TRAUMATYCZNA PAMIĄTKA

154 26 304
                                    

Przenikliwy żar wielkiej, biało-czarnej kuli nagle zgasł.

Edith, ciężko dysząc, bojaźliwie rozejrzała się dookoła siebie. Z jej oczu płynęły łzy. Cała się trzęsła, ale powoli schodziło z niej napięcie. Widok, który się przed nią roztaczał, pozwolił odzyskać względny spokój. Znajdowali się przy niewielkim jeziorku w lesie. Jasnozielone liście drzewa delikatnie poruszały się na wietrze. Z niewielkiego kamiennego wzgórza dochodził ją szum wodospadu, który dostarczał nieskazitelnie czystej i świeżej wody. Zachwyciła się, że Cyrus pomyślał o takim miejscu. Tak naprawdę po prostu wyczuł ten wodospad oddalony tylko o dwie planety od bazy.

Od zachwytu oderwał ją Norio, który stracił przytomność i upadł na soczyście zieloną trawę. Szybko się odwróciła i widząc jego stan, aż cała zamarła. Prędko się pochyliła, odwracając go z trudem na plecy. Łzy od nowa stanęły jej w oczach, a głos się załamał.

– Norio... Ty nie masz...

Z jego lewego ramienia została niewielka, zwęglona część kości. Lewa strona twarzy wyglądała jakby się stopiła, a ubrania przykleiły mu się do skóry. Z dziury po mieczu nadal sączyła się krew. Wyraźnie cierpiał i przy każdym oddechu przeraźliwie charczał.

Edith załamała ręce, nie wiedząc, za co się zabrać. Rozpaczliwie spojrzała na Cyrusa, który wcale na zdrowego nie wyglądał, pomimo że był cały. Przygarbiony siedział na ziemi, tępo patrząc przed siebie. Miał czerwone białka oczu, które zlewały się z jego fioletowymi tęczówkami. Z nosa, nawet z uszu, stale ciekła krew, a popękana, zasiniona skóra na całym ciele wyglądała, jakby miała zaraz się odkleić.

– Przeżyje – skomentował ochryple Cyrus.

– Ale trzeba go jak najszybciej opatrzyć! Ciebie też! Okropnie wyglądasz! – panikowała.

– Mnie nic nie jest... Jestem po prostu lekko zmęczony.

Podeszła do niego i uklękła. Nie wyglądał jej na „lekko zmęczonego", ale wiedziała, że twardziel taki jak on, nie będzie narzekał na swoje obrażenia. Zdawała sobie sprawę, że znaleźli się w trudnej sytuacji, ale musieli szybko działać.

– Wierzę, że po czymś takim jesteś zmęczony, ale musisz nas teleportować do jakiegoś szpitala.

– Nie wyczuwam budynków... – bąknął.

– To wiem, ale może wyczujesz zbiorowisko istot, jakąś dużą elektrownię czy coś. Poszukaj.

Cyrus nie miał teraz ochoty i sił do kolejnych poszukiwań, a tym bardziej na użeranie się z obcą cywilizacją. Można powiedzieć, że poszedł na łatwiznę, bo chciał teleportować się na znaną mu planetę. Niechętnie zamknął oczy, aby lepiej się skupić. Zaczął szukać dużego źródła energii w ziemskim mieście. To trochę daleko, aż kręciło mu się od tego w głowie, ale jego stan był teraz najmniej istotny. Bardziej się liczyło, że będą tam bezpieczni, a on będzie mógł dojść do siebie. Widział już. Miasto. I tama z hydroelektrownią. Duża. Czuł moc tych generatorów, tych gigawatów. W końcu wyciągnął rękę do Edith, która szybko go złapała, od razu dotykając nieprzytomnego Noria. Zniknęli z tej małej oazy spokoju, która po części uratowała im życia.

Nagły, potężny szum aż przestraszył Edith. Znaleźli się na długiej i szerokiej zaporze wodnej, która działała samoczynnie najwidoczniej dzięki automatyzacji i sztucznej inteligencji. Na szczęście na tamie była droga, z dziwnie miękkiego podłoża, którą już dzisiaj widzieli. Na niej zatrzymało się parę prototypowych mobilów.

Cyrus złapał się za głowę skołowany nadwyrężeniem bardzo skromnej ilości swojej energii, a nadal nieprzytomny Norio charczał niedaleko niego. Edith, zauważając pojazdy, poderwała się szybko i podbiegła do jednego z nich, tego o osobowym typie. W środku siedziały trzy, różnej wielkości, ludzkie szkielety. Ciężko westchnęła, ale usunęła je, przepraszając w myślach. Teraz najważniejsza była jej rodzina. Wróciła do swoich mężczyzn i stanęła nad zmęczonym mężem.

Czerwone Zło - mroczne początkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz