Wyszedłem dziś z pracy szybciej, bo już nie mogłem tam wytrzymać. Odrobię jutro, albo i nie. Wyjebane.
Od dwóch miesięcy pracowaliśmy nad projektem, który pół godziny temu poszedł się jebać.Czasami zastanawiam się, jakby to było pracować z normalnymi ludźmi. Co ja mówię, codziennie się zastanawiam.
To nie tak, że nie rozumiem jak działa ta robota. Ja wiem, że klient może się rozmyślić, finansowanie może się skończyć, budżet zmniejszyć, decyzja zmienić, ale bez przesady.
Ja zdaję sobie sprawę ze swoich błędów i ułomności i potrafię się do nich przyznać.W przeciwieństwie do mojego szefa, który zlecił nam prace nad projektem, który był beznadziejny, co już na początku wielokrotnie próbowaliśmy mu wytłumaczyć, i oczekiwał postępów, to znaczy cudów, na każdym codziennym spotkaniu, po czym wywalił go do kosza w 5 minut. Dwa miesiące nadgodzin, tworzenia czegoś z niczego, stresu i nerwów po nic. Po nic.
Jeszcze jakby chodziło tylko o mnie to może bym to jakoś przełknął, ale on zaangażował nasz cały pięcioosobowy zespół. Ja, Milo, John, Matt i Eris zrywaliśmy nocki pisząc kody i starając się spełnić chore fantazje naszego szefa, zawalając przy tym inne projekty.
W przerwach między robotą a robotą udawało mi się jedynie wyskoczyć na szybkie zakupy i ewentualnie godzinę na siłowni, żeby odreagować stres i złość. Z chłopakami po pracy nie widziałem się już chyba cztery tygodnie, co chyba nigdy mi się nie zdarzyło. Spotykamy się średnio raz na tydzień i oczywiste jest to, że nie zawsze każdy z nas może, ale dłuższa absencja jednej osoby jest zawsze czymś dziwnym. Nie mówiąc o wszystkich.
Byliśmy tak zajęci tym gównem, że po prostu nie mieliśmy czasu. Kurwa, nienawidzę tej roboty.
Dzwonek telefonu wyrywa mnie z dalszego rozmyślania i przeżywania.
- Hej mamo, co tam? - zagaduję odbierając.
- Ian pamiętasz, że obiecałeś, że jutro zabierzesz mnie na ten nowy fajny plac zabaw? - pyta jednak moja młodsza siostra, Kira.Musiała zabrać mamie telefon, bo nie ma jeszcze swojego własnego. Moi rodzice stwierdzili, że siedem lat to za młody wiek na posiadanie telefonu i tylko teoretycznie się z nimi zgadzam, bo w praktyce wygląda to tak, że po prostu używa ich na zmianę. Albo mojego, kiedy jestem w domu.
- Jak miałbym zapomnieć kiedy przypominasz mi o tym codziennie od tygodnia. - odpowiedziałem śmiejąc się pod nosem. Ta mała rozrabiaka, od kiedy obiecałem jej w zeszłym tygodniu, że zabiorę ją tam, dzwoni do mnie dzień w dzień pytając o to. Parę razy wysłała mi też SMSa, z którego co prawda nie dało się za dużo zrozumieć, bo zawierał po prostu pełno emoji, ale założyłem, że to też miało służyć jako przypomnienie.
- Yay! - wykrzyczała szczęśliwie do telefonu. Jak na moje, parę decybeli za głośno.
- Przyjadę jutro do domu na obiad i pojedziemy zaraz po, zgoda?
- Zgoda! Pa! - ponownie krzyknęła i rozłączyła się, nie dając mi odpowiedzieć, co jest normą w jej przypadku.Uśmiechnąłem się wkładając telefon do kieszeni. Kira jest zdecydowanie najlepszym co mnie życiu spotkało. Kiedy 8 lat temu rodzice oznajmili mi, że spodziewają się dziecka, byłem w szoku. Mimo, że zawsze chciałem mieć rodzeństwo, to w wieku 19 lat już przyzwyczaiłem się do bycia jedynakiem i niejako zaakceptowałem taką rzeczywistość. Poza tym Luca był dla mnie zawsze jak brat, więc nie czułem się specjalnie samotny. Cieszyłem się, że będę mieć siostrę, ale bałem się, że te 20 lat różnicy między nami nie pozwoli nam zbudować normalnej relacji. Ja w końcu byłem już dorosły i nie mieszkałem w domu, przez co nie mogłem być przy niej cały czas przez jej najmłodsze lata.
Jednak od momentu jak wziąłem ją na ręce w szpitalu, wiedziałem, że skradnie cały mój świat. I tak też się stało. Dwa najprostsze zdania zamienione z nią przez telefon pozwoliły mi na chwilę zapomnieć o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
Idę w stronę mojego Ubera, który właśnie podjechał na niedaleką zatoczkę, kiedy mój wzrok pada na dziewczynę przede mną. Śpiewa sobie pod nosem i tańczy do jakiejś muzyki, która pewnie leci z jej słuchawek. Przez tańczy nie mam na myśli lekkiego bujania się, a raczej zaplanowany każdy krok, tak, aby był w rytmie piosenki, bo nie wiem jak inaczej wytłumaczyć jej zatrzymywanie się na pół sekundy albo robienie dwóch kroków z rzędu prawą nogą. Uśmiecham się sam nie wiem dlaczego. Chociaż ona ma dobry dzień.
Dziewczyna staje przed przejściem i patrzy w prawo i w lewo, po czym przechodzi przez ulice. Kiedy się rozglądała, zdążyłem zerknąć na jej twarz. Krótkie, proste czarne włosy, duże oczy, lekko opalona. Małe, ale pełne usta. Lekko zaokrąglony nos. Wygląda, jakby miała jakieś azjatyckie korzenie. Nie jestem przekonany, że mam jakiś swój typ, przynajmniej nie byłem do teraz. Ona jest cholernie w moim typie.
Jestem tak zaintrygowany jej małym popisem i urodą, że z trudem powstrzymuję chęć zaczepienia jej. To nie ten typ dziewczyny, powtarzam sobie w głowie.
Trzy lata temu rozstałem się z Jude i od wtedy nie bawiłem się w związki. Dziewczyny, z którymi się spotykam mają tego świadomość od samego początku. Przy moim obecnym trybie życia i tak nie mam czasu na randki. A czuję, że to właśnie coś, czego dziewczyna przede mną chce. Kwiatów i wina. Wyjścia do kina. Kolacji w restauracji, recytuję w głowie wierszyk, który Kira powtarza od kiedy skończyła 4 latka.
Pogodzony z sytuacją ostatni raz zerkam na dziewczynę przede mną, która i tak znika w drzwiach jakiegoś biurowca. Po chwili wsiadam do samochodu i myślę tylko o tym, żeby się napić i zapomnieć o dzisiejszym dniu.
____________________________
Siema!
Cieszę się, że udało wam się przeczytać drugi rozdział. Liczę, że to jego ostateczna wersja, chociaż zmieniałam go jeszcze dosłownie przed chwilą.
3 rozdział wpada jutro

CZYTASZ
Everlong
Roman d'amourLuna Holland to 24 letnia dziewczyna, która właśnie zakończyła poważny związek. Z pomocą przyjaciół stara się wrócić do normalnego życia i ostatnią rzeczą, której w tej chwili potrzebuje, to kolejny mężczyzna na jej drodze. Ian Layton ma 27 lat i wł...