Siedzieliśmy już w Tropie dobrą godzinę, rozmawiając i popijając piwa. Zastanawiałem się, czy Luna będzie dobrze się czuć w towarzystwie moich znajomych. Chłopaków co prawda już poznała, ale była też wtedy ze swoimi przyjaciółkami, więc na pewno było jej łatwiej. Moje obawy, jak się okazało, były zbędne, bo już w taksówce złapała z Mattem dobry kontakt. To, co ich połączyło, to nieustanne docinki w moją stronę, ale nie przeszkadzało mi to. Dobrze było widzieć ją uśmiechniętą, bo miałem wrażenie, że nie miała dziś dobrego humoru. Kurwa, byłem prawie pewien, że coś musiało się stać, skoro zaproponowała mi wyjście z nią.
Kiedy nie odpisała na moją ostatnią wiadomość, napisałem do kolegów, że mnie nie będzie. Już miałem pisać Lunie, że mam jednak wolny wieczór, ale zadzwonił Milo, który powiedział, że nie interesują go moje plany i mam się pojawić. Zrezygnowany, przedstawiłem mu sytuację, a on stwierdził, żebym zrobił tak jak napisałem Lunie, czyli zabrał ją do nas. Zdając się na jego ekspertyzę jeśli chodzi o kobiece rozterki, zgodziłem się. Okazuje się, że chujek miał rację, bo Luna wyglądała, jakby świetnie się bawiła. Zupełnie nie przeszkadzał jej fakt, że jest jedyną dziewczyną w towarzystwie czterech popapranych facetów.
- Kiedy Yuji wrócił do domu, myślałam, że nas zabije. Całe mieszkanie było uwalone w mące. – powiedziała Luna, kończąc swoją opowieść o tym, jak dawno temu ze swoim drugim bratem urządzili wojnę na mąkę, cokolwiek to znaczy. Chłopaki słuchali jej jak zahipnotyzowani, śmiejąc się na co drugie zdanie, które wychodziło z jej ust. Tak, ze mną włącznie.
- Moja matka zeszłaby na zawał. Dostałbym szlaban do końca życia – skomentował Milo.
- Posprzątaliśmy zanim zdążyła wrócić, ale Yuji nie odzywał się do nas przez dwa dni. – odpowiedziała mu Luna, wciąż się śmiejąc.
- No cześć, pajace – wtrącił John, który właśnie podszedł z Victorią do naszego stolika. A może stał tu już chwilę, ale nikt go nie zauważył, bo cała uwaga była na Lunie. – Oo, kogo tu mamy – dodał, patrząc na nią.
- Hej, jestem Victoria – powiedziała jego narzeczona, zwracając się do Luny i wyciągając do niej rękę. Luna również się przedstawiła i uścisnęła jej rękę z uśmiechem. Nie spodziewałem się, że Victoria się dziś pojawi, bo rzadko do nas dołączała. Twierdziła, że dostaje migreny od naszego męskiego gadania. W sumie przychodziła tylko wtedy, kiedy była też Ann, a i ona i Luca nie planowali się dziś z nami spotkać, więc dość podejrzane wydawało mi się to, że tu jest.
Przez kolejną godzinę nie zamieniłem chyba ani jednego zdania z Luną, bo Victoria zagarnęła ją dla siebie. Z jednej strony cieszyło mnie to jak dobrze dogaduje się z moimi znajomymi, a z drugiej, miałem ból dupy, bo chciałem, żeby to ze mną rozmawiała, a nie z nimi. Zwłaszcza, że nawet nie siedziałem koło niej.
- Idę po dolewkę.– powiedział nagle Eris wstając od stołu. Nie kupowaliśmy piw pojedynczo od dawna, po prostu jeden z nas idzie do baru i zamawia dla całej reszty. – Luna, pójdziesz ze mną? - dodał.
Co kurwa? Nagle nie potrafi przynieść siedmiu piw na raz? I czemu poprosił akurat Lunę? Już miałem zaproponować, że pójdę zamiast niej, ale uprzedził mnie Milo, który siedział po lewej stronie Luny.
