Rozdział 37 - Ian

37 3 0
                                        


Oficjalnie dopisuję tańczenie z Luną do listy rzeczy, których nigdy nie chcę przestać z nią robić. Mówiłem już, że ta dziewczyna jest niesamowita? Jeśli nie, to powtórzę. Ta dziewczyna jest kurwa niesamowita. I najwyraźniej nie jest to tylko moja opinia, bo słyszę to od każdego.

Od Milo, który właśnie odprowadził ją do stolika po tym, jak zatańczyli razem dwie piosenki. Od Matta, z którym wcześniej robiła wyścigi w wyzerowaniu szklanki wody. Od Victorii, której złożyła podobno jedne z najpiękniejszych życzeń jakie dostała tego wieczoru. Od mojego najlepszego przyjaciela, który powiedział, że Ann nie przestaje o niej gadać. Nawet John poklepał mnie po ramieniu, kiedy spotkaliśmy się na parkiecie i wyszeptał dobry wybór, cokolwiek to miało znaczyć. Jakbym miał jakikolwiek wybór, jeśli chodzi o Lunę. Ona po prostu wtargnęła pewnego dnia do mojego życia nie pytając o zgodę.

- Ledwo żyję – powiedziała Luna siadając obok mnie i łapiąc się za policzki.

- Wiesz, że możesz im odmówić. Nie obrażą się, jeśli raz z nimi nie zatańczysz – odparłem.

- A właśnie, że się obrazimy – wtrącił się Eris, wstając ze swojego krzesła i wyciągając dłoń w jej kierunku. – Moja kolei.

Rzuciłem mu spojrzenie, które miało sugerować, żeby odpuścił, ale on w odpowiedzi wyciągnął rękę jeszcze dalej. Jego partnerka co prawda tańczyła właśnie z jakimś innym typem, ale to nie znaczy, że on też musiał iść tańczyć. Przewróciłem oczami i popatrzyłem na Lunę, która właśnie dawała mi ten proszę-ocal-mnie wzrok.

- Daj jej chwilę, na pewno Cię nie oleje – odpowiedziałem mu.

Eris zrobił smutną minę do Luny, ale grzecznie usiadł na krześle. Tańczył z nią już kilka razy tego wieczoru, więc jego reakcja była mocno przesadzona.

-Dobrze się bawisz? - zapytałem moją partnerkę, która korzystając z chwili spokoju wciągała jakąś sałatkę.

-Mhm - wymruczała z pełną buzią.

-Potrzebujesz czegoś? - ciągnąłem.

- Nie musisz się mnie pytać o to co pięć sekund. Jestem dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadbać - droczyła się.

-Wiem, że potrafisz. To nie znaczy jednak, że nie możesz pozwolić komuś o Ciebie zadbać - stanowczo przesadzała z tymi pięcioma sekundami, ale stwierdziłem, że to zignoruje.

W odpowiedzi przewróciła dramatycznie oczami, ale zauważyłem, że kąciki jej ust lekko się uniosły.

Jakiś czas później zostawiliśmy dziewczyny bawiące się razem na parkiecie, a my z chłopakami wyszliśmy na zewnątrz zapalić. Po tych paru ostatnich dniach gdy John był kłębkiem nerwów, dobrze było patrzeć na niego tak szczęśliwego. Nasz mały występ chyba przypadł mu do gustu, bo nie licząc wyzywania nas od powalonych idiotów, podziękował każdemu z nas z uśmiechem na ustach.

Po kilkunastu minutach wróciliśmy na salę i od razu skierowaliśmy się w stronę dziewczyn, które dalej tańczyły na parkiecie. Z głośników poleciało właśnie „Everlong", więc złapałem Lunę za rękę i odciągnąłem od reszty. Ułożyłem ręce na jej talii i przyciągnąłem lekko do siebie, a ona w odpowiedzi owinęła swoje ręce wokół mojej szyi. Patrząc jej w oczy zacząłem bezgłośnie recytować słowa piosenki.

Hello, I have waited here for you

Everlong

Nie wiem czy poruszaliśmy się w rytmie muzyki, szczerze mówiąc, mam to w dupie. Jedyne co liczyło się dla mnie w tym momencie to to, że jej piękne brązowe oczy patrzą na mnie w sposób, który dawał mi nadzieję, że mam u niej szansę.

EverlongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz