Norio zajmował się bieżącymi sprawami, siedząc przy stole na sali głównodowodzącej. Akurat przyszedł mu raport z przebudzenia jego ojca. Dołączono zdjęcia pokazujące rodzaj zniszczeń, a lekarze w dość profesjonalny i neutralny sposób opisali zachowanie Starego. Norio dokładnie zapoznał się z informacjami, po czym westchnął bardzo tym zmieszany. Przeczesał swoje czarne włosy i popadł w zadumę. Czy postąpił słusznie? Czy dobrze zrobił, zastępując potwora jeszcze gorszym potworem? Z drugiej strony... Kim byłby w swoich oczach, gdyby nie pomógł własnemu ojcu? Nieważne czy był z przyszłości, czy skądinąd... Zrobił to chociażby z szacunku dla matki, która pokochała te dziką istotę. Zrobił to chociażby z tego powodu, że oddał swoją całą energię dla... niego. Czy tak by zrobił wyrachowany ojciec? Nie. Coś w nim pękło i Norio to widział. Chciał mu dać szansę.
Gdy Norio zarządzał bazą, Cyrus trenował Edith na jednej z wielu salek treningowych. Około 100 m2 pomieszczenie posiadało wzmocnione ściany, paręnaście trybów modyfikacji warunków czy rozłożenie sprzętu do różnych ćwiczeń, ale nie potrzebowano teraz takich udziwnień. Jasna, pusta sala miała służyć do nauki samoobrony i walki mieczem. Edith miała na sobie treningowy kombinezon pochłaniający wszelką wilgoć ciała i sczytujący jego parametry do późniejszej analizy. Dla jej partnera, treningi z nią, to na razie jak zabawa z małym dzieckiem, dlatego spokojnie, bez pocenia się i brudzenia, mógł nie ubierać się w swój czarny, militarny zestaw.
– Szybciej atakuj – szorstko oznajmił.
Edith zirytowała się na tę samą komendę, która wybrzmiała po raz kolejny. Machnęła mieczem, ale znowu przecięła jedynie powietrze. Jego szybkość była czymś nieosiągalnym dla człowieka.
– Jeszcze raz – oschle rozkazał, stojąc za jej plecami.
Odwróciła się, zamachując mieczem z całej siły. Znowu świst. Skwasiła się.
– Szybciej! – pogonił ją lekko zirytowany. – Potrafisz szybciej!
Rozdrażniona jego komendami zaczęła wściekle machać mieczem, a on bez większych trudności unikał jej ataków. W pewnym momencie złapał jej koniec ostrza. Próbowała chociaż o milimetr przepchać go, ale jedynie zrobiła się czerwona z wysiłku. Nachylił się lekko w jej kierunku i spokojnie, dość arogancko rzekł:
– Chyba jestem zbyt duży, abyś traktowała mnie jak muchę i bezsensownie machała tym mieczem.
Wiedziała, że te docinki mają ją zmotywować do cięższej pracy, ale w tamtym momencie zdenerwowało ją to. Miecz nagle zniknął i pojawił się w lewej ręce. Machnęła nim w poziomie, a Cyrus zniknął. Jednak czuła, że coś przecięła. Po chwili pojawił się zaskoczony jej atakiem i spojrzał na rozcięty pasek u spodni.
– No, no! Taką grę wstępną to ja rozumiem!
Edith była tym usatysfakcjonowana, ale ze zmęczenia aż usiadła na posadzkę.
– Ja mam dość na dzisiaj.
– Ej, młoda! – trochę posmutniał, bo zaczął się rozkręcać. – Tak facetom się nie robi, że w połowie zabawy, nagle się przestaje.
– To ja, jak stereotypowa kobieta z kawałów, teraz poleżę i poudaję kłodę – rzekła, kładąc się na posadzkę z wielką ulgą.
Cyrus westchnął, ale po chwili lekko się roześmiał, podchodząc. Stanął tuż przy niej, zerkając jak ociężale siada na posadzce.
– Jak myślisz... Stary już się tam... nauczył? – zapytała.
– Nie wiem – chłodno odparł. – Oby... Nie mam zamiaru tresować dzikich zwierząt.
CZYTASZ
Czerwone Zło - mroczne początki
Ciencia Ficción- Nie tak miała wyglądać ta wycieczka... Gdzie się wszyscy podziali? Coś mnie ominęło? Tak właśnie zaczyna się przygoda Edith - od niemiłej niespodzianki. W zrujnowanym mieście jednak poznaje intrygującego mężczyznę, który przedstawia się jako Numer...