- Ja Ci pomogę - powiedział wstając od stołu.
- Oh, dziękuję misiu, ale poprosiłem Lunę. Chyba jest w stanie unieść parę piw, nie? - ciągnął Eris, irytując mnie jeszcze bardziej.
- Oczywiście, że potrafię - powiedziała Luna też wstając od stołu i kładąc rękę na ramieniu Milo, w geście, żeby usiadł. - Poza tym to i tak chyba moja kolei, żeby zapłacić.
- Mała, dzisiaj pijesz na nasz koszt - wtrącił Matt, na co reszta skinęła głową w potwierdzeniu, a ja obiecałem sobie, że zapytam go na następnej fajce czemu zwraca się do niej mała.
Luna próbowała protestować, ale chłopaki ją ignorowali, więc pokiwała tylko głową i poszła z Erisem do baru. Nie umknęło mi to, że w pewnym momencie położył dłoń na jej plecach, żeby ją poprowadzić.
- Oddychaj, idioto – powiedział do mnie nagle John, co odwróciło moją uwagę od tamtej dwójki.
- Co? – wzdychnąłem.
- Wyglądasz jakbyś miał zaraz komuś przywalić. – ciągnął, patrząc na Erisa.
- Wydaje Ci się – odpowiedziałem. Nie chciałem przywalić Erisowi. A na pewno nie jeszcze, ale jeśli się dowiem, że Luna czuła się przez niego niekomfortowo, nie byłem pewien, czy dam radę zachować spokój.
- Masz przejebane. - odparł.
- Bo? – zapytałem już lekko poirytowany. Nie wiem czemu ostatnio tak denerwują mnie ich teksty.
- Bo się zakochałeś.
Prychnąłem. Tak, no, sto procent. Zakochałem się w dziewczynie po kilkunastu dniach. John dostał chyba weselnej gorączki, bo był ostatnią osobą, którą podejrzewałbym o takie stwierdzenia. Jasne, już przyznałem otwarcie, że ją lubię i chcę ją w swoim życiu, ale nie mogłem być przecież już zakochany. To wszystko działo się stanowczo za szybko.
Popatrzyłem na niego znacząco, na co on się tylko roześmiał. Zignorowałem to i przeniosłem wzrok w stronę baru, gdzie Luna nadal rozmawiała z Erisem, czekając na piwa.
Eris patrzył na nią jak na kolejną dziewczynę, którą zabierze wieczorem do mieszkania. Nie mogłem go winić, bo mimo, że Luna była ubrana najnormalniej na świecie, w zwykłą szarą bluzę i szerokie jeansy, wyglądała po prostu zajebiście. Jednak sama myśl o tym, że mógłby ją dotknąć, a co gorsza, jej by się to spodobało, irytowała mnie jak mało co.
Po kilku minutach, które trwały jak wieczność, w końcu wrócili do stolika. Luna położyła przede mną piwo dla mnie, po czym poprosiła Johna, żeby zrobił jej miejsce, siadając w ten sposób obok mnie. Nawet nie wiedziałem kiedy cała złość odpłynęła ze mnie, ale najwyraźniej tak działała na mnie jej obecność.
- Dziękuję, że namówiłeś mnie na wyjście z wami. – powiedziała upijając łyk swojego piwa.
- Nie czujesz się przytłoczona nimi? – odpowiedziałem, mając oczywiście na myśli Erisa.
- Coś Ty. Są spoko – odpowiedziała z uśmiechem.
Powinienem cieszyć się, słysząc te słowa, ale nie potrafiłem. Tak tak, jestem pieprzonym egoistą.
________________________________________________________________________________

CZYTASZ
Everlong
RomansaLuna Holland to 24 letnia dziewczyna, która właśnie zakończyła poważny związek. Z pomocą przyjaciół stara się wrócić do normalnego życia i ostatnią rzeczą, której w tej chwili potrzebuje, to kolejny mężczyzna na jej drodze. Ian Layton ma 27 lat i wł...