiące były bardzo ciężkie. Mimo, że się znamy i lubimy od dawna, to każdy z nas jest inny i inaczej podchodzi do niektórych spraw. Matt wyszedł z pomysłem, który owszem, był dobry, ale na tym w większości jego wkład się skończył. Milo wymyślił logo i nazwę firmy, ale nie chciał słyszeć o papierach. Z racji tego, że Eris znalazł lokal, który posłuży za siedzibę naszej firmy, ja i John musieliśmy zająć się całą papierologią. Wnioski, dokumenty, upoważnienia, umowy wynajmu - nie będę kłamać, nie było to ani proste, ani przyjemne. Mimo to, udało nam się.

Od dwóch tygodni nasza firma "MEMJI", tak, są to po prostu pierwsze litery naszych imion, działa na rynku, a dziś dostała pierwsze zlecenie na assety do gry komputerowej, która ma wyjść za pół roku. Nie spodziewamy się wielkich zysków, bo nie jest też to coś, co docelowo chcemy robić, ale przydadzą się jakiekolwiek pieniądze. Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to, czy wrócimy do stawki naszych poprzednich zarobków. Mimo, że ostatnie tygodnie były dość stresujące, to te nerwy nie były nawet porównywalne do tego, co czuliśmy w poprzedniej robocie. A już na pewno nie czuliśmy tej ekscytacji, która nam teraz towarzyszy. Coś, co warto uczcić.

- Nie spodziewałem się, że pierwsze zlecenie     przyjdzie tak szybko - powiedział Eris.

- Ty połowy rzeczy w swoim życiu się nie     spodziewałeś. Trochę wiary w nas, ziomek - skomentował Matt.

- Wiesz o co mu chodzi. Jesteśmy nowi, nikt     nas nie zna, pięciu programistów, którzy do tej pory pracowali tylko w     korpo i nagle dostajemy robotę przy grze. To brzmi surrealistycznie. -     dodał John.

- Może i tak, ale ja wolę się tym cieszyć, niż     analizować jakim cudem mogło się tak zdarzyć. - drażnił się Matt.

- No to za nasze surrealistyczne szczęście,     panowie - wtrącił się Milo, wznosząc szklankę.

Po chwili podeszła do nas kelnerka i zaczęła przyjmować nasze zamówienie. Eris oczywiście wziął steka, bo to jedyne co ten człowiek zamawia w restauracjach, Milo zamówił jakiś makaron, co nie obeszło się bez komentarza, a John i Matt wybrali burgery.

- A dla Pana? - zapytała dziewczyna.

- Poproszę żeberka z pieczonymi     ziemniakami.

- Oczywiście. Czas oczekiwania to około 40     minut, dziś mamy spory ruch.

- Jasne, dziękujemy. - odpowiedział     Milo.

Kelnerka odeszła od stolika, a my pogrążyliśmy się w rozmowie. Kurde, uwielbiam tych chłopaków. Z Milo i Erisem poznaliśmy się w pierwszej firmie. Wszyscy dołączyliśmy w tym samym czasie do tego samego zespołu. Od razu złapaliśmy kontakt i kiedy po dwóch latach Eris stwierdził, że odchodzi, to odeszliśmy razem z nim. W następnej firmie poznaliśmy Johna i Matta i od wtedy staliśmy się nierozłączni. Co jest jedynym plusem tej sytuacji, bo niestety, wylądowaliśmy w najgorszej możliwej robocie.

EverlongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz