DWA MIECZE

43 13 75
                                    

Stary Cyrus, czując się trochę lepiej, w końcu mógł zapalić swoje wymarzone cygaro, które niesamowicie mu smakowało. Z jakże szerokim uśmiechem należycie się nim zaciągał, odpoczywając na tronie na głównodowodzącej sali w jego czasach.

Edith siedziała na stole daleko od niego, a obok niej stał młodszy Cyrus ze skrzyżowanymi ramionami i jakże poważną miną. Norio opierał się rękoma o blat i patrzył z lekką niechęcią na starszą wersję swojego ojca, która pozbawiła go ręki. Miał totalny mętlik w głowie. Nie mógł się przyzwyczaić do widoku dwóch niby tych samych, ale różnych osób. Jeden pomógł mu, a drugi prawie zabił. Co zatem miała powiedzieć Edith, którą łączył bliższy stosunek z Numerem 22? W tym młodszym się zakochała, wyszła za niego i dzieliła życie, ale to z tym starszym zawarła nierozerwalny, magiczny pakt dający im duchową wymianę oraz możliwości, których jeszcze, niestety lub stety, nie uświadczyli. Siedząc tam z nimi, dopiero teraz do niej dotarło, że znalazła się między młotem a kowadłem. Nie akceptowała poligamii, romansów oraz trójkątów, ale właśnie w czymś takim się znalazła. Miała mieszane uczucia i sama nie wiedziała czy tych dwóch Cyrusów można traktować jako jedną osobę, czy dwa odrębne byty? Czy da się to jakoś pogodzić?

– Patrząc na tę twoją uradowaną mordę wnioskuję, że ci się polepszyło – ostro skomentował młodszy Cyrus, patrząc spod łba na swoją starszą wersję.

– Na tyle, aby wstać i naprostować ci twoją nadętą MORDĘ – spokojnie, ale złowrogo odparł Stary, delektując się cygarem.

Edith słysząc ich wulgarny dialog, już wiedziała, że życie z nimi dwoma będzie ciężkie. Musiała ich uspokoić, bo nie było czasu na kłótnie.

– Dobra, panowie, bez takich odzywek! Ja już swoje zadanie wykonałam. Teraz, Stary, twoja kolej.

– „Stary"? – znowu parsknął na jej określenie. – Owszem, pomogę, ale jest mały problem.

– Jaki znowu „mały problem"?! – zbulwersował się Cyrus.

– Lepiej pomożesz, jak powiesz mi co się stało z moim ojcem – nalegał Norio, patrząc na niego z nadzieją.

– Ach, ta młodość i rwąca krew w żyłach! Jak macie tyle energii, to może trochę uszczuplę wam wasze zapasy, hmmm? – zapytał dziwnie podekscytowany.

– Ten rytuał miał ci przecież pomóc! – syknął rozdrażniony Cyrus.

– Owszem, pomógł, jestem cały i jeszcze z wami normalnie rozmawiam. Jestem w miarę zabezpieczony, ale nadal potrzebuję konkretnej odnowy.

Patrząc na jego złowieszczy wyraz twarzy, czuli się lekko oszukani. Wyczuł to i szybko się podniósł, majestatycznie zmierzając w ich kierunku.

– Nie chcę być gołosłownym – spokojnie rzekł.

Zatrzymał się blisko Cyrusa. Spojrzał mu głęboko w oczy, demonicznie uśmiechnął, po czym zaciągnął się swoim cygarem. Minął go, stając za Noriem, i zerknął na jego miecz.

– Japońska sztuka jak i twoje imię – skomentował poważnie.

Po chwili zamyślony odszedł, obchodząc stół. Przystanął nad swoim tronem i zapadła cisza. Wszystkie oczy były zwrócone ku niemu. W końcu popatrzył na nich z uśmiechem i wesoło rzekł:

– Mam dwa, ciekawe artefakty, które chcę wam ofiarować jako małe zadośćuczynienie za...

– Lepiej wróćmy do przerwanego wątku – upomniał Cyrus.

Czerwone Zło - mroczne początkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz