Norio zaliczył dość niemiłe lądowanie - wpadł do wielkiego kontenera wypełnionego zatęchłą, brudną ziemią. Wyskoczył z niego jak poparzony, a po chwili wytchnienia zorientował się, że jest żywy i na dodatek w jednym kawałku. Była to niesamowicie miła niespodzianka w porównaniu z widokiem, jaki zastał. Budynek, w którym ostatnio był, nie istniał! Na jego miejscu znajdowała się natomiast bardzo skromna chatka. Rozejrzał się, a w oddali ujrzał miasto, które miało o wiele mniejszą powierzchnię niż zapamiętał. Zestresował się, ale z drugiej strony oznaczało to, że misja zakończyła się sukcesem.
Spojrzał na swój panel dowodzący, który był w stanie czuwania i nie wykrywał żadnych łączności. Najwidoczniej system bazy musiał mieć inny, znacznie starszy, software, niekompatybilny z jego urządzeniem. Teraz do niczego mu się nie przyda, dlatego dezaktywował je.
Przez ten technologiczny incydent coś właśnie do niego dotarło. Na planecie Enris-209 nie było żadnych anomalii, które uniemożliwiałyby połączenie się z bazą, więc nie chodziło o wadliwość sprzętu. Powiązawszy te fakty, uśmiechnął się uradowany. Wszystko poszło po jego myśli! Właśnie przeniósł się w czasie!
- Głupi czy wariat?
Norio umilkł, słysząc głos za swoimi plecami. Powoli odwrócił się i ujrzał znajomego z wyglądu szczuro-goblina, który był ubrany równie niechlujne co istoty z piwnicy. Podekscytowany potencjalnym źródłem odpowiedzi na nurtujące go pytania, podszedł do niego bliżej.
- EJ! Który mamy rok?
- Jednak wariat... - stwierdził mieszkaniec małej chatki, kręcąc głową.
- Rok mi powiedz! Taka miara upływu czasu, lat! - krzyknął nabuzowany.
- Tak, ja słyszeć te dziwne, człowiecze „roki". Duże liczby. 2211. Nie wiedzieć to? - odparł spokojnie szczurek.
Norio zamarł w bezruchu. Chyba się przesłyszał albo ta istota była jakaś niedokształcona. Poczuł się, jakby ktoś strzelił mu z otwartej ręki w twarz...i to w oba policzki. Po chwili jego ciało przeszył zimny, przenikliwy dreszcz. Przez chwilę obawiał się, że zemdleje, ale z wrażenia tylko usiadł na suchej ziemi, patrząc na nią tępym wzrokiem. Nie mógł zebrać myśli, nie rozumiał co się stało. Dlaczego?!
- Wariat, wariat... - podsumował go szczurek i poszedł za swoją chatkę.
- Jak to możliwe...? - mówił na głos Norio. - Przecież... Przecież widziałem datę... Chyba coś musiało się stać po moim wejściu do wehikułu - wziął głęboki wdech, przeklął głośno i zaczął kalkulować. - Ile lat? 38...
Chwilowo się załamał, tracąc zdolność trzeźwej oceny sytuacji. 38 lat to stanowczo za daleko. Miał tutaj żyć i czekać? Niemożliwe. Nagle stanął przed nim niski mieszkaniec.
- Do miasta? Może pomóc? - zaproponował.
Norio spojrzał w jego czarne oczy i coś sobie uświadomił. Błyskawicznie się podniósł, widząc światełko w tunelu.
- Taaak! - krzyknął podekscytowany. - 38 lat! Czyli matka ma 20, a ojciec 35! Raczej się znają, więc może mają już bazę! Muszę się tam dostać!
Spojrzał ostatni raz na szczurka, po czym gwałtownie odbił się od ziemi. Wzniósł się w powietrze i z niesamowitą szybkością poleciał w kierunku miasta. Musiał znaleźć jakiś statek kosmiczny, który zabrałby go na planetę VEC-22, czyli do domu.
Miasto wyglądało na bardzo skromne, ale widać było, że aż tak bardzo nie oszczędzali na technologii. Norio wleciał w uliczki niczym kometa i wylądował na pierwszym większym placu. Niscy mieszkańcy byli zaskoczeni jego umiejętnościami oraz wyglądem. Obserwowali go, szepcząc coś do siebie.
CZYTASZ
Czerwone Zło - mroczne początki
Science Fiction- Nie tak miała wyglądać ta wycieczka... Gdzie się wszyscy podziali? Coś mnie ominęło? Tak właśnie zaczyna się przygoda Edith - od niemiłej niespodzianki. W zrujnowanym mieście jednak poznaje intrygującego mężczyznę, który przedstawia się jako Numer...