– Nie wierzę! Ha, ha, ha! Jesteśmy wariatami! Szalona rodzinka, a! – wygłupiał się Norio, idąc środkiem ulicy w gęstej, mlecznej mgle.
– A może to odwaga? Pomiędzy szaleństwem a odwagą jest cienka granica – wesoło skomentowała Edith, przyglądając się, jak podskakiwał.
Uśmiechnął się i machnął jej płaszczem przed nosem. Na plecach niósł specjalnie wykuty dla niego no-dachi. Cyrus szczególnie tego nie popierał, bo jakoś nie miał z tą bronią miłych wspomnień.
Wszyscy byli ubrani bojowo, ponieważ pod spód założyli kombinezony odporne na ogień, otarcia czy niektóre substancje żrące. Norio oczywiście biegał w bokserce, bojówkach i swoim charakterystycznym płaszczu, a jego masywne buty zapinane na sprzączki aż dudniły po podłożu. Edith również lubowała się w skórzanym odzieniu wierzchnim, co widocznie zaszczepiła w synu. Po przygodach w podejrzanej bazie wolała bardziej się zabezpieczyć, dlatego dodatkowo zasłoniła korpus czarno-fioletowym gorsetem z wytrzymałego materiału, którego używano do robienia pancerzy dla wojska. Nigdy nie wiadomo, co ich tam czeka, a ostatnio sporo biegała. Zdecydowała się zatem na wojskowe oficerki. Cyrus nie wyróżniał się tak bardzo jak ta młoda dwójka. Jemu wystarczały ciemne jeansy z paskiem, półbuty i czarna bluzka typu longsleeve z zakasanymi rękawami.
Świadomie wrócili do Misty Lake Town, aby po raz kolejny zmierzyć się z demonami przeszłości i przyszłości. Cyrus obiecywał sobie, że nie będzie słuchał nawoływań zwidów. Trzeba skupić się na bazie w odległych czasach, gdzie ludzkość w tajemniczy sposób wyginęła na Ziemi.
Bez zbędnego zwiedzania miasteczka i wdawania się we wspominki powędrowali do szpitala, w którym nic się nie zmieniło, jakby ich tam ostatnio w ogóle nie było. Podziemne piętra czy rozwalone drzwi już nie pamiętały, że Cyrus się na nie zezłościł. Norio również był tym zaskoczony, bo przespał ten fragment przygody. Nie zamierzał dopytywać. Wiedział, że to miejsce jest dziwne czy zaburzone na poziomie czasoprzestrzennym.
Szybko znaleźli się na ciasnych i ciemnych schodach, które prowadziły do ukrytej części szpitala. Gdy odczuli ból przeszywający skronie, tylko popatrzyli po sobie. Wiedzieli, że opuścili swoje czasy. Norio tylko przełknął ślinę podenerwowany tym, co może się wydarzyć. Cyrus wziął Edith w ramiona i susami szybko przemierzył kolejne schodki. Zirytowani dłużącą się trasą w końcu napotkali drzwi, które ich niepisany przywódca gwałtownie otworzył.
– Znowu się coś zmieniło?! – wzburzył się zaskoczony Norio.
Przed sobą zobaczyli nie pomieszczenie-poczekalnię, a ściany korytarza, które bardzo przypominały te z ich bazy. Wzbudziło to w nich jeszcze większy niepokój niż dotychczas. Cyrus opuścił Edith na ziemię i trochę nieśmiało przeszedł przez próg. Następnie rozejrzał się w prawą oraz lewą stronę. Korytarz wysokością, szerokością i, przede wszystkim, materiałem na ścianach, kropka w kropkę przypominał wnętrza bazy. Podejrzliwie zerknął na swoich towarzyszy, którzy z zawahaniem dołączyli do niego. Drzwi samoistnie trzasnęły za nimi, aż Edith podskoczyła i schowała się za Cyrusem. Zirytowany szarpnął za nie, wyrywając z zawiasów, ale mogli się tego spodziewać. Za nimi była tylko ściana. Bluzgnął, rzucając wrotami za Noria, który spokojnie się usunął. Znowu droga bez powrotu. Czy ktoś się z nimi bawi?
Cyrus po chwili się uspokoił. Szerzej otworzył oczy i zerknął za siebie. Intensywnie skupiał uwagę w tamtym kierunku. Edith zaniepokoiła się jego reakcją.
– Coś wyczuwasz? – zapytała.
Norio nagle spoważniał, bo chyba też zdał sobie z czegoś sprawę.
CZYTASZ
Czerwone Zło - mroczne początki
Fiksi Ilmiah- Nie tak miała wyglądać ta wycieczka... Gdzie się wszyscy podziali? Coś mnie ominęło? Tak właśnie zaczyna się przygoda Edith - od niemiłej niespodzianki. W zrujnowanym mieście jednak poznaje intrygującego mężczyznę, który przedstawia się jako Numer